W czwartek w sądzie w Częstochowie odbyła się pierwsza rozprawa z powództwa żony zmarłego. ZUS przedstawił na niej swoje nowe stanowisko: uznał, że wdowie należy się odszkodowanie. W uzasadnieniu czytamy: „w wyniku ponownej analizy sprawy, lekarz orzecznik, orzeczeniem z dnia 04.06.2014, ustalił związek śmierci Andrzeja Chudzika, z wypadkiem przy pracy dnia 6 września 2013 r.”. Orzeczenie jest nieprawomocne. Decyzję o wysokości odszkodowania, żona kierowcy ma otrzymać po 19.06.2014. Jeśli nie zgodzi się z jej treścią, sprawa trafi ponownie do Sądu Pracy. -Szczerze powiem, że nie zależy mi na pieniądzach, zależało mi tylko na sprawiedliwości i dlatego postanowiłam walczyć. Cieszy mnie ze ZUS zmienił zdanie, ale jestem pewna że bez pomocy mediów ta sprawa zostałaby zamieciona pod dywan, dlatego bardzo dziękuje wszystkim mediom, dzięki którym nie walczyłam sama. Najważniejsze, że sprawiedliwość wygrała - powiedziała Uwadze! żona zmarłego. Andrzej Chudzik był zawodowym kierowcą. 6 września 2013 roku od rana pracował na najdłuższej w Częstochowie linii autobusowej. Na końcowej pętli został brutalnie zaatakowany przez pasażera, a następnie zmarł w wyniku szamotaniny. Bezpośrednią przyczyną zgonu był rozległy zawał serca. Biegły sądowy stwierdził, że bójka mogła w sposób pośredni przyczynić się do śmierci kierowcy autobusu. Napastnikiem był były komandos Mariusz C., który został już oskarżony przez prokuraturę o naruszenie nietykalności kierowcy. Pracodawca kierowcy, a także Państwowa Inspekcja Pracy, uznali zdarzenie za wypadek w miejscu pracy. Dzięki temu wdowa mogła ubiegać się o odszkodowanie. Lekarz orzecznik ZUS, wbrew opinii lekarza sądowego, uznał jednak, że nie było związku pomiędzy napaścią a zawałem serca. Śmierć uznał za naturalną, czego konsekwencją była odmowa wypłaty odszkodowania. Jednocześnie ZUS zwiększył pracodawcy składki ubezpieczeniowe. Powód? Wypadek przy pracy, jakim była śmierć kierowcy.