„Wzięłyśmy po dwa i po prostu zemdlałyśmy”. Uwaga! Snusy są w szkołach

Dzieci i nastolatki biorą snusy. „Wzięłyśmy po dwa i po prostu zemdlałyśmy”
Uwaga! Snusy są w szkołach
Osiem dni – tyle czasu spędził w szpitalu 13-letni chłopiec, który zażył snusa. Jak się okazuje, woreczki z nikotyną stają się coraz bardziej popularne wśród dzieci i młodzieży. Skąd dzieci biorą snusy i czy mogą być one dla nich śmiertelnie niebezpieczne?

Problemem zażywania tzw. snusów przez dzieci zainteresowaliśmy się po alarmującej wiadomości od matki 13-latka. Jej syn trafił aż na 8 dni do szpitala, po tym jak w szkole został poczęstowany przez kolegę woreczkiem nikotynowym.

- Chciałabym, żeby każdy rodzic wiedział, co może czekać jego dziecko, żeby rodzice byli świadomi, że po zażyciu jednej saszetki dziecko może wylądować w szpitalu – mówi pani Karolina, matka hospitalizowanego chłopca.

- Miałam wiele rozmów z młodym o narkotykach, o alkoholu; o tym rozmawialiśmy otwarcie. Natomiast tematu snusów nigdy nie poruszaliśmy, bo ja nie byłam świadoma – dodaje kobieta.

O saszetkach czy woreczkach nikotynowych potocznie nazywanych snusami zrobiło się głośno przy okazji kampanii wyborczej. Te dostępne w Polsce nie zawierają tytoniu, są nasączone nikotyną w różnych stężeniach. Aby lepiej smakowały i pachniały, mają aromaty owocowe. Używa się ich, wkładając do ust na kilkanaście minut.

13-latek trafił do szpitala po zażyciu snusa

O tym, że jej syn zażył snusa, pani Karolina dowiedziała się od szkoły.

- Zadzwoniła do mnie pani wychowawczyni. „Proszę przyjedź szybko, bo (…) zażył snusa”. Wbiegłam do tej szkoły, a mój syn leżał; ręką, nogą nie był w stanie ruszyć. Był strasznie blady. Zwymiotował chyba wszystko, co można było – opowiada pani Karolina.

- Bardzo słabo się czułem. Bardzo się wystraszyłem. Najbardziej mi utkwiło w głowie, jak leżałem w toalecie i zastanawiałem się, co ja zrobiłem i co się ze mną dzieje – opowiada sam 13-latek.

- Cały się trząsł. Powiedział mi, że drętwieją mu ręce, dłonie i lewa noga – dodaje matka chłopca.

Dzieci zatrute woreczkami nikotynowymi

Tylko do jednego szpitala dziecięcego w Warszawie, przy ul. Niekłańskiej, trafiło w ostatnim czasie pięcioro dzieci zatrutych woreczkami nikotynowy.

- Organizm tego chłopca zareagował w taki sposób, bo to jest ogromna ilość nikotyny. Papieros ma około 7 mg nikotyny, a snus do sześciu razy więcej, a minimalna dawka śmiertelna to jest 1 mg na kilogram – mówi Aneta Górska-Kot z Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego im. prof. Jana Bogdanowicza w Warszawie.

- Rodzice boją się narkotyków, boją się leków, natomiast od tego się czasem zaczyna - od snusa. To jest początek uzależnienia, a prócz tego absolutnej degradacji organizmu dziecka – dodaje Górska-Kot.

Według badań laboratoryjnych, dla nastoletniej dziewczynki, która waży 35 kilogramów, już około 20 miligramów nikotyny jest toksyczne, a to mniej niż jedna saszetka. Te dostępne na rynku bywają dwu-, trzykrotnie silniejsze. Już jeden snus może spowodować wymioty, zawroty głowy, problemy z sercem czy układem nerwowym.

Nikotyna może być też zabójcza. 35-kilogramową nastolatkę może zabić około 230 miligramów nikotyny. A to tylko sześć woreczków o przeciętnej zawartości 40 miligramów nikotyny. W praktyce toksyczność saszetek nikotynowych może być jeszcze wyższa, co obserwują lekarze.

Dzieci i nastolatki kupują snusy

Nastolatkowie, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że nie mają problemów z kupnem woreczków nikotynowych. Aby to sprawdzić, przeprowadzamy prowokację w centrum Warszawy, gdzie codziennie przewijają się tysiące nastolatków. O pomoc poprosiliśmy 13-letniego Kacpra.

W pierwszym sklepie ekspedientka odmówiła sprzedaży, kiedy 13-latek nie mógł pokazać jej swojego dowodu osobistego. W kolejnym nie było już tego problemu i nastolatek kupił snusy.

Gdy nasz reporter wrócił do sklepu i spytał, dlaczego sprzedawca sprzedał produkt 13-latkowi, mężczyzna oświadczył, że snusy nie mają ograniczenia wiekowego. Nie jest to prawda.

- Mają. Zresztą nawet na opakowaniu, które pan sprzedał jest informacja „tylko dla dorosłych” – zwrócił uwagę Maciej Dopierała, reporter Uwagi!

- No to nie dostaliśmy takiej informacji. (…) Szczerze nie mam nic na swoje usprawiedliwienie – odpowiedział sprzedawca.

„Myślę, że połowa mojej klasy próbowała albo to bierze”

Rodzice najczęściej są nieświadomi, jakim zagrożeniem są saszetki nikotynowe. A w Polsce sprzedaje się ich około 200 milionów rocznie. Nikt nie bada, ile trafia do dzieci, ale problem może być ogromny.

- To jest takie popularne ze względu na łatwość użycia i to, że tego za bardzo nie widać. Nie zostawia żadnych widocznych śladów, jak np. dym – mówi nam nastolatek i dodaje, że on sam zaczął używać snusów na wycieczce klasowej.

Chłopak dodaje, że używa od 1 do 2 snusów dziennie, ale zdarza się, że w dni, kiedy nie ma zbyt wiele zajęć – nawet 6.

- To jest w szkole bardzo popularne. (…) Myślę, że nawet połowa mojej klasy próbowała albo to bierze – mówi nastolatek.

- O snusach dowiedziałam się z Tiktoka. Ludzie tam pisali, że to jest fajne, więc stwierdziłam, że warto spróbować – opowiada nam nastoletnia Marta. I dodaje: - Pierwszy raz wzięłam w domu, jak miałam 13 lat, w moje urodziny. A jak już brałam tego więcej, to zdarzało mi się brać to też w szkole, na lekcjach. Dawało to adrenalinę i jakąś zabawę.

Nastolatka dodaje, że w jej przypadku branie snusów skończyło się źle.

- Przedawkowałam, wzięłam za dużo i to było za dużo dla mojego organizmu. Wzięłyśmy po dwa i po prostu zemdlałyśmy – mówi dziewczyna i dodaje, że po tej sytuacji przestała używać snusów.

- Wiem, że to jest złe i tego nie biorę – mówi.

Ministerstwo Zdrowia reaguje na snusy

Jak z problemem snusów wśród dzieci walczy polski rząd? Idziemy o to zapytać w Ministerstwie Zdrowia.

- Ministerstwo wprowadza ramy prawne, czyli zakaz sprzedaży takich woreczków osobom poniżej 18. roku życia oraz przygotowaliśmy ustawę, która zakazuje sprzedaży woreczków innych niż o smaku tytoniowym - mówi Jacek Gołąb z Ministerstwa Zdrowia.

- Przygotowaliśmy też nowelizację, która reguluje również to, jak wyglądają opakowania, żeby nie zachęcały dodatkowo do zażywania – dodaje minister Gołąb.

Matka 13-latka przestrzega przed snusami

Pani Karolina, mama 13-latka, który trafił do szpitala po zażyciu snusa, mówi, że od tego momentu dużo rozmawiała z synem.

- Było dużo emocji – i jego, i moich. On się czuje winny, ale moim zdaniem odpowiedzialni są dorośli, np. człowiek, który mu to sprzedał. Uważam, że to my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za to, do czego dostęp mają nasze dzieci – mówi.

- To nie wygląda jak używka, jak coś niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że to może przyciągać młode osoby. Kolorowe, pachnie. To w ogóle nie powinno być dopuszczone – uważa pani Karolina.

Mama hospitalizowanego 13-latka ustaliła, gdzie zostały sprzedane woreczki nikotynowe, przez które jej syn trafił do szpitala.

Idziemy sprawdzić, czy nieletni dalej mogą tam kupić bardzo mocne snusy z toksyczną dla nich zawartością nikotyny. Tym razem o pomoc w prowokacji poprosiliśmy 15-letnią Martę.

- Ja jestem matką dziecka, które po ośmiu dobach wyszło ze szpitala, dlatego że państwo w tym miejscu sprzedają ten produkt nieletnim. Czy państwo wiedzą, jakie to jest niebezpieczne? – pytała matka chłopca sprzedawców.

- My nie sprzedajemy snusów dzieciom. Tu stał taki menel, może, nie wiem, czy on… - zaczął tłumaczyć sprzedawca.

- Muszą sobie państwo zdawać sprawę z tego, jaką krzywdę państwo wyrządzają rodzicom, a przede wszystkim dzieciom – dodała mama 13-latka.

- Chciałabym przede wszystkim, żeby rodzice mieli się na baczności. Jak zauważą jakieś kolorowe pudełeczko, którego nie znają, to powinni się zainteresować, bo może znajdować się w nim coś bardzo niebezpiecznego – kończy pani Karolina.

podziel się:

Pozostałe wiadomości