Z chorobą, która nie pozwala jej normalnie funkcjonować, boryka się od dziecka. - Już tyle razy miałam odejść, ale nie odeszłam. Nadal jestem... - mówi nam Ania, która w ostatnich latach straciła wzrok i przeszła amputację nogi. Dziś z powodu problemów nefrologicznych niemal codziennie jest w szpitalu na dializach. Dzięki swemu uporowi, dzielnie znosi ból i wielką samotność. Potrzebuje jednak wsparcia.
Pół roku temu pokazaliśmy historię 78-letniej pani Hanny, która została umieszczona w domu opieki przez swoją chrześnicę. Choć kobieta nie była ubezwłasnowolniona, to nie mogła się spotykać z bliskimi i znajomymi. Nawet ze swoją przybraną siostrą. Dramat obu rozdzielonych kobiet trwał kilka miesięcy, ale teraz w końcu nastąpił szczęśliwy finał. - Cud się stał! Hania do mnie zadzwoniła i powiedziała, że koniecznie chce wrócić do domu - cieszy się dziś Maria Jańska.
Rafał Brzozowski grał na pianinie już jako 10-latek, ale jego droga do rozpoznawalności była długa i nie zawsze usłana różami. Dzięki swojej muzyce, ale także umięśnionej sylwetce, szybko zgromadził grono fanek. Niestety, z powodu jednej z nich, która nękała jego bliskich, poznał ciemne strony popularności.
Od dziecka występował z mikrofonem na szkolnych akademiach. Jako nastoletni chłopak prowadził już imprezy w klubie garnizonowym i grał na niezliczonej liczbie wesel. Archiwalne nagrania zachowane przez rodziców Rafała Brzozowskiego pokazują, jak długą drogę przeszedł...
Kiedyś studenci, teraz znani profesorowie, rektorzy wyższych uczelni, politycy, dziennikarze i artyści. Łączy ich jedno – mieszkali w „Żaczku”, jednym z najstarszych akademików w Polsce. Tu wyświetlano filmy zakazane przez cenzurę, kwitło życie kulturalne i społeczne Krakowa. O najbardziej szalonych latach w Żaczku opowiedzieli nam jego byli mieszkańcy, którzy z całej Polski przyjechali do Krakowa, by uczcić 90 urodziny słynnego domu studenckiego.
Małżeństwo to partnerstwo - taką deklarację coraz częściej słyszymy z ust młodych ludzi. Co stoi za tymi słowami? Jak rozumiane jest to partnerstwo? Czy chodzi o to, żeby sprawiedliwie dzielić się obowiązkami? Czy może partnerstwo dla wielu z nas oznacza jedynie to, że mężczyzna czasem pomaga kobiecie?
Beata była harcerką jednego z warszawskich szczepów harcerskich. Kiedy miała 13 lat, uwiódł ją jej harcmistrz i nauczyciel - szanowany pedagog. Udało jej się wyrwać z toksycznego związku dopiero, kiedy osiągnęła pełnoletniość i wyjechała z Warszawy. Po kilku latach zdecydowała się ujawnić to, co ją spotkało, mając nadzieję, że uchroni w ten sposób inne dziewczynki. Wygrała sprawę w sądzie. Jednak Jerzy W. wciąż pracuje z dziećmi…
Siedem kolejnych zarzutów związanych m.in. z popełnieniem przestępstw o charakterze seksualnym postawiła Krystianowi W. w czwartek prokuratura okręgowa w Gdańsku. Łącznie mężczyzna podejrzany jest o popełnienie 26 takich czynów.
W samym sercu stolicy, w jednej z najbogatszych dzielnic Warszawy, podopieczna opieki społecznej żyje w warunkach, które nawet trudno sobie wyobrazić. Kobieta jest brudna i ma wszy, pełne robaków jest też całe jej mieszkanie. Do tego dochodzi koszmarny smród. Pani Alicja załatwia się, bowiem... do pojemników, które następnie zostawia w mieszkaniu. - Działamy w ramach naszych kompetencji! - komentują pracownicy opieki społecznej.
Na ekrany kin wchodzi film o Beksińskich "Ostatnia rodzina". My przypominamy reportaże UWAGI!, które powstały niedługo po zabójstwie Zdzisława Beksińskiego w 2005 roku.
Tamtego poniedziałkowego wieczoru nastoletnia Anita zjadła jeszcze z rodzicami naleśniki na kolację. - Wychodząc z domu powiedziała, że niedługo wróci - dodaje tata dziewczyny. Potem spotkała się z dwoma kolegami, którzy pili alkohol, po czym jeden z chłopaków wsiadł za kierownicę. Auto uderzyło w latanię. Po wypadku młodzi mężczyźni, by zatrzeć ślady, podpalili samochód i uciekli, zostawiając w rowie ranną dziewczynę. 19-letnia Anita zmarła.
W Sądzie Okręgowym w Opolu, zapadł wyrok w głośnej sprawie zabójstwa 15-letniej Wiktorii z Krapkowic. Artur W., oskarżony o zabójstwo nastolatki, został skazany na 14 lat więzienia i grzywnę 100 tysięcy złotych na rzecz rodziców Wiktorii. Rodzina zmarłej dziewczyny jest zaskoczona tak niskim wyrokiem.
Młody chłopak został brutalnie pobity w centrum Słupska. Jak twierdzą świadkowie, sprawcami było dwóch policjantów w cywilu, a gdy na miejsce przyjechał patrol mundurowych, agresywni mężczyźni zostali potraktowani wyjątkowo pobłażliwie. Dlaczego tak się stało i czy ktoś poniesie za to konsekwencje?
Za wystawianie lewych zwolnień lekarskich za pieniądze Sąd Rejonowy w Będzinie skazał lekarkę Magdalenę L.-M. na karę 13 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na dwa lata oraz przepadek korzyści majątkowej. Ponadto kobieta musi zwrócić Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych prawie dwieście tysięcy złotych z tytułu strat, jakie poniosła ta instytucja wypłacając "chorującym" pracownikom świadczenia. Lekarka przyznała się do winy i dobrowolnie poddała się karze. Wyrok jest prawomocny.
Trzy razy była nominowana do Oscara - ostatnio za film "W ciemności" - ale jej życie to nie tylko film. Niedawno wyreżyserowała kilka odcinków kultowego serialu "House of Cards" o kulisach politycznych Waszyngtonu, a w chwilach, kiedy nie reżyseruje, lubi oglądać seriale narracyjne. Polakom potrzebna jest terapia - ocenia reżyserka w rozmowie z dziennikarzem UWAGI! Maciejem Wójcikiem.
- Dlaczego Pan jest taki pozytywny? - zapytała 78 - letniego profesora jedna z uczennic warszawskiego technikum, które jako pierwsze zgłosiło swój udział do akcji społecznej ZAUWAŻENI. Do działania na rzecz seniorów uczniów zachęcał jeden z ambasadorów naszej akcji, prof. Krzysztof Bielecki. – Jest niesłychanie energetyczny! – zachwycali się młodzi ludzie.
14-letni Michał najpierw oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił, a potem wyskoczył z okna. - To był potworny widok. Biegnąc chłopiec bardzo mocno wymachiwał dłońmi, bo ogień zajmował mu już twarz - opowiada nam kobieta, która była świadkiem tego dramatu. Dzięki przypadkowym przechodniom, którzy rzucili się, by gasić płonące ciało, chłopiec przeżył i został przewieziony do szpitala. Po kilku dniach na oddziale jednak zmarł.
Rękoczyny i bójki w parlamencie to wydarzenia, które znamy z telewizyjnych relacji z innych, najczęściej odległych państw. Nieoczekiwanie kilka dni temu do podobnego zdarzenia doszło w Warszawie, na korytarzu gmachu przy ul. Wiejskiej. Reporter UWAGI! sprawdził, kim jest bohater tej egzotycznej sytuacji.
- Pani dyrektor powiedziała mi, że gdyby wszyscy pracownicy w przedszkolu chcieli zostać dawcami szpiku, to ona nie miałaby pracowników i zamknięto by placówkę! - mówi nam Anna Lejk-Zalewska, która straciła wymarzoną posadę właśnie dlatego, że postanowiła uratować życie osobie chorej na białaczkę. Zgłoszenie w tej sprawie dostaliśmy na #tematdlauwagi.
Sąd Okręgowy w Krośnie uchylił wyrok w sprawie księdza z Hłudna. Oznacza to, że proces byłego proboszcza Stanisława K., rozpocznie się od nowa przed sądem I instancji. Będzie to już trzeci proces księdza.
Zabrano je biologicznym rodzicom, bo ci nie byli w stanie się nimi zajmować, m.in. z powodu nadużywania alkoholu. - Może miałam źle w domu, ale mama nigdy mnie nie uderzyła! A obcy ludzie mnie biją! Byłam duszona! - opowiada nam jedna z wychowanek placówek opiekuńczo-wychowawczych typu rodzinnego w Sucuminie i Starogardzie Gdańskim.
Wielka aktorka Anna Seniuk to osobowość - jak mówi sama o sobie - wybitnie introwertyczna. Niewielu udało się wejść w jej prywatność. Nasz reporter dostąpił tego zaszczytu i został zaproszony do ukochanego miejsca aktorki - chaty w górach, której istnienie do tej pory zdradzała jedynie nielicznym.
Dyrektor Miejskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Bielsku-Białej - z zawodu weterynarz - wyrzucił 35 kotów, którymi wcześniej się opiekował. Część zwierząt zaginęła, część koczuje pod siatką schroniska. Eksperci nie ma mają wątpliwości, że koty nie przeżyją zimy, a zachowanie dyrektora nazywają przestępstwem. Kierownik schroniska nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. - Nie złamałem przepisów! - upiera się.
Horror w Kamiennej Górze. Policjanci, którzy przyszli przeszukać mieszkanie dealera narkotyków, odnaleźli ciało dziecka, które nie żyło już od kilku dni. Jak wykazała sekcja zwłok, siedmiomiesięczny Milan nie zmarł nagle, jednak jego matka nie wezwała pogotowia, które mogło uratować mu życie. A już po śmierci synka... wciąż woziła go w wózku! - Przykryte tak, żeby nikt niczego nie zauważył - mówi nam Ewa Szumilas z prokuratury rejonowej w Kamiennej Górze.
Gehenna tego dziecka trwała latami. 12-letni chłopiec był seksualnie wykorzystywany przez swoich dziadków Annę i Mariana M. Sprawę ujawnili dziennikarze Superwizjera i Uwagi! TVN. W styczniu tego roku zapadł wyrok w tej sprawie: sąd w Sosnowcu za wykorzystywanie seksualne wnuka skazał dziadków na cztery lata więzienia. Zakazał im także zbliżania się do chłopca na odległość nie mniejszą niż 100 metrów, przebywania w miejscu jego zamieszkania i w okolicach szkoły oraz kontaktowania się z dzieckiem przez pięć lat. Dziadkowie odwołali się od tego wyroku. Dzisiaj Sąd Okręgowy w Katowicach nie uznał jednak ich argumentów i podtrzymał wyrok pierwszej instancji: Anna i Marian M. mają do obycia karę czterech lat więzienia. Wyrok jest prawomocny.
Rok temu pięcioletnia dziewczynka zginęła z rąk będącego w stanie psychozy ojca. Mężczyzna został uznany za niepoczytalnego i nie poniesie odpowiedzialności karnej. Według matki tragedii można było uniknąć, gdyby lekarze w odpowiedni sposób zajęli się Mariuszem L., który na dwa dni przed popełnieniem morderstwa trafił do szpitala. Czy kobieta wybaczyła zabójcy swojej córki? Rozmawiał z nią nasz reporter.
Dyrektorka szkoły w Jaźwinie zakazała ośmioletniemu niepełnosprawnemu Antosiowi poruszać się na wózku elektrycznym w trakcie lekcji. Tym samym złamała dwie konwencje – praw dziecka i o prawach osób niepełnosprawnych - ustawę o systemie oświaty oraz Konstytucję Rzeczpospolitej. Wbrew wszystkiego pani dyrektor nie traciła dobrego samopoczucia. – Wcale nie dyskryminuję tego chłopca! – upierała się w rozmowie z naszą reporterką.
To miała być dla nich ucieczka przed miejskim zgiełkiem i zanieczyszczonym powietrzem. Jak się jednak okazało, nie do końca udana. Deweloper nie poinformował ich bowiem, jakie sąsiedztwo ich czeka: nielegalna ferma norek, nad którą unoszą się roje much, i okropny, świdrujący zapach.