”Żadna instytucja zajmująca się rodziną nie udzieliła jej wsparcia. Pierwszy psycholog, który się z nimi spotkał, przyjechał już po tragedii. W tej sprawie zawiodły nie przepisy, a ludzie” - mówił rzecznik praw dziecka Marek Michalak, przedstawiając w czwartek wyniki kontroli. Jak dodał, gdyby była dobra komunikacja pomiędzy sądem a innymi instytucjami, dzieci mogłyby zostać z matką. Kontrolerzy zarzucili służbom socjalnym m.in., że niezgodnie z dobrem dziecka i przepisami prawa odebrały z rodziny 2-letnią dziewczynkę, która decyzją sądu trafiła następnie do rodziny zastępczej. Szlochające dziecko - jak zaznaczono w raporcie - wyniósł z domu pracownik socjalny i przekazał nieznanej ”matce zastępczej” czekającej w samochodzie. ”Emocjonalne skutki tego zdarzenia były u dziecka widoczne jeszcze dwa tygodnie później, podczas kontroli przeprowadzanej przez Rzecznika. Dziewczynka przejawiała symptomy zerwania więzi emocjonalnej z matką, co w przyszłości może skutkować nawet regresem w jej rozwoju. Objawiało się to silnym lękiem i agresywnymi zachowaniami podczas zabawy lalkami - urywała lalkom główki” - zaznaczono w wynikach kontroli. Według RPD niezgodna z dobrem dzieci i przepisami prawa była też procedura umieszczenia w Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Suwałkach pozostałych dzieci. Dwójka z nich poinformowana o decyzji sądu przez dyrektora tej placówki pod nieobecność matki, a jedna z córek ”została zaproszona do placówki tylko na obiad”. Kontrolerzy zarzucają też kierownikowi Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej i dyrektorowi placówki opiekuńczo-wychowawczej, gdzie trafiły dzieci, że pozostawili 16-letniego Sebastiana samego w pokoju, ”mimo zauważalnej u chłopca traumy i wzburzenia spowodowanego informacją o decyzji dot. rozdzielenia rodziny”. Nie udzielono mu też pierwszej pomocy bezpośrednio po jego znalezieniu, bo ”żaden z pracowników Miejskiego Centrum Interwencji Kryzysowej nie miał ukończonego kursu pierwszej pomocy przedmedycznej” - wynika z raportu.