Poparzone dziecko pięć dni czekało na pomoc. Dlaczego matka nie wezwała pogotowia?

TVN UWAGA! 4321115
TVN UWAGA! 227435
Matka pięcioletniej Nikoli aż pięć dni zwlekała aby wezwać pogotowie do swojej poparzonej córki. Gdy wreszcie dziewczynka trafiła do szpitala, jej zatrzymana przez policję matka była nietrzeźwa. Sąd zdecydował, że Nikola wróci pod opiekę matki i ojczyma. Jak teraz wygląda sytuacja Nikoli? Czy opiekunowie wyciągnęli wnioski i właściwie zajmują się dzieckiem?

Około północy, ojczym wezwał pogotowie do poparzonego podczas kąpieli dziecka. Gorączkująca dziewczynka trafiła do szpitala. Stan zapalny skóry był widoczny na nogach, pośladkach i kroczu. Okazało się, że do poparzeń doszło aż pięć dni wcześniej.

Stan zapalny

Jak mówi dr Paweł Gonerko z Zakładu Opieki Zdrowotnej "Zdroje" w Szczecinie, z relacji dziewczynki wynika, że pośliznęła się w wanience, czując, że jest ona za gorąca. - Z miejsca oparzenia wynika, że [dziecko] albo musiało wejść czy być włożone do pojemnika który sięgał przynajmniej do okolicy krocza, pasa, bądź usiąść w wodzie, która była płytsza, ale tak, żeby te okolice były przykryte wodą - mówi lekarz. Dodaje, że nie wiadomo, czy dziewczynka sama weszła do wody, czy też została do niej włożona. Potwierdza, że dziecko cierpiało po poparzeniu. - Wrażliwość skóry dziecka jest zupełnie inna niż osoby dorosłej. Temperatura wody ok. 60 stopni powoduje już naprawdę duże oparzenia - tłumaczy.

- Dziecko zaczęło gorączkować, skarżyć się bardziej na dolegliwości, bo właśnie rozwijał się stan zapalny skóry - mówi Paweł Gonerko. Jak twierdzi, sprawie jest dużo wątpliwości.

Wróciła do domu

Kiedy matka Nikoli pojawiła się w szpitalu, zauważono, że jest nietrzeźwa. Jak się okazało, miała ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Została zatrzymana.

- Edyta M. ma postawione dwa zarzuty - mówi Michał Tomala z Sądu Okręgowego w Szczecinie i wymienia: narażenie na bezpośredni uszczerbek na zdrowiu swoją córkę poprzez niewłaściwe wywiązywanie się z opieki, która ciążyła na niej jako matce.

Z wyjaśnień matki wynika, że poparzenie córki to przypadek. Dziewczynka miała pośliznąć się i wpaść do brodzika z gorącą wodą, kiedy kobieta przygotowywała wieczorną kąpiel. Dlaczego jednak, skoro oparzenie było tak rozległe, od razu nie wezwano pogotowia? Tego nie wiadomo - ani kobieta, ani jej partner nie chcieli rozmawiać z reporterką UWAGI!.

Wbrew decyzji prokuratora, sąd zdecydował o uchyleniu aresztu. Matka wróciła do domu, gdzie razem z konkubentem nadal opiekowała się Nikolą.

Nadzór kuratora

Nikola chodziła do przedszkola. Nauczycielki nie zauważały jednak, aby zachowanie dziecka wskazywało na problemy w domu.

- Nie wydarzyło się nic, co wzbudziłoby niepokój wychowawczyń, czy pedagoga szkolnego - twierdzi Janina Perzanowska, dyrektorka przedszkola w Brojcach. Dodaje, że poprawnie przebiegała także współpraca z matką dziewczynki. - Interesowała się osiągnięciami dziecka, przychodziła do oddziału przedszkolnego - mówi. Podobnie niczego niepokojącego nie zauważali sąsiedzi dziewczynki.

Jak jednak się okazuje, ze względu na nieporadność życiową i problem alkoholowy, rodzina od trzech lat jest objęta dozorem kuratora. Według Tomasza Szaja z Sądu Okręgowego w Szczecinie, także tutaj nie było problemów - Zarówno matka, jak jej obecny mąż, reagowali prawidłowo na kontakty kuratora, podjęli terapię, podjęli leczenie. W tej chwili sąd będzie rozważał, czy ta terapia jest wystarczająca, czy należy ją zmodyfikować - mówi. Tłumaczy, że - z uwagi na dotychczasowe zachowanie matki, ale też bardzo silny związek emocjonalny między dziewczynką a nią - nie było przesłanek do odebrania dziecka rodzinie. - Kurator będzie częściej odwiedzał tę rodzinę - zapowiada.

O sytuacji rodziny rozmawialiśmy też z pracownikami pomocy społecznej, na których wniosek trzy lata temu w rodzinie pojawił się kurator. Jak tłumaczy nam urzędniczka, od tamtego momentu pracownicy pomocy społecznej zaprzestali wizyt w rodzinie Nikoli. - Proszę nie oczekiwać, że będziemy chodzić każdemu pod oknami i nasłuchiwać, czy właśnie się upili, czy własnie dziecko się kąpie i coś się dzieje - mówi Teresa Zinowik z OPS w Brojcach. Według niej w sprawie nic by nie zmieniło, gdyby nad Edytą M., jej partnerem i Nikolą czuwał asystent rodziny. - Jeżeli ona nie zadzwoniła na pogotowie i nie poprosiła fachowca, to niech pani nie myśli, że ona do asystenta by zadzwoniła - twierdzi Teresa Zinowik.

Mała Nikola dopiero dzisiaj została odebrana rodzicom, po tym jak policja - wezwana na miejsce przez sąsiadów - zastała matkę dziewczynki... kompletnie pijaną. Nikola trafiła pod opiekę rodziny zastępczej.

podziel się:

Pozostałe wiadomości