Krzysztofowi Orszaghowi postawiono sześć zarzutów: organizowania nielegalnych adopcji i czerpania z tego korzyści majątkowych, namawiania kobiet do składania fałszywych oświadczeń przed urzędnikiem stanu cywilnego i utrudnianie postępowania. Grozi mu za to kara do pięciu lat pozbawienia wolności. - Zarzuty postawiono także innym organizatorom nielegalnych adopcji. Weronika I., partnerka i wspólniczka byłego Rzecznika Praw Ofiar ma postawione cztery zarzuty, w tym trzy dotyczą organizowania nielegalnej adopcji, a jeden utrudniania postępowania - potwierdza rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga, Renata Mazur. Także kobiety, które chciały oddać swoje dzieci oraz osoby, które chciały je nielegalnie adoptować są oskarżone o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w urzędach stanu cywilnego. Grożą za to trzy lata więzienia. Wśród osób ścisłe współpracujących z Krzysztofem Orszaghiem, którym prokuratura także postawiła zarzuty, znaleźli się Justyna G. oraz znany ginekolog dr Tomasz R., który badał ciężarne kobiety. Justyna G. zajmowała się m.in. tłumaczeniem dokumentów związanych z nielegalnymi adopcjami, udzielaniem porad klientom i przygotowywaniem pism procesowych. Prokuratura postawiła jej i lekarzowi dwa zarzuty: pomocnictwa przy nielegalnej adopcji i czerpania z tego korzyści majątkowych. - Mimo kilku spraw toczących się od wielu miesięcy w sądach, jedna z matek wciąż walczy o odzyskanie swojego syna. Kobieta jest zdesperowana i załamana, ale nie traci nadziei. Jej syn wciąż przebywa na Węgrzech, z parą, która chciała go nielegalnie adoptować. Kobieta nie widziała swojego dziecka od prawie półtora roku. Cały czas śledzimy losy tego dziecka i jego matki -poinformowała Agnieszka Mrożek, dziennikarka TVN zajmująca się tą bulwersującą sprawą. O dochodowym interesie organizowania nielegalnych adopcji przez Krzysztofa Orszagha reporterzy Uwagi! TVN i Superwizjera informowali już w maju. Według ich ustaleń, mężczyzna pośredniczył w nawiązywaniu kontaktów między kobietami, które były w ciąży, a rodzinami, które chciały adoptować dzieci. Za pośrednictwo otrzymywał kilkadziesiąt tysięcy złotych. W ciągu ostatnich tygodni ciąży kobiety mieszkały w jego podwarszawskim domu, miały także zapewnioną opiekę lekarską. Krótko przed porodem w urzędzie stanu cywilnego składały fałszywe oświadczenia, że ojcem biologicznym dziecka jest wskazany przez nie mężczyzna. Dzięki temu od razu po porodzie fikcyjny ojciec mógł legalnie odebrać dziecko ze szpitala. Po sześciu tygodniach matki w sądzie zrzekały się praw rodzicielskich. Krzysztof Orszagh zapytany przez reporterów Superwizjera i Uwagi! TVN nie zaprzeczył, że pośredniczył w nielegalnych adopcjach: - Dziecko ma trafiać do rodziny, która zdaniem ośrodka adopcyjnego ma spełniać określone wymagania. Natomiast niektóre te wymagania są, powiedziałbym, dość wyśrubowane. Zaczynają być abstrakcyjne. Rzeczywiście wskazywałem takim osobom, że jest również możliwość potwierdzenia przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego faktu, iż ojcem dziecka nienarodzonego jest obecny w urzędzie mężczyzna i kobieta ciężarna. Natomiast uprzedzałem te osoby, że takie właśnie oświadczenie jest niezgodne z prawem. […] Natomiast decyzja, co do tego, w jaki sposób postąpią, należała rzecz jasna do tych osób - powiedział TVN Krzysztof Orszagh. Dziennikarze dotarli jednak do osób, które miały nagrania ze spotkań z Krzysztofem Orszaghiem, z których wynikało, że takie rozwiązanie przedstawiał jako wygodne i bezpieczne. Krzysztof Orszagh twierdził także, że sam weryfikował ludzi starających się o adopcję. - Ci rodzice adopcyjni to ludzie wykształceni, mający ustabilizowaną sytuację materialną, bardzo ustabilizowaną sytuację zawodową, całkowicie poukładane życie – mówił reporterom TVN. Zobacz reportaż UWAGI!Były Rzecznik Praw Ofiar podejrzany o organizowanie nielegalnych adopcji