W poniedziałek w Uwadze! wyemitowaliśmy reportaż o tragedii, która wydarzyła się pod Łodzią. Dawid M. jechał za autem pani Anny, potem zaczął celowo uderzać w samochód. Za trzecim razem auto przekoziołkowało i wpadło do rowu. Ale to nie był koniec, po chwili Dawid M. zaczął strzelać. Partner pani Anny zaczął uciekać, M. go dogonił i zastrzelił.
Zobacz reportaż Uwagi! o tragedii pod Łodzią>>>
Wcześniej, półtora tygodnia przed tragedią. Dawid M. groził partnerowi pani Anny bronią.
- Dawid wyciągnął pistolet i powiedział: "Sk… zaj… cię!" Darł się. Adam powiedział: "no to wal". I się odwrócił. Tamten schował pistolet. Następnego dnia pojechaliśmy zgłosić to na komisariacie w Głownie i koniec tematu. To było półtora tygodnia temu – zaznacza Anna.
- On nie wyjechał, nie schował się pod ziemię. Poruszał się tutaj, funkcjonował. Jakby chcieli, toby go złapali. I tej tragedii by nie było – uważa kobieta.
Ponadto z relacji pani Anny wynika, że policja po dachowaniu samochodu i ataku Dawida M. nie angażowała się w szukanie jej partnera, który mógł jeszcze żyć.
Po naszym reportażu, rzecznik łódzkiej prokuratury zapowiedział, że śledczy sprawdzą prawidłowość działań policji.
- Będziemy prowadzić postępowanie dotyczące ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji. W kręgu naszego zainteresowania są zarówno działania podejmowane na miejscu zdarzenia, jak i te, które podjęte zostały w związku z zawiadomieniem o kierowaniu gróźb karalnych z użyciem broni – mówił w TVN24 Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
- Na wnioski jest jeszcze zbyt wcześnie, musimy zebrać niezbędny materiał dowodowy. Prześledzić skrupulatnie wszystko to, co działo się na miejscu zdarzenia, a także przeanalizować działania, które podejmowała policja po uzyskaniu zgłoszenia dotyczącego kierowania gróźb karalnych z użyciem broni - dodał prokurator Krzysztof Kopania.
Autor: wg