33-letnia pani Dorota trafiła w 20. tygodniu ciąży do szpitala w Nowym Targu z powodu odpłynięcia wód płodowych. Trzy dni później zmarła z powodu wstrząsu septycznego.
Jak podaje Prokuratura Okręgowa w Katowicach, prowadzono śledztwo dotyczące tego, czy wobec pani Doroty „doszło do zaniechania podjęcia prawidłowych czynności diagnostyczno-terapeutycznych, które doprowadziło do śmierci pacjentki”.
Jak czytamy w komunikacie, biegli mieli negatywnie ocenić działania lekarzy, co poskutkowało postawieniem zarzutów trzem z medyków - specjalistom w dziedzinie ginekologii i położnictwa.
Dwoje lekarzy usłyszało zarzut narażenia kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Trzecia z oskarżonych osób dodatkowo usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci ciężarnej.
Jak informuje prok. Izabela Knapik, podejrzani nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień oraz odpowiedni na pytania.
Grozi im od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Co działo się z panią Dorotą w szpitalu w Nowym Targu?
Reporterom Uwagi! udało się porozmawiać z rodziną 33-letniej pani Doroty. Jak mówili, ostatni kontakt z kobietą mieli wieczorem przed jej śmiercią. Około godziny 21 miała napisać im, że źle się czuje, wymiotuje i ma dreszcze.
Z dokumentacji medycznej nie wynika, co działo się potem przez całą noc. O 5:20 rano następnego dnia była już w ciężkim stanie.
- Rano zadzwoniła do mnie pielęgniarka, że stan żony się pogorszył. Poprosiła o natychmiastowy przyjazd. Myślałem, że stało się coś z dzieckiem, ale tego się nie spodziewałem – podkreśla mąż pani Doroty.
USG wykazało obumarcie płodu, kobietę przewieziono na oddział intensywnej terapii. Według dokumentacji medycznej, miała już wówczas siną i zimną skórę. Była głęboko nieprzytomna. O 7:16 nastąpiło zatrzymanie krążenia. Śmierć nastąpiła o godz. 9:38.
- To był bardzo wczesny etap ciąży z punktu widzenia szans jej utrzymania. Po odejściu wód płodowych, zdaniem lekarzy, szanse na donoszenie ciąży są minimalne. Jednocześnie dramatycznie rośnie ryzyko infekcji wewnątrzmacicznej – podkreśla mec. Jolanta Budzowska, pełnomocnik rodziny pani Doroty. I dodaje: - Nie wiem, na co czekali lekarze.
Autor: as