Polacy polowali w Afryce na nosorożce. Teraz tłumaczą się przed polskim sądem. Kto na tym zarabiał?

Polacy polowali w Afryce na nosorożce. Teraz tłumaczą się przed polskim sądem
Polacy polowali na nosorożce w Afryce. Teraz tłumaczą się przed sądem
Co mają wspólnego polscy myśliwi, afrykańskie polowania i nielegalny handel rogami nosorożców? Choć sprawa początkowo wydawała się nieprawdopodobna, okazało się, że dla niektórych może być to złoty interes i milionowe zyski.

- Pan P. zaproponował mi polowanie na nosorożca po okazyjnej cenie. Sprecyzował, że mniej więcej za 50 procent. Kwota i tak była wysoka, bo to miało być około 35 tys. dolarów. Krótko przed wyjazdem powiedział, że to może być jeszcze taniej, ale warunek jest taki, że rogi z tego nosorożca on zatrzymuje, a ja zatrzymuję skórę. Stało się, jak się stało. Nie wiedziałem, że z tego będą takie problemy – mówił przed sądem jeden z mężczyzn, który uczestniczył w polowaniu w Afryce.

Przed Sądem Rejonowym w Warszawie obserwujemy wyjątkowy proces. Na ławie oskarżonych zasiedli myśliwi, którym prokuratura zarzuca udział w nielegalnym handlu trofeami z rogów nosorożców.

Polacy polują na nosorożce w Afryce

Choć polowania na nosorożce wydają się z polskiej perspektywy czymś bardzo odległym, to właśnie Polacy pobili światowy rekord w sprowadzaniu tych trofeów z Afryki. Przykuło to uwagę śledczych.

- Pracowałem w pionie dochodzeniowo-śledczym w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Opolu. O sprawie dowiedziałem się od swojego przełożonego. Poinformował mnie o tym, że będę prowadził postępowanie związane z przemytem rogów nosorożców - mówi Krzysztof Ziewiecki, emerytowany policjant dochodzeniowo-śledczy.

- Zwróciliśmy uwagę na niepokojącą zależność, że cena polowania na nosorożca jest naprawdę wysoka. Rocznie stać na to dwóch Niemców, jednego Hiszpana, trzech Amerykanów, może jednego Brytyjczyka, jednego Duńczyka i… 15 Polaków - opowiada Andrzej Kapel, biegły ds. gatunków zagrożonych wyginięciem.

- Nielegalny handel rogami nosorożca w Polsce na pierwszy rzut oka mógł wydawać się nieprawdziwy, ale okazało się inaczej - mówi Karol Wolnicki z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Handel rogami nosorożców

Los nosorożców w Afryce jest wyjątkowo dramatyczny. W latach 60. te zwierzęta zostały niemal całkowicie wybite przez kłusowników. By ratować cały gatunek, rząd RPA zdecydował się na przeniesienie części nosorożców do prywatnych strzeżonych parków.

Dziś mimo krytycznej sytuacji całego gatunku, myśliwi mogą legalnie zabijać nosorożce dla trofeów. Polowania w RPA odbywają się na terenie prywatnych rezerwatów i podlegają ścisłym regulacjom. Zdobytych na polowaniu trofeów, czyli rogów nosorożców, nie wolno sprzedawać.

Polskie śledztwo zaczęło się w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Na rosnącą liczbę polskich myśliwych, którzy sprowadzili rogi nosorożców z Afryki, zwrócił uwagę Karol Wolnicki, specjalista z departamentu ochrony przyrody.

- Gdy zaczęliśmy rozpytywać o to, co się dzieje z tymi trofeami, które przyjeżdżają do Polski, okazało się, że rzeczywiście rogi giną – mówi Andrzej Kapel, biegły ds. gatunków zagrożonych wyginięciem.

- Zaczęliśmy jeździć po myśliwych, którzy mieli posiadać takie trofea. Pierwszy, u którego byliśmy, posiadał oryginalne rogi. Przy kolejnych osobach, u których byliśmy, okazywało się, że zamontowane w medalionie rogi były wykonane ze styropianu i pokryte farbą. Było widać, że jest to lekkie, puste – opowiada Kapel.

Sztuczne trofea, które policja znalazła u myśliwych, miały zmylić śledczych i zniechęcić policję do dalszego prowadzenia tej pozornie błahej sprawy. Myśliwi liczyli na to, że nikt nie będzie dociekać, co stało się z prawdziwymi rogami, które przywieźli z Afryki.

Ile kosztuje róg nosorożca?

Tymczasem jedno trofeum na czarnym rynku może osiągnąć cenę prawie miliona złotych.

- Cena 1 kilograma rogu nosorożca to było od 30 do 60 tys. dolarów za kilogram – mówi Karol Wolnicki z Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Popyt na rogi nosorożców wynika głównie z ich zastosowania w tradycyjnej medycynie w Azji. W Chinach róg nosorożca to lek na potencję, gorączkę czy kaca. A Wietnamczycy wręcz wierzą, że proszek z rogu nosorożca ma magiczną moc.

- Trafiliśmy do człowieka, który nie miał tych rogów i zaczął nam wyjaśniać, co się z nimi stało, kto je przejmował. W ten sposób trafiliśmy do głównego sprawcy, do Grzegorza P., który od wielu lat zajmował się prowadzeniem biura polowań. Zajmował się też preparacją trofeów myśliwskich. No i organizował wyjazdy do Afryki na polowania na różne zwierzęta – opowiada Krzysztof Ziewiecki, emerytowany policjant dochodzeniowo-śledczy.

- Pierwsze osoby, z którymi pojechał na polowanie, to byli jego znajomi z najbliższego otoczenia. Osoby, które nigdy wcześniej nie jeździły na takie polowania do Afryki i chyba nawet nie byłoby ich stać na taki wyjazd. P. ten wyjazd im zasponsorował. Na miejscu za kilku z nich nawet osobiście oddawał strzały – mówi dalej Ziewiecki.

Kto jeździł na polowania do Afryki?

Odnaleźliśmy pseudomyśliwych, którzy pojechali na polowanie do Afryki z Grzegorzem P.

- Ja nie jestem w ogóle myśliwym. To miała być przygoda mojego życia, a wyszło mi to wszystko bokiem – mówi dziennikarce Superwizjera mężczyzna. I dodaje: - Wytłumaczono mi, że w Afryce nie wymagano członkostwa w Polskim Związku Łowieckim. Polowanie było legalne, a drugi etap to było sprowadzenie trofeum, ale w tym to już się nie orientowałem.

Mężczyzna przyznał, że polowanie było darmowe.

Grzegorz P. na polowania do Afryki zabrał też swojego szwagra. Mężczyzna powiedział jednak dziennikarce Superwizjera, że nic na ten temat nie wie.

Redakcja Superwizjera dotarła do materiałów ze śledztwa dotyczącego polskich myśliwych. Co zaskakujące wśród oskarżonych o nielegalne pozbycie się trofeum, są też profesjonalni i zamożni myśliwi, którzy również dali się skusić na tańszy wyjazd do Afryki na polowanie w zamian za trofeum.

Jednym z nich jest Sławomir L., przedsiębiorca i znany w środowisku łowieckim myśliwy. Nie przyznał się do układu z Grzegorzem P.

- Ja jestem myśliwym, a nie handlarzem. Dla mnie myślistwo to jest pasja, a nie jakieś hobby zabijania. Zgłosiłem na policję, że nie otrzymałem tego trofeum, a mija już chyba trzy lata. Mam tylko zdjęcie z tym rogiem i już później go nie widziałem – twierdzi Sławomir L.

Kto zarabiał na nielegalnym handlu rogami nosorożców?

Inni pseudomyśliwi zwerbowani przez Grzegorza P. przyznali się do winy. Teraz są świadkami w sprawie karnej preparatora.

- Ja się z nim umawiałem na kopię, dlatego nie płaciłem za odstrzał tego nosorożca. Pan P. zabierał ten oryginalny „nos”, a myśliwym dawał z plastiku – przyznał przed sądem jeden z nich.

Grzegorz P. wszystkie trofea sprzedał grupie Wietnamczyków z targu na Wólce Kosowskiej koło Warszawy. Rogi z Polski do Wietnamu miał dla nich przemycać m.in. wietnamski konsul.

Prokuraturze z Opola nie udało się jednak tego potwierdzić ani namierzyć organizatorów całego procederu czy samych trofeów z rogów nosorożców.

- Osoby te są poszukiwane listami gończymi. Natomiast miejsce ich pobytu nie jest znane, stąd też postępowanie przeciwko nim jest zawieszone - informuje Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Przed sądem stanął tylko jeden Wietnamczyk, to Van Ch., pseudonim Wujek. Jest już na emeryturze i nie ukrywał się. Przyznał się do pośredniczenia w handlu rogami. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i karę grzywny.

Prokuratura obliczyła, że czarnorynkowa wartość 125 kg rogów nosorożców, który sprowadził do Polski Grzegorz P., mogła wynosić nawet 25 milionów złotych.

Grzegorz P.: To było więcej kłopotów niż tego całego zarobku

Grzegorz P. przyznał się do organizacji pseudopolowań. Nie chciał rozmawiać przed kamerą. O nosorożcach miał jednak dużo do powiedzenia.

- Ja to na patrzę jak myśliwy. Jaki to tam był zarobek dla mnie? W sumie się okazało, że to więcej kłopotów niż tego całego zarobku – śmieje się Grzegorz P.

- Nie żałuję się, że polowałem, ale że dałem się wkręcić tym Wietnamczykom w takie historie – dodaje.

- Dlaczego miałoby mi być szkoda nosorożców. Dla takiego nosorożca to jest wszystko jedno, czy on zawiśnie na ścianie u jakiegoś konesera, czy zostanie zjedzony przez Wietnamczyka – przyznał mężczyzna.

***

- Dla nich największą karą byłoby zabranie pozwolenia na broń. A tego pozwolenia im nie zabrano i wszystko jest po staremu, wszyscy są zadowoleni. Dalej jeżdżą na polowania, bawią się i realizują swoje marzenia, żeby zdobyć najlepsze trofeum – podsumowuje gorzko Krzysztof Ziewiecki, emerytowany policjant dochodzeniowo-śledczy.

Kto zarabia na tym nielegalnym procederze? Więcej o tym już dziś wieczorem w Superwizjerze o godz. 23.45 na antenie TVN.

podziel się:

Pozostałe wiadomości