Wszystkie reportaże można znaleźć na naszej stronie internetowej.
Przed sądem w Londynie trwa proces ojca brutalnie zamordowanej, 10-letniej Sary - córki Polki i Pakistańczyka, któremu przygląda się nasza reporterka Agnieszka Madejska. Z ustaleń prokuratury wyłania się przerażający obraz. Córka Polki była cała pobita i poraniona. Biegły patolog znalazł ponad 70 różnych obrażeń zewnętrznych. Stwierdził też urazy mózgu, ślady wiązania i duszenia. Na ciele dziecka była duża wypalona rana. Pasuje do niej znalezione w domu żelazko. Krew Sary była na podłodze w kuchni, kiju do krykieta, a nawet na odkurzaczu. Biegli znaleźli też na skórze dziewczynki ślady ludzkich ugryzień. Na podstawie wycisków zębów ustalili, że na pewno nie zrobił tego ojciec i wujek Sary, ani też jej starszy brat. Na takie badanie nie zgodziła się tylko macocha dziewczynki.
- Podejrzewam, że macocha też była oprawcą, ale ona, tak jak Olga [matka Sary - przyp. red.], też była bita. Podejrzewam, że ona swoją frustrację wyładowywała na Sarze – mówi babcia Sary.
- Podejrzewam, że jest na równi z ojcem Sary, to nie ludzie, to bestie – zaznacza.
>>> Gdzie jest Beata Klimek? „Moim marzeniem jest, by mama wróciła” <<<
Minął miesiąc od zginięcia 47-letniej Beaty Klimek. Reporter Uwagi! wrócił do miejscowości, w której kobieta widziana była po raz ostatni. Co udało się ustalić?
Tajemnicze zaginięcie Beaty Klimek ma początek w domu, w którym mieszkała z dziećmi. O godz. 7:05, jak pokazał monitoring, kobieta wyszła na przystanek autobusowy, z którego jej dzieci jechały do szkoły. Tam 47-latka spotkała jedną z mieszkanek wsi, panią Krystynę.
- Nie było ważniejszych osób w jej życiu niż dzieci. Nie uwierzę nigdy, że porzuciłaby dzieci i odeszła bez słowa – mówi przyjaciółka kobiety.
- Jej mąż przyjeżdża teraz tutaj ze swoją nową kobietą. Przyjeżdża dzień w dzień, wcześniej tak nie było, przyjeżdżał tylko na weekendy. Sąsiedzi mówią, że on wynosi już rzeczy z mieszkania cioci. Co może myśleć sobie osoba, która wynosi rzeczy z mieszkania zaginionej kobiety? Że już nie wróci? – dodaje siostrzenica zaginionej.
>>> Dostaje mandaty za nie swoje przewinienia. "Boimy się kolejnych wezwań" <<<
Pan Michał dostaje mandaty za przewinienia, których nie popełnił. Poszedł na policję i do sądu, by udowodnić, że ktoś ukradł jego tożsamość. Niestety, niewiele wskórał. Czy uda się pomóc?
- Dowiedziałem się, że na mandacie jest mój podpis, którego nie składałem. Odwołałem się do komendy w Kamieniu Pomorskim. A komenda przekierowała mnie do sądu w Świnoujściu. Oni wszczęli postępowanie. Po około miesiącu dostałem odpowiedź, że sprawca nie został wykryty i postępowanie jest umorzone – opowiada pan Michał.
- Wydaje się to proste. Idzie się na policję, zgłasza się problem i wtedy nam ktoś pomaga. A tu, niestety, tylko dostajemy pisma z odmową. Mam ogromny żal do służb, bo co mamy zrobić, by udowodnić, że to nie był mój mąż? – pyta jego żona.
Autor: as
Reporter: Daria Górka