Koszmar zwierząt w Wodzisławiu Śląskim. „Skóra odchodziła od mięsa”

TVN UWAGA! 287289
Konie były chore i poranione, jednemu zwierzęciu skóra odchodziła od mięsa, krowy topiły się w odchodach, wyliczają przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, którzy interweniowali w jednym z gospodarstw na Śląsku.

Inspektorzy Pogotowia dla Zwierząt i fundacji „Pańska łaska” dostali informację, że w jednym z gospodarstw w Wodzisławiu Śląskim może dochodzić do znęcania się nad krowami i końmi. Przypuszczenia potwierdziły się.

Interwencja

- Gdzie nie spojrzałam była wielka tragedia. Konie były poranione. Zwierzęta były chore fizycznie i psychiczne. Strasznie wyglądał ogier uwiązany na krótkim sznurku – mówi Krystyna Kukawska z fundacji „Pańska łaska”.

W najgorszym stanie był koń, który stał na podwórku.

- Potrzebował natychmiastowej pomocy weterynaryjnej. Stan tego konia był agonalny. To, że on jeszcze stał o własnych siłach to były w naszej ocenie jego ostatnie godziny życia – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt.

- Koń strasznie cierpiał, zgrzytał zębami z bólu. Płat jego skóry, wielkości pół na pół metra, odchodził od żywego mięsa – dodaje Krystyna Kukawska.

Zwierzęta nie miały możliwości swobodnego ruchu.

- Miesiącami, dzień i noc wisiały na lince. Żyły w odchodach, pomieszczeniach bez wentylacji i bez dostępu do wody – wylicza Bielawski.

- Konie miały na sobie grubą warstwę odchodów. Odchodami oklejone były po uszy. To jest przerażające, jak można w ten sposób upodlić zwierzęta. Konie miały podkowy na przerośniętych kopytach – mówi Krystyna Kukawska.

Poza końmi w gospodarstwie trzymane było bydło.

- Ono miało o tyle lepiej, że nie było uwiązane. Ale zwierzęta stały na grubej warstwie odchodów, topiąc się w tym jak w bagnie – mówi Kukawska.

Inspektorzy zdecydowali o natychmiastowym odebraniu zwierząt, które były w najgorszym stanie, dwóch krów i pięciu koni.

Lekarz weterynarii

Gospodarstwo należy do rodziny K. Od wielu lat faktycznie zarządza nim Bogdan K., pomagają mu w tym synowie Dawid i Robert. Powiatowy lekarz weterynarii kontrolował to miejsce prawie rok temu.

- Z tego, co wiem to mój pracownik nie stwierdził poważniejszych uchybień - mówi Maciej Witt, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Wodzisławiu Śląskim.

Urzędnik był obecny podczas interwencji Pogotowia dla Zwierząt.

- Panował tam ogólny nieporządek. Całe gospodarstwo delikatnie mówiąc było w nieładzie – przyznaje Witt.

Jednak zdaniem lekarza nie było podstaw do odebrania zwierząt właścicielowi.

- Kazałem mu ustnie, żeby zmniejszył stan zwierząt. Część tych koni jest bardzo droga i nie pójdzie na ubój. Jak mogę zabrać konia, który kosztuje 20 tys. zł? Jeżeli chodzi o przepisy prawa to ja nie mogę zabrać tych zwierząt, bo nie mam takich uprawnień, jak fundacje, tylko muszę wystąpić do prezydenta miasta. Nie zrobiłem tego, bo właściciel się zobowiązał, że stan zwierząt będzie właściwy – twierdzi Witt.

„Żywy trup”

Pogotowie dla Zwierząt powiadomiło o sprawie policję, która wszczęła postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzętami, a prokurator zadecydował o zabraniu z gospodarstwa pozostałych koni. Inspektorzy ponownie zjawili się w gospodarstwie rodziny K.

Z gospodarstwa łącznie zabrano dziewięć koni, jednego byka i krowę. Obecnie są one pod opieka Pogotowia dla Zwierząt i wracają do zdrowia.

- Winnych przestępstwa jest wiele osób. Mam nadzieję, że prokuratura zakwalifikuje to, jako czyn, gdzie ludzie działali wspólnie i w porozumieniu – mówi Bielawski.

podziel się: