Miasto wygrało w sprawie przetargu na śmieci

Gazeta.pl: Jest wyrok w sprawie przetargu na wywóz i zagospodarowanie warszawskich śmieci. Krajowa Izba Odwoławcza po sześciu miesiącach ogłosiła, że firmy śmieciarskie zostały wybrane zgodnie z przepisami. Tym samym oddalono odwołania spółek Byś i Remondis.

Dzisiejszy wyrok oznacza, że przetargi wygrane przez MPO i Lekaro są ważne i miasto będzie mogło podpisać z nimi umowę na odbiór śmieci. Są one warte ponad pół miliarda złotych. Zaraz po ogłoszeniu wyroku Jarosław Dąbrowski, wiceprezydent Warszawy, napisał na Twitterze: ”Wygraliśmy w Krajowej Izbie Odwoławczej :) teraz będziemy mogli wprowadzić system odbioru śmieci w całej Warszawie. Rok pracy uff :)”. Stronom przysługuje jeszcze odwołanie do okręgowego sądu cywilnego, ale nie zatrzyma to realizacji umowy wynikającej z orzeczenia KIO. Skargę na orzeczenie Izby może z urzędu złożyć również prezes Urzędu Zamówień Publicznych. To niezwykle ważna dla Warszawy sprawa. Władze miasta do tej pory nie wdrożyły w całym mieście tzw. reformy śmieciowej. Nowe zasady, które powinny obowiązywać od lipca, obejmują tylko połowę mieszkańców i zostały wprowadzone z opóźnieniem (1 lutego). Objęto nimi Ursynów, Wilanów, Wawer, Rembertów, Wesołą, obie Pragi i Śródmieście. Tam śmieci wywożą firmy wybrane w przetargu przez miasto: SITA, Lekaro i Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Zaczęło się od zgrzytów: mieszkańcy skarżyli się, że śmieci nie są odbierane na czas, zalegają w altanach, śmieciarki przyjeżdżają zbyt rzadko. Dziś, jak zapewniają urzędnicy, skarg jest mało, a system działa coraz lepiej. Ciągle jednak pojawiają się skargi od właścicieli domów jednorodzinnych, że kubły opróżniane są zbyt rzadko. W pozostałych dziesięciu dzielnicach wszystko zostało po staremu: choć mieszkańcy uiszczają tzw. opłatę śmieciową na konto urzędu miasta, to każda wspólnota, spółdzielnia mieszkaniowa czy właściciel domu ma swoją firmę do obsługi śmietników. Nie ma porządnej segregacji, a urzędnicy nie kontrolują, czy cała zawartość kubłów trafia do odpowiednich zakładów przetwarzania odpadów. Wart blisko 1 mld zł przetarg na trzyletnią obsługę miasta został rozstrzygnięty na początku września. Jedynym kryterium była cena, zwyciężyły więc firmy z najtańszymi ofertami. MPO wygrało obsługę dziesięciu dzielnic, proponując stawki nawet o połowę mniejsze niż wyliczenia doradców zatrudnionych przez ratusz. Lekaro wygrało sześć dzielnic, SITA dwie. Jednak wybór komisji przetargowej zakwestionowały dwie spółki: Byś i Remondis. Zaskarżyły wynik przetargu w dziesięciu dzielnicach. Zarzuciły m.in., że MPO i Lekaro zaoferowały rażąco niskie ceny. Na początku października KIO zaczęło badać postępowanie przetargowe. Stało się jasne, że sprawa nie rozstrzygnie się szybko, a ratusz będzie miał kłopoty. W całej Warszawie obowiązywał wtedy system pomostowy, który miał działać do końca stycznia. Władze Warszawy zdecydowały jesienią, że podpiszą część umów z firmami śmieciarskimi na obsługę tych dzielnic, co do których nie było zastrzeżeń Bysia i Remondisu. Kontrakt ma SITA. I tylko ta firma konsumuje zwycięstwo w przetargu w całości. Na wyrok czekało niecierpliwie MPO, które mimo wielkiej wygranej podpisało umowę tylko na Śródmieście (a chce obsługiwać oprócz niego dziewięć innych dzielnic). Spółce Lekaro brakuje jednego kontraktu (na Mokotów). Badanie warszawskiego przetargu przez KIO jest wyjątkowe. Ciągnie się od sześciu miesięcy, a to niezwykle długo. Izba powołała biegłego od śmieci, a to zdarza się bardzo rzadko. Na dodatek w sprawę warszawskich śmieci zaangażowany został nawet sam premier Donald Tusk. Stało się tak dlatego, że ratusz wnioskował o odwołaniu składu badającego przetarg. W składzie był m.in. prezes KIO, a tylko premier może podjąć decyzję o jego odwołaniu. Pierwszy wniosek nie zyskał jednak uznania szefa rządu. Drugi wniosek został przez premiera rozpatrzony po myśli władz Warszawy. Urzędnicy domagali się odwołania składu orzekającego z powodu donosu MPO. Komunalna spółka oskarżyła bowiem członków KIO o ujawnienie tajemnicy przedsiębiorstwa i złożyła zawiadomienie do prokuratury, a ta wszczęła postępowanie. Dlatego premier postanowił wyłączyć prezesa KIO ze sprawy warszawskiego przetargu. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że prokuratura pod koniec marca umorzyła postępowanie w tej sprawie. Ale przetarg na warszawskie śmieci trzeba było zbadać od nowa: nowy skład orzekający musiał poznać dowody każdej ze stron postępowania. Badał je od lutego. UWAGA! zajmowała się tym tematem:Skutki ustawy śmieciowej Jak działa nowa ustawa śmieciowa?

podziel się:

Pozostałe wiadomości