Uczniowie na lekcjach zamiast słuchać nauczyciela, słyszą hałas ciężarówek. Szkoła podstawowa w lubuskim Boczowie leży dosłownie kilkadziesiąt centymetrów od drogi, którą tiry jadą na zachód Europy. Od ponad 10 lat placówka walczy o ekrany dźwiękoszczelne. Bezskutecznie.
Podczas porodu na sali nie było lekarza dyżurnego, z personelem kontaktował się telefonicznie. Dziecko przyszło na świat z niedotlenieniem, w przyszłości będzie niepełnosprawne. Zdruzgotani rodzice skierowali sprawę do prokuratury.
Posesję zamienił w dzikie wysypisko. Jego sąsiedzi przez lata skarżyli się na smród i szczury. Bezskutecznie. Pomógł wpis oznaczony hasztagiem #tematdlauwagi.
Przeprowadzka miała ułatwić życie. Pani Zofia walczy z nowotworem, porusza się na wózku inwalidzkim. W nowym bloku rozwiązania architektoniczne są niewystarczające, a wspólnota nie zgadza się na zamontowanie podnośnika na wózek.
Choć była pod opieką lekarzy na ciele 77-letniej pani Izabeli powstały ogromne odleżyny. Na plecach, biodrach i stopach nie było skóry i tkanek, widoczne też były kości krzyżowe pacjentki.
Mieszkanie zamienił w śmietnik, a życie sąsiadów w koszmar. Czy panu Szymonowi, po reportażu udało się sprzątnąć lokal wypełniony śmieciami aż po sufit?
Trzymała w koszmarnych warunkach ponad 100 zwierząt. Brudne i poranione żywiły się chlebem i padliną. Sprawą zajmuje się prokuratura. Ich opiekunka, lokalna pani doktor, nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Ma już 15 psów, ale one cały czas się mnożą. Zagrażają nam i dzieciom. Do tego załatwiają się w domu. Nawet w oborze nie ma takiego smrodu – skarżą się siostry alkoholika, które żyją z bratem w jednym domu.
Wojciech B. był miejskim radnym i cenionym lekarzem. Według policji zastrzelił żonę i niepełnosprawną córkę, następnie pełnił samobójstwo. Jaką tajemnicę skrywał?
Upijanie się do nieprzytomności, wyzwiska, rękoczyny – z tym, na co dzień do czynienia mają dzieci, które oglądają Rafatusa, popularnego w internecie patostreamera. On sam swoją działalność nazywa kontrowersyjną sztuką nowoczesną.
Wyzwiska, groźby i awantury – z tym, na co dzień musieli mierzyć się lokatorzy jednej z kamienic w Pabianicach. Służby nie reagowały na ich prośby o pomoc. W końcu 36-letni Paweł W. dotkliwie pobił 79-latka.
16-latka przyniosła do szpitala martwego noworodka. – Przeżyłem duży szok. Dziecko było w ordynarnej, foliowej reklamówce – opowiada lekarz. Dziewczynie i jej 17-letniemu chłopakowi postawiono zarzuty w tej sprawie.
Karolinka urodziła się zdrowa i silna. Kilkanaście godzin później nie żyła. Szpital w Gorlicach nie potrafi wyjaśnić, dlaczego doszło do zatrzymania akcji serca i skąd pokarm w oskrzelach, skoro - jak twierdzi - żaden z pracowników nie karmił dziecka. O sprawie dostaliśmy sygnał także na #tematdlauwagi.
- Pani dyrektor powiedziała mi, że gdyby wszyscy pracownicy w przedszkolu chcieli zostać dawcami szpiku, to ona nie miałaby pracowników i zamknięto by placówkę! - mówi nam Anna Lejk-Zalewska, która straciła wymarzoną posadę właśnie dlatego, że postanowiła uratować życie osobie chorej na białaczkę. Zgłoszenie w tej sprawie dostaliśmy na #tematdlauwagi.
Potrzebujemy Waszej pomocy! Razem możemy poprawić los zwierząt, uczulić na ich krzywdę ludzi oraz przeciwdziałać przemocy, dlatego ruszamy z mapą SOS UWAGA!
Jak to możliwe, że lekarze wypisali ze szpitala ciężko chorą pacjentkę, przepisując jej tylko leki na przeziębienie? Pani Marianna, która została zakażona sepsą i z zapaleniem otrzewnej odesłana do domu, w następnym szpitalu zmarła. O historii dowiedzieliśmy się dzięki #tematdlauwagi. Kto odpowie za śmierć kobiety?
Pani Barbara umarła na rękach córki w samochodzie, w drodze do szpitala. Wcześniej przez osiem godzin rodzina usiłowała wezwać do niej karetkę pogotowia. Bez skutku. - To jest pozostawienie człowieka samego sobie. Zero ludzkich uczuć - mówi córka zmarłej, Sylwia Kamińska. Informację na ten temat dostaliśmy na #tematdlauwagi.
Informację o dobermanie z opaską zaciskową na ogonie dostaliśmy na #tematdlauwagi. Miał ją zaciśniętą tak mocno, że wrosła mu w skórę. - Tam są nerwy, kręgosłup. Pies musiał nieprawdopodobnie cierpieć - nie ma wątpliwości weterynarz Bartosz Stawowski. Inspektorzy TOZ nie odebrali jednak psa właścicielom. - Jego życie nie było zagrożone - upierają się.
"Jesteście ostatnią deską ratunku dla tych zwierząt" - napisali na #tematdlauwagi działacze szczecińskiego TOZ-u. Kilka miesięcy temu odebrali z jednego z mieszkań pięć psów i osiem kotów. Zwierzęta były zagłodzone, zaniedbane i totalnie przerażone. Teraz - kiedy powoli dochodzą do siebie i uczą ufać człowiekowi - okazało się, że przez niezrozumiałą decyzję policji i prokuratury mogą wrócić do miejsca kaźni!
Mieszkańcy Czarnocina w woj. mazowieckim zaalarmowali nas na #tematdlauwagi o kilkunastu psach, które terroryzują ich wieś. Nasz reporter, który pojechał na miejsce z Pogotowiem dla Zwierząt, zastał szokujące warunki: zwłoki zwierząt i kilkanaście psów uwiązanych na bardzo krótkich łańcuchach. Dramat rozgrywał się na oczach właściciela psów - samotnego, nieświadomego, schorowanego mężczyzny. Dlaczego nie udało się wcześniej pomóc mieszkańcom tego gospodarstwa?
"Jesteśmy w szoku! Otrzymaliśmy właśnie postanowienie o umorzeniu tego postępowania wydane przez Komisariat Policji Szczecin-Dąbie, który decyzję tę uzasadnił "brakiem znamion czynu zabronionego"" - pisze Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. "Zażalenie jest już gotowe, składamy jutro" - zapowiada.
- To nie schronisko a mordownia, która przyjmuje 500 psów rocznie. I tyle mniej więcej ich nagle umiera. Nie ma w Polsce takiego drugiego miejsca – mówi Katarzyna Śliwa-Łobacz z fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt MONDO CANE.Dziś w UWADZE! reportaż o schronisku w Kotliskach.
Jak to możliwe, że sanatorium nie jest w stanie zagwarantować małżeństwu, w którym obie osoby poruszają się na wózkach inwalidzkich, pokoju przystosowanego do ich potrzeb? Prezes placówki twierdzi, że NFZ zaskakuje go ilością przysyłanych chorych z tak dużą niepełnosprawnością. – Za każdym razem najpierw dzwonimy do sanatorium! – odpowiadają przedstawiciele Funduszu.
- Jakim pan jest człowiekiem? – pytamy Piotra Kuryłę, ultramaratończyka, o którym cała Polska usłyszała, gdy w upalny dzień przywiązał szczenną sukę do bramy schroniska. - Czuję się dobrze ze sobą. Nie mam nic na sumieniu – odpowiada sportowiec.