Około północy, ojczym wezwał pogotowie do poparzonego podczas kąpieli dziecka. Gorączkująca dziewczynka trafiła do szpitala. Stan zapalny skóry był widoczny na nogach, pośladkach i kroczu. Okazało się, że do poparzeń doszło aż pięć dni wcześniej.
Stan zapalny
Jak mówi dr Paweł Gonerko z Zakładu Opieki Zdrowotnej "Zdroje" w Szczecinie, z relacji dziewczynki wynika, że pośliznęła się w wanience, czując, że jest ona za gorąca. - Z miejsca oparzenia wynika, że [dziecko] albo musiało wejść czy być włożone do pojemnika który sięgał przynajmniej do okolicy krocza, pasa, bądź usiąść w wodzie, która była płytsza, ale tak, żeby te okolice były przykryte wodą - mówi lekarz. Dodaje, że nie wiadomo, czy dziewczynka sama weszła do wody, czy też została do niej włożona. Potwierdza, że dziecko cierpiało po poparzeniu. - Wrażliwość skóry dziecka jest zupełnie inna niż osoby dorosłej. Temperatura wody ok. 60 stopni powoduje już naprawdę duże oparzenia - tłumaczy.
- Dziecko zaczęło gorączkować, skarżyć się bardziej na dolegliwości, bo właśnie rozwijał się stan zapalny skóry - mówi Paweł Gonerko. Jak twierdzi, sprawie jest dużo wątpliwości.
Wróciła do domu
Kiedy matka Nikoli pojawiła się w szpitalu, zauważono, że jest nietrzeźwa. Jak się okazało, miała ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Została zatrzymana.
- Edyta M. ma postawione dwa zarzuty - mówi Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie i wymienia: narażenie na bezpośredni uszczerbek na zdrowiu swoją córkę poprzez niewłaściwe wywiązywanie się z opieki, która ciążyła na niej jako matce.
Z wyjaśnień matki wynika, że poparzenie córki to przypadek. Dziewczynka miała pośliznąć się i wpaść do brodzika z gorącą wodą, kiedy kobieta przygotowywała wieczorną kąpiel. Dlaczego jednak, skoro oparzenie było tak rozległe, od razu nie wezwano pogotowia? Tego nie wiadomo - ani kobieta, ani jej partner nie chcieli rozmawiać z reporterką UWAGI!.
Wbrew decyzji prokuratora, sąd zdecydował o uchyleniu aresztu. Matka wróciła do domu, gdzie razem z konkubentem nadal opiekowała się Nikolą.
Nadzór kuratora
Nikola chodziła do przedszkola. Nauczycielki nie zauważały jednak, aby zachowanie dziecka wskazywało na problemy w domu.
- Nie wydarzyło się nic, co wzbudziłoby niepokój wychowawczyń, czy pedagoga szkolnego - twierdzi Janina Perzanowska, dyrektorka przedszkola w Brojcach. Dodaje, że poprawnie przebiegała także współpraca z matką dziewczynki. - Interesowała się osiągnięciami dziecka, przychodziła do oddziału przedszkolnego - mówi. Podobnie niczego niepokojącego nie zauważali sąsiedzi dziewczynki.
Jak jednak się okazuje, ze względu na nieporadność życiową i problem alkoholowy, rodzina od trzech lat jest objęta dozorem kuratora. Według Tomasza Szaja z Sądu Okręgowego w Szczecinie, także tutaj nie było problemów - Zarówno matka, jak jej obecny mąż, reagowali prawidłowo na kontakty kuratora, podjęli terapię, podjęli leczenie. W tej chwili sąd będzie rozważał, czy ta terapia jest wystarczająca, czy należy ją zmodyfikować - mówi. Tłumaczy, że - z uwagi na dotychczasowe zachowanie matki, ale też bardzo silny związek emocjonalny między dziewczynką a nią - nie było przesłanek do odebrania dziecka rodzinie. - Kurator będzie częściej odwiedzał tę rodzinę - zapowiada.
O sytuacji rodziny rozmawialiśmy też z pracownikami pomocy społecznej, na których wniosek trzy lata temu w rodzinie pojawił się kurator. Jak tłumaczy nam urzędniczka, od tamtego momentu pracownicy pomocy społecznej zaprzestali wizyt w rodzinie Nikoli. - Proszę nie oczekiwać, że będziemy chodzić każdemu pod oknami i nasłuchiwać, czy właśnie się upili, czy własnie dziecko się kąpie i coś się dzieje - mówi Teresa Zinowik z OPS w Brojcach. Według niej w sprawie nic by nie zmieniło, gdyby nad Edytą M., jej partnerem i Nikolą czuwał asystent rodziny. - Jeżeli ona nie zadzwoniła na pogotowie i nie poprosiła fachowca, to niech pani nie myśli, że ona do asystenta by zadzwoniła - twierdzi Teresa Zinowik.
Mała Nikola dopiero dzisiaj została odebrana rodzicom, po tym jak policja - wezwana na miejsce przez sąsiadów - zastała matkę dziewczynki... kompletnie pijaną. Nikola trafiła pod opiekę rodziny zastępczej.