Mateusz ma dziewięć lat. Do domu dziecka im. J. Korczaka w Gdańsku trafił, gdy miał trzy miesiące. Jego biologiczni rodzice nie mogli się nim zająć. Dziś najbliższymi dla niego osobami są pracownicy placówki, bo chociaż został zgłoszony do adopcji krajowej, a potem zagranicznej, nie znalazł się nikt, kto chciałby się nim zająć. Chłopiec jeździ na wózku, ma stwierdzone upośledzenie w stopniu lekkim na pograniczu z umiarkowanym.
- Spędzam z Mateuszem bardzo dużo czasu i razem z wychowawcą nie zauważamy tej jego niepełnosprawności. Zarówno psychicznej, jak i fizycznej - mówi opiekunka prawna chłopca Katarzyna Krefft. Dodaje, środowisko rodzinne pozwoliłoby mu nadrobić wszystkie zaległości, jakie wiążą się z jego niepełnosprawnością intelektualną.
"Na papierze nie widać dziecka"
Gdy poznajemy lepiej tego rezolutnego 9-latka, także i my zapominamy, że jest niepełnosprawny. Owszem, porusza się na wózku, ale jak każde dziecko w tym wieku rozrabia i jest bardzo ruchliwy. Opieka nad nim nie wymaga specjalistycznej wiedzy ani umiejętności.
- Mateusz jest dzieckiem bardzo samodzielnym, samodzielnie się ubiera, rozbiera, spożywa posiłki, samodzielnie korzysta z toalety, potrafi się umyć. To nie jest dziecko, które wymaga całodobowej opieki - mówi Ilona Puckowska-Pociask, dyrektorka domu im. J. Korczaka w Gdańsku. Jak jednak zaznacza, Mateusz najprawdopodobniej będzie już zawsze poruszał się na wózku i przyszli rodzice muszą to po prostu zaakceptować.
Według niej fakt, że do tej pory nie znalazł się nikt chętny do adopcji dziecka, może być spowodowany tym, że potencjalni rodzice widzieli historię chłopca tylko w dokumentach. - Na papierze nie widać dziecka, nie widać Mateusza - uważa.
Marzenie: rodzice i dom
Chłopiec marzy o tym, żeby mieć dom i kochających rodziców i babcię. - Miła i ładna. Ładna musi być - tak swoją wymarzoną mamę opisuje Mateusz. Tata natomiast według niego powinien potrafić naprawić w domu np. kran, mieć brodę i wąsy. Pod koniec realizacji naszego reportażu z tych ostatnich dwóch cech wyglądu się wycofuje. Dom natomiast powinien być kolorowy i mieć podjazdy zamiast schodów.
Chłopca trudno nie polubić. Natychmiast nawiązuje kontakt ze wszystkimi dookoła. - Każda myśl, każde jego zachowanie, to jest pokazywanie "ja tu jestem", "ja jestem ważny", "zauważcie mnie", "ja potrzebuję kogoś bliskiego, potrzebuję domu" - mówi nauczycielka Mateusza Jolanta Goman-Bowżyk. - Zależy mu na samodzielności. Mateusz chce większość rzeczy robić samemu, denerwuje się, jak coś mu nie wychodzi - dodaje Anna Bartczak, fizjoterapeutka chłopca.
"On jest gotowy na to, żeby go kochać"
Ela to pani Elżbieta. Niestety, nie jest rodziną Mateusza, chociaż łaknący bliskości chłopiec tak ją postrzega. Pani Elżbieta to wolontariuszka, która regularnie zabiera Mateusza na spacery.
- Zawsze dla mnie będzie małą kruszynką. Potrzeba mi było paru minut, żeby go pokochać, i tak już zostało - mówi Elżbieta Chowaniec i ze smutkiem dodaje, że nie może adoptować chłopca. - Ze względu na wiek i ze względu na stan zdrowia. To jest dla mnie bardzo trudne. Takie dzieci nie powinny być same - mówi przez łzy.
- Gdyby znalazła się jakaś rodzina, jakieś małżeństwo, które chciałoby dać kawałek serca, kawałek swojego mieszkania, takie otwarte ramiona, to on na tym wózeczku wjedzie z niesamowitą prędkością. On jest gotowy na to, żeby go kochać - mówi Katarzyna Krefft.