Biegli znaleźli u Sary ponad 70 różnych obrażeń. W Londynie trwa proces ojca zamordowanej 10-latki

Proces w Londynie
W Londynie trwa proces ojca zamordowanej 10-latki
Przed sądem w Londynie trwa proces ojca brutalnie zamordowanej, 10-letniej Sary - córki Polki i Pakistańczyka. Okazuje się, że na ciele dziewczynki znaleziono ponad 70 obrażeń.

- Policja Surrey, jak mogę pomóc?

- Halo.

- Halo. Czy wszystko w porządku?

- Zgodnie z prawem ukarałem moją córkę, a ona zmarła.

- Potrzebuję, żeby się pan uspokoił, bo nie rozumiem, co pan mówi. Pana córka umarła?

- Zabiłem córkę. Zabiłem moją córkę.

To zapis wstrząsającej rozmowy, w której ojciec przyznaje się zabicia córki. Nagranie odtworzono podczas procesu, który toczący się teraz w Londynie. Razem z mężczyzną na ławie oskarżonych o brutalne morderstwo 10-letniej córki zasiadają macocha dziewczynki i jej wujek.

Proces odbywa się w Centralnym Sądzie Karnym w Londynie. W miejscu, gdzie proceduje się w sprawach najcięższych przestępstw kryminalnych, do których dochodzi w Wielkiej Brytanii.

Reporterce Uwagi! pozwolono wejść na salę sądową i obserwować proces.

Proces w Londynie
Proces w Londynie

Salę sądową możemy pokazać tylko na rysunkach. Rejestrowanie obrazu i dźwięku jest surowo zabronione.

Na posiedzeniach prokurator przedstawiał sędziemu i ławie przysięgłych zebrane przez śledczych dowody świadczące o tym, że Sara była ofiarą długotrwałej i wyjątkowo okrutnej przemocy.

Kiedy 10-latka zmarła w domu swojego ojca pod Londynem, nikt z dorosłych domowników nie wezwał pomocy. Życie w rodzinie miało się toczyć, jakby nic się nie wydarzyło. W dniu śmierci Sary jej ojciec i macocha mieli zabrać swojego rocznego synka na wizytę u lekarza.

Śmierć 10-letniej Sary spod Londynu

Sara i jej o trzy lata starszy brat to owoc polsko-pakistańskiego małżeństwa Olgi i Urfana. Po rozstaniu pary prawo do opieki nad rodzeństwem brytyjski sąd przyznał ojcu. Mężczyzna mieszkał z bratem. W tym samym domu żyła też nowa partnerka ojca Sary i jej czworo dzieci.

W dniu śmierci dziewczynki jej starszy brat o 19:38 wysłał wiadomość do kolegi: „Cześć! Pilne. Moja siostra właśnie zmarła”.

Niecałe pół godziny później macocha Sary zadzwoniła do biura podróży i pytała o loty do Pakistanu. Dopiero po wylądowaniu w Islamabadzie, ojciec Sary dzwoni pod brytyjski numer alarmowy i informuje o śmierci dziecka.

Policja przy zwłokach 10-letniej córki Polki znalazła ręcznie zapisane kartki. Biegli potwierdzili, że to pismo ojca Sary.

„To ja, Urfan zabiłem moją córkę, bijąc ją. Uciekam, bo się boję, ale obiecuję, że się poddam i poniosę karę. Przysięgam na Boga, że nie miałem zamiaru jej zabić, ale straciłem panowanie nad sobą”.

Ścigani przez policję ojciec dziewczynki, jej macocha i wujek, dopiero po miesiącu wyszli z kryjówki w Pakistanie i wrócili samolotem do Londynu.

Sara od dawna była ofiarą przemocy?

Z ustaleń prokuratury wyłania się przerażający obraz. Córka Polki była cała pobita i poraniona. Biegły patolog znalazł ponad 70 różnych obrażeń zewnętrznych. Stwierdził też urazy mózgu, ślady wiązania i duszenia. Na ciele dziecka była duża wypalona rana. Pasuje do niej znalezione w domu żelazko. Krew Sary była na podłodze w kuchni, kiju do krykieta, a nawet na odkurzaczu. Biegli znaleźli też na skórze dziewczynki ślady ludzkich ugryzień. Na podstawie wycisków zębów ustalili, że na pewno nie zrobił tego ojciec i wujek Sary, ani też jej starszy brat. Na takie badanie nie zgodziła się tylko macocha dziewczynki.

Na sali sądowej ojciec Sary wydawał się bardzo zdenerwowany i wystraszony. Z kolei macocha sprawiała wrażenie osoby spokojnej i starającej się panować nad emocjami. A wujek 10-latki wyglądał na nieobecnego, jakby nie docierało do niego to, co dzieje się na sali.

Emocje sięgnęły zenitu, kiedy zaczął zeznawać ojciec dziewczynki.

Mężczyzna zrzuca winę za śmierć Sary na jej macochę. Mówi, że to ona była w ich rodzinie sprawcą przemocy, której ofiarą wielokrotnie miał być również on sam. Po przyjściu do domu miał zobaczyć nieruchomo leżącą na łóżku córkę. Macocha miała mu powiedzieć, że dziewczynka już nie żyje. I że zrobił to jej starszy brat. Mężczyzna miał się bać, że jego syn pójdzie do więzienia.

„To nie ludzie, to bestie”

W takie tłumaczenia nie wierzy babcia Sary, która zgodziła się porozmawiać z nami przez telefon.

- Nie mogę pojąć, że on próbuje się w ten sposób bronić. To on był tym, który znęcał się nad rodziną. Znam Urfana, on mówi bardzo dobrze po polsku. Pasuje tu polskie przysłowie: Tonący brzytwy się łapie – uważa kobieta.

- Podejrzewam, że macocha też była oprawcą, ale ona, tak jak Olga, też była bita. Podejrzewam, że ona swoją frustrację wyładowywała na Sarze – dodaje babcia Sary.

- Podejrzewam, że jest na równi z Urfanem, to nie ludzie, to bestie – zaznacza babcia Sary.

Ogrom cierpień córki Polki ujawniają wiadomości, które macocha wysyłała do swojej siostry. Z treści wynika, że jej największym zmartwieniem było ukrywanie obrażeń, gdy Sara miała być poza domem.

„Urfan pobił Sarę. Cała w siniakach, dosłownie czarna. Biedna dziewczyna, nie może chodzić. Nie wiem, jak to zakryć. Nie mogę wystać jej do szkoły w takim stanie”.

Sara któregoś dnia zaczęła chodzić do szkoły w hidżabie, islamskim nakryciu głowy. Chusta zakrywa też części jej twarzy, ale i tak nauczycielki zauważyły rany i siniaki. Wezwana do szkoły macocha mówiła, że to od długopisu. Później ojciec Sary przysłał maila, informując, że córka przechodzi na nauczanie domowe.

Wstrząsające odkrycie – taśmy, worki i krew 10-latki

Zdumienie śledczych badających sprawę śmierci Sary, wywołała historia zakupów internetowych macochy dziewczynki. Kobieta wiele razy kupowała duże ilości rolek taśmy klejącej. Zagadka wyjaśniła się, gdy policjanci znaleźli w domu folie okręcone taśmą. Prokurator nie ma wątpliwości, że były nakładane na głowę i twarz Sary. Jest na nich krew i ślina 10-latki, a także odciski palców jej ojca.

- W tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, zawsze jest tylko jedno pytanie – dlaczego? Dlaczego to dziecko, dlaczego w taki sposób? Dlaczego służby nie zareagowały? Dlaczego nie było policji? Dlaczego sąsiedzi nic nie widzieli? Na końcu tego procesu będzie kara. Usłyszymy o ciągu zdarzeń, zupełnie jak w katastrofie lotniczej. Ale chyba nigdy nie będziemy znać odpowiedzi na pytanie – dlaczego? – mówi Maciej Woroch, korespondent Faktów TVN w Londynie.

- Nie mogę tego zrozumieć. Ile Sara musiała przejść. Po tym, co oni jej zrobili, musiała bardzo cierpieć. Jak można być takim zwyrodnialcem? – pyta babcia 10-latki.

Podczas procesu niektórzy zastanawiają się, dlaczego na miejscu nie ma matki czy babci dziewczynki.

- Jak mamy tam siedzieć i słuchać tego wszystkiego? Przecież już przechodzimy piekło. Nikt z nas nie dałby rady. Ja jako babcia, już w tej chwili jestem wykończona psychicznie, a proszę sobie wyobrazić, jak czuje się Olga, która pochowała własne dziecko. Siedzieć tam i patrzeć w ich twarze…, ja bym chyba nie wytrzymała. To są rany, które nigdy się nie zagoją – kwituje babcia Sary.

podziel się:

Pozostałe wiadomości