To wynik dziennikarskiego śledztwa reporterów Uwagi! i Superwizjera TVN. Przez cztery miesiące weryfikowali oni napływające do redakcji sygnały o działającej na terenie miasta grupie osób przejmujących mieszkania. Pierwszą osobą do której trafili dziennikarze była Maria Ciesielska. Razem ze swoim siostrzeńcem od października zabarykadowała się w mieszkaniu przy ulicy Łagiewnickiej. Pani Maria emerytowana 67 letnia nauczycielka polskiego czuje się oszukana. – Obiecali, że spłacą moje długi i dostanę mniejsze mieszkanie. Teraz grozi mi eksmisja – szlocha załamana kobieta. Maria Ciesielska od lat leczy się psychiatrycznie. Kiedy dowiedziała się, że straciła lokal na trzy tygodnie trafiła do szpitala. – Wtedy po raz ostatni jadłam ciepły posiłek bo nowy właściciel aby się nas pozbyć odciął prąd i gaz. Inną z osób, które straciły lokal jest Jerzy Piwoński. Samotnie mieszkający emeryt, do którego zgłosił się mężczyzna z propozycją spłaty długów i zamiany mieszkania. – Powiedział, że mają swoją notariusz i wywiózł mnie 30 kilometrów za Łódź. Tam podpisałem pełnomocnictwo – mówi Jerzy Piwoński. Mężczyzna jest obłożnie chory i regularnie trafia na szpitalny oddział wewnętrzny. Twierdzi, że jego pełnomocnik to wykorzystał. Wywiózł meble i rzeczy osobiste i sprzedał mieszkanie. – Nie dostałem żadnych dokumentów, pieniędzy, ani złotóweczki – powiedział dziennikarzowi TVN Jerzy Piwoński, który obecnie aby nie trafić na ulicę wynajmuje lokal. Wśród kolejnych poszkodowanych osób reporterzy znaleźli starszą kobietę z wyraźnymi oznakami demencji. Nie wiedziała nawet, że jej mieszkanie zostało sprzedane. Rozmawiali też z córką zmarłego mężczyzny cierpiącego na chorobę alkoholową. – Częstowali ojca wódką i namawiali do podpisania pełnomocnictwa. Myślę, że mógł nie wiedzieć co mu podsuwano – opowiada. Jej ojciec Mirosław K. zmarł w szpitalu. Pomimo tego dwa dni po jego śmierci, pełnomocnik mężczyzny sprzedał udziały w lokalu. We wszystkich przypadkach mechanizm był podobny. Do starszych schorowanych właścicieli zadłużonych mieszkań zgłaszała się Sandra M. lub przedstawiciel jej biura. Prowadząca biuro nieruchomości kobieta proponowała sprzedaż lokali, spłatę długów i mniejsze mieszkanie. Następnie właściciel nieruchomości u tego samego notariusza podpisywał dokument udzielający pełnomocnictwa ojcu Sandry Grzegorzowi M. lub innej osobie związanej z biurem. Już bez udziału właścicieli, pełnomocnicy po zaniżonej cenie u tego samego notariusza sprzedawali mieszkanie prywatnej spółce reprezentowanej przez Rafała R. Z informacji udzielonych przez prawników reprezentujących poszczególnych uczestników procederu wynika, że w Łodzi zawarto około 8 - 10 transakcji. Adwokaci zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem a pieniądze przekazywane są gotówką. Przykładowo Maria Ciesielska miała otrzymać blisko 30 tysięcy złotych w samochodzie na stacji benzynowej. Sandra M. stwierdziła, że kobieta gotówkę „schowała w cycki”. Podobny do łódzkiego mechanizm przejmowania lokali wykryto również we Wrocławiu. Tamtejsza prokuratura postawiła zarzuty dwóm osobom, w tym byłemu dzielnicowemu, który dostarczał informacje o potencjalnych ofiarach. Po emisji materiału w TVN do redakcji zaczęły napływać sygnały z innych polskich miast. Na reportaż o przejmowaniu mieszkań w Łodzi zapraszamy jutro, na 23.30 do Superwizjera TVN. Materiał Uwagi! TVN można obejrzeć tutaj:Przejmują mieszkania osób starszych i schorowanych