Wszystkie polecane reportaże można znaleźć na naszej stronie internetowej.
Ulicami Lubina przeszedł marsz milczenia w hołdzie 16-letniej Julii. Zaszczuta nastolatka - odebrała sobie życie. Rodzice dziewczyny od dawna zgłaszali szkołom i instytucjom, że dzieje się źle.
Problemy Julii zaczęły się już szkole podstawowej. Pandemia przeniosła naukę do internetu. Zdalne lekcje trwały, a w tle młodzież rozmawiała na czacie, powoli odnajdując kozła ofiarnego, na którym można było skupić swoją uwagę. Wrażliwa, nieśmiała dziewczynka idealnie wpisywała się w tę rolę, a rówieśnicy byli coraz bardziej okrutni, już nie tylko w internecie.
- Ona była strasznie hejtowana. Za buty, rzęsy, praktycznie za wszystko – usłyszeliśmy od młodzieży pod szkołą, do której chodziła Julia.
- Nawet po śmieci w sieci poszły na nią obelgi. Wyśmiewano się z jej śmierci. To straszne – ubolewa ojciec nastolatki.
Dlaczego instytucje nie zareagowały, gdy 16-latce działa się krzywda, zanim było za późno?
>>> Nie żyje roczny Grześ z Bydgoszczy. „Na pewno coś zawiodło, pytanie co” <<<
Nie żyje roczny Grześ z Bydgoszczy. Matka chłopca i jej partner usłyszeli już zarzuty. Kobieta od lat była znana kuratorom sądowym i pracownikom socjalnym. Jak to możliwe, że nie udało się ochronić dziecka? - Obrażenia były tak zaawansowane, że mimo wdrożenia szybkiego i właściwego leczenia niestety zmiany postąpiły tak dalece, że nie można było uratować dziecka – tłumaczy doktor Piotr Brzeziński.
Grześ był czwartym dzieckiem Katarzyny B. Kobieta ma 31 lat, troje starszych dzieci ma ze związków z trzema partnerami. O tym, jak zajmowała się czwórką dzieci, gdy mieszkała jeszcze z ojcem Grzesia, opowiedzieli nam sąsiedzi.
- Tak naprawdę nie zajmowała się nimi, kompletnie. Dzieci same biegły po osiedlu i prosiły sąsiadów o jedzenie. Mówiły, że „mama nie gotuje, mama krzyczy”. Chodziły brudne i gołe. Latem biegały kompletnie gołe – słyszymy.
- Jak przyszły i grzebały w śmietniku, to ręce opadały. Powiedziałam, że tak nie może być, żeby dziecko przyszło do sąsiada i grzebało w śmietniku. Zgłaszaliśmy to wszyscy tutaj, anonimowo. Wiem, że dużo sąsiadów robiło interwencje - dodaje.
Masakra w centrum Warszawy. Rodzice dźgali się między sobą nożami w mieszkaniu pełnym dzieci! Wcześniej, przez kilka lat, sąsiedzi zgłaszali różnym służbom, że w jednej z rodzin dzieje się bardzo źle.
- Wybiegłam na balkon i zapytałam, co się dzieje. Odkrzyknęła kobieta: „Zabiłam go. Dźgnął mnie. Pomocy!”. Zadzwoniłam po policję, a po chwili moja córka powiedziała, że widzi nogi człowieka leżące w mieszkaniu – opowiada pani Monika.
Okazało się, że na korytarzu siedzi zakrwawiona kobieta, a za drzwiami jej mieszkania leży zakrwawiony mężczyzna. Świadkami dramatu było pięcioro dzieci.
- Wzięłam rocznego chłopca na ręce i zaczęłam go uspokajać, 8-letnia dziewczynka powiedziała mi, że tata wkurzył się na mamę i tata chciał ją zabić – opowiada córka pani Natalii.
Autor: as
Reporter: Daria Górka