Filip Chajzer: tym szczurom nigdy nie wybaczę

TVN UWAGA! 227591
Zadaje ludziom trudne pytania na ulicach, prowadzi program w telewizji, nagrywa felietony, ma swoją markę ubrań i udziały w salonie fryzjerskim dla dzieci. Tym wszystkim, co robi Filip Chajzer w życiu, można by było obdzielić trzy osoby. A jaki jest po pracy i czy u niego jest w ogóle "po pracy"? O tym w Kulisach Sławy.

- Na to nazwisko musiał zapracować i chyba pracuje cały czas - uważa ojciec Filipa Zygmunt Chajzer i wspomina sytuację, w której nauczycielka powiedziała jego synowi, że jak nie będzie się uczył, to skończy jak ojciec w Polsacie.

Filip Chajzer. 100 proc. zaangażowania

Sam Filip Chajzer wspomina, że gdy był młodszy, miał na siebie zupełnie inny pomysł, niż to co robi dziś. - Pierwsze marzenie to była szkoła policyjna w Szczytnie. Na fali "Ekstradycji" i komisarza Halskiego - mówi. Jak twierdzi, poczynił nawet w tym kierunku pewne kroki. - Jeździłem bez prawa jazdy i mówiłem policjantom za każdym razem, jak mnie zatrzymywali: "ale ja zdaję do Szczytna, jak mi pan teraz coś tam... w papierach... to mnie nie przyjmą" - wspomina z uśmiechem i dodaje, że za każdym razem udawało mu się wybrnąć z trudnej sytuacji.

Drugim wyborem Filipa była szkoła aktorska. - Tu ojciec mnie wyleczył na szczęście. Miał rację - przyznaje.

Ostatecznie wybrał dziennikarstwo. Zaczynał w prasie, potem było radio, a następnie już telewizja. Podstawy pracy reportera telewizyjnego zdobywał w kanale TVN Warszawa, a po jego zamknięciu trafił do "Dzień Dobry TVN", gdzie jest do dziś.

- W pracy z nim jest bardzo fajnie, oprócz tego, że jest despotą - śmieje się w rozmowie z reporterem UWAGI! dziennikarka Ula Chincz. - Pracuje się z nim świetnie. To jest człowiek, który jak coś robi, to robi to na sto procent - twierdzi.

Jaki jest w domu?

Ostatnio Ula i Filip zrobili wspólny felieton o tym jak polskie małżeństwa radzą sobie z domowymi naprawami. A jaki dziennikarz jest w domu naprawdę?

- Jak chce, umie w domu zrobić wszystko - mówi partnerka Filipa, także dziennikarka Małgorzata Walczak. Para poznała się w pracy, ale nie od razu zaiskrzyło. - Przed przyjaźnią byłam przekonana, że Filip mnie bardzo, ale to bardzo nie lubi, bo nie odzywał się do mnie ani słowem - mówi Małgorzata. - To jej wersja, ona opowiada straszne głupoty - odpowiada na ten zarzut Filip Chajzer.

Dziennikarka wspomina też, że Filip mówił, iż po prostu wstydził się do niej odezwać. On sam nie pamięta ani jak pierwszy raz ją zaczepił, ani jakimi słowami się do niej odezwał, ani o czym była pierwsza dłuższa rozmowa.

- Po dwóch latach pracy na jakiejś imprezie firmowej, kiedy zaczął ze mną rozmawiać, okazało się, że mamy strasznie dużo wspólnych tematów. To był bardzo długi wieczór, spędziliśmy go chodząc po mieście, po Starówce i tak przesiedzieliśmy chyba do rana. To nas chyba połączyło - dobrze pamięta pierwszą randkę Małgorzata Walczak.

Teraz, po latach, to ona głównie zajmuje się ich wspólnym domem, a na czas wyjazdów przygotowała ukochanemu "instrukcję, jak żyć, kiedy wyjeżdża". Jest w niej o tym, że zmywarka nie włącza się sama, a zużyte skarpetki lepiej przechowywać w pralce, zamiast pod biurkiem czy pod kanapą.

- Jeszcze nie skorzystał - przyznaje Małgorzata Walczak, a Filip odpowiada, że lista po prostu "dojrzewa". - Ona musi dojść do siebie, zyskać mocy magicznych - mówi.

"Najgorszy czas mojego życia"

Filip Chajzer był już wcześniej żonaty. Miał również syna, który 1,5 roku temu w wieku 9 lat zginął w wypadku samochodowym. Dziennikarz musiał wówczas uporać się nie tylko z bólem po stracie dziecka, ale także z naporem tabloidów.

- Fotoreporterzy tych gazet stali na każdym rogu tego bloku, rozstawieni w samochodach, i czekali aż pojawię się na zewnątrz, żeby zrobić mi zdjęcie, napisać o mnie, a to był najgorszy czas mojego życia. Najgorszy - mówi Filip Chajzer. - Tym szczurom, tym ostatnim hienom, tym sk...om nigdy nie wybaczę - deklaruje i dodaje, że to, co wtedy przeżywał, jest nie do opisania. - To się nie mieści w głowie - mówi.

Przetrwać najtrudniejsze chwile pomogli najbliżsi oraz ksiądz Paweł Dobrzyński prowadzący hospicjum dla dzieci "Promyczek" w Otwocku. Filip mocno zaangażował się w pomoc hospicjum - w ubiegłym roku zebrał na nie ponad 500 tysięcy złotych. Teraz realizuje spot do zbiórki 1 procenta.

- Ja się nie podniosłem do dzisiaj - mówi o stracie syna Filip. Więcej o tym jednak opowiadać nie chce. - Mam bardzo dużo zajęć, bardzo dużo na głowie. Specjalnie sobie wszystkie te zajęcia wkładam, żeby ta moja doba była wypełniona od świtu do późnej nocy. Dłuższa chwila bez tej pracy, bez tego natłoku, pędu, zapełnionego kalendarza, jeszcze nie powoduje niczego dobrego - przyznaje Filip.

Walka z kilogramami

Tymczasem w życiu Filipa jest jeszcze miejsce na jedną rzecz: sport. Filip Chajzer dziś nie przypomina już siebie samego sprzed kilkunastu miesięcy. - Mentalnie się zmienił. Jest silniejszym gościem - mówi o nim trener Rafał Kiszło. - Ja mam ten problem, że lubię jeść, a poza tym uwielbiam też wódkę - przyznaje Filip Chajzer i od razu zastrzega, że nie chodzi nałóg. - Tak do smaku, do śledzia - twierdzi.

Jak wspomina, wziąć się za siebie postanowił z własnej woli, bez niczyjego przymusu. - Jak próbowałem zawiązać sobie sznurowadło, to poczułem, że to jest coś co mi przeszkadza - przyznaje w rozmowie z reporterem UWAGI!

Na odwadze stracił zęby

Kolejnym zawodowym wyzwaniem dla Filipa Chajzera była propozycja poprowadzenia show "Mali Giganci". Właśnie zakończyły się nagrania odcinków trzeciej edycji programu. Sam Filip przyznaje natomiast, że jako dziecko był bardzo niegrzeczny, a jego rodzice wciąż wzywani byli do szkoły.

- Próbował rzeczy, których nie znał, był dosyć odważnym dzieckiem. Momentami kończyło się to źle - wspomina Zygmunt Chajzer i opowiada, jak uczył syna jeździć na łyżwach jak zawodowcy - z rękami z tyłu. - On potem powtórzył to na rolkach. Schował sobie ręce w kieszenie tylne, po czym trafił na jakąś przeszkodę i wyhamował zębami na chodniku. Część zębów poszło - mówi.

Filip Chajzer nie tylko pracuje w telewizji. Bierze też udział w reklamach, prowadzi imprezy, postanowił też spróbować sił w biznesie: jest współudziałowcem salonu fryzjerskiego dla dzieci i promuje własną markę ubrań. Co ciekawe, felieton, w którym Filip przed laty ośmieszył świat blogerów modowych, jest jednym z jego najbardziej zapamiętanych materiałów.

podziel się:

Pozostałe wiadomości