„50 stopni, żołądek się gotuje”. Operator dźwigu pokazał jak się pracuje w upale

TVN UWAGA! 296303
Pracują w małych, oszklonych kabinach, kilkadziesiąt metrów nad ziemią, często bez klimatyzacji. Jeden z operatorów dźwigów opowiedział w sieci o warunkach zatrudnienia. I zapłacił za to wysoką cenę.

Tomasz Klarkowski to operator dźwigu, który niedawno opublikował w internecie film pokazujący trudy tej pracy podczas upałów.

- Godzina 9:00. Mam już 40 stopni (w kabinie) i wyglądam, jak wyglądam. O godzinie 13-14 będzie tu około 50 stopni Celsjusza, jak nie więcej. W takiej temperaturze człowiek może zasłabnąć - tymi słowami Klarkowski zaczyna swój film.

Nagranie obejrzało ponad 700 tysięcy osób.

- Na budowie pracuję prawie całe życie, od czterech lat na dźwigu. Doświadczyłem na własnej skórze tego, jak pracują budowlańcy. Myślałem, że jako operator będę miał troszkę lżej. Że to bardziej odpowiedzialna, spokojniejsza i lepiej płatna praca. W rzeczywistości jest inaczej. To jeszcze gorsze bagno niż na ziemi – kwituje Tomasz Klarkowski.

Obowiązkowe wyposażenie kabiny żurawia nie jest skomplikowane. To m.in. radio, termometr, wiatromierz i klimatyzator dla zapewnienia odpowiedniej temperatury, która nie powinna być wyższa niż 28 stopni. Niestety, realia niejednokrotnie wyglądają zupełnie inaczej. Praca na dźwigu, w rozgrzanej kabinie często kończy się zasłabnięciami pracowników a nawet śmiercią.

„Miałem mroczki przed oczami”

O tym jak groźne są upały przekonał się w ubiegłym roku jeden z operatorów żurawia w Krakowie. Mężczyzna zasłabł w kabinie trakcie pracy. Na pomoc ruszyli mu koledzy z innych żurawi i przy pomocy zbiornika na beton ściągnęli go na dół. W kolejnym przypadku, tym razem w Warszawie, poszkodowanemu pomogli strażacy. Nie bez znaczenia było to, że budowa była prowadzona tuż obok siedziby grupy wysokościowej straży pożarnej.

Ale upał i rozgrzana kabina, to nie jedyne niebezpieczeństwa. Ryszard Kawa ponad 30 lat pracował na żurawiach. Zginął w 2016 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiadomo, że wbrew dobrym praktykom nie monitorowano jego zejścia na dół. Jego ciało tuż pod kabiną żurawia znalazł syn, który też pracuje w tym zawodzie.

- Rano zadzwoniła do mnie mama, że tata nie wrócił na noc do domu. Pojechałem na budowę. Podszedłem pod żurawia i zobaczyłem, że tata leży na konstrukcji. Wbiegłem szybko do góry, ale było już za późno – mówi Dariusz Kawa, operator dźwigu i dodaje: Dwa razy miałem problem na dźwigu, ale w samą porę zszedłem. Miałem mroczki przed oczami i zawroty głowy.

Jego zdaniem Klarkowski wreszcie pokazał, jak ciężka jest praca operatorów dźwigu.

- W końcu ktoś zbuntował się i odezwał. Wbił kij w mrowisko – dodaje.

Konsekwencje

Jednak pan Tomasz poniósł konsekwencje szumu medialnego wokół nagrania. Mężczyzna pracujący na tzw. zlecenie nie został co prawda zwolniony, ale jednocześnie dowiedział się, że nie ma dla niego pracy.

- Nikt za mnie nie pracuje, ale budowa może nie chce rozgłosu – mówi Klarkowski.

- Nie zdziwiło mnie, że go zwolnili. Taka rola tych pośredników, pracodawców, że jak mają takiego delikwenta, co narzeka, to trzeba go zutylizować, żeby mieć spokój, czyli go zwolnić – mówi Dariusz Kawa.

Właściciel firmy, w której do niedawna pracował Klarkowski, nie chciał spotkać się z nami. Przesłał odpowiedzi na pytania zadane na piśmie, zastrzegając, że nie zgadza się na podanie nazwy przedsiębiorstwa. Napisał, że za bezpieczeństwo na budowie odpowiadają wykonawcy, którym wynajmuje żurawie. Ponieważ nie dostaje sygnałów o nieprawidłowościach, zakłada, że prace prowadzone są zgodnie z prawem.

„Nie żałuję”

Nadzór budowlany zapewnia, że stale prowadzi kontrolę.

- Jest bardzo wiele dobrych pracodawców, którzy przestrzegają przepisów BHP i mają żurawie w odpowiednim stanie technicznym. Operatorzy mają możliwość powtrzymania się od pracy, kiedy temperatura jest zbyt wysoka w kabinie żurawia, informując o tym swoich przełożonych – mówi Marzena Jędrzejewska z Okręgowej Inspekcji Pracy w Bydgoszczy.

Klarkowski nie żałuje, że opublikował nagrany przez siebie film w sieci.

- Może pomóc wielu ludziom, ja sobie w życiu jakoś poradzę. Widzę, że w moją stronę też jest wyciągana pomocna dłoń, ludzie mi pomogą. Dobrze, że pokazałem, co złego się dzieje – kwituje pan Tomasz, który znalazł już zatrudnienie u innego pracodawcy.

podziel się: