Wracamy do sprawy dziewczynki, która miała być przez kilka lat oszpecana przez własną matkę. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Monice B. oskarżonej o fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad małoletnią córką.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie skierowała do Sądu Okręgowego w Siedlcach akt oskarżenia przeciwko Monice B. 45-latka oskarżona jest o fizycznie i psychicznie znęcanie się nad córką
„Doprowadzała do kontaktu skóry dziecka w obrębie twarzy i karku z bliżej nieustaloną płynną substancją toksyczną o cechach drażniących/żrących, powodując rozległe zmiany skórne w różnych fazach rozwoju od rumienia i stanów zapalnych poprzez blizny aż do nieodwracalnych ubytków tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej. (…) Co skutkuje ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci trwałego, istotnego zeszpecenia ciała, zaburzającego normalne społeczne funkcjonowanie dziecka, podała w komunikacie Prokuratura Okręgowa w Lublinie.
Monika B. nie przyznała się do zarzucanego jej czynu.
Jak podaje prokuratura biegli psychiatrzy uznali, że kobieta miała w pełni zachowaną zdolność do rozpoznania znaczenia czynu i zdolność do pokierowania swoim zachowaniem. U 45-latki stwierdzono też zespół Münchhausena, który polega na celowym wprowadzaniu przez opiekuna objawów choroby u dziecka lub innej osoby pod jej opieką, aby wzbudzić współczucie i uwagę ze strony otoczenia, a także uzyskać z tego tytułu korzyści m.in. finansowe. Monice B grozi. do 20 lat pozbawienia wolności.
Co mówią lekarze o problemach Julii?
Przypomnijmy; kiedy Julia miała 2 lata na jej twarzy pojawiły się zmiany skórne, od rumieni przez stany zapalne. Potem wyszły blizny, pojawiły się nieodwracalne ubytki tkanek w wyniku martwicy niezakaźnej. Dziewczynka straciła m.in. część prawego ucha.
Rodzina szukała pomocy u wielu lekarzy, nikt nie był w stanie zdiagnozować, co to za choroba.
Julia trafiła między innymi do Kliniki Pediatrii i Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Metabolicznych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Badaliśmy różne tkanki, nie tylko krew, ale także skórę. Sprawdzaliśmy je zarówno pod kątem zmian patomorfologicznych, jak i zmian genetycznych. I to wszystko na bardzo wysokim poziomie, wręcz kosmicznym. Efekt? Bez rozpoznania – opowiadał Uwadze! prof. dr hab. Robert Śmigiel, kierownik kliniki.
- Od samego początku braliśmy pod uwagę, że te zmiany skórne wynikają z uszkodzenia powodowanego przez osobę. Natomiast nie przypuszczaliśmy, że to może być najbliższa osoba dla tego dziecka – przyznał prof. Śmigiel.
- Patrząc na zmiany skórne, to wystarczyłoby wylać taką substancję na skórę i ona spływa po ciele. Niestety, te zmiany bliznowate, jakie występują u tej dziewczynki, mogłyby sugerować taki ciąg zdarzeń – mówił lekarz.
Autor: wg