16-letnia Klaudia do szpitala w Nowym Mieście Lubawskim przyszła z mamą.
- Taki dzień trudno zapomnieć. Byłem w dużym szoku. Przyszła nieletnia pacjentka, po porodzie martwego dziecka w domu. Kiedy wszedłem do gabinetu zabiegowego, okazało się, że pacjentka przyniosła dziecko w ordynarnej, zwykłej, foliowej reklamówce. Piękne dziecko – opowiada Ryszard Urbaniak, ginekolog ze szpitala powiatowego w Nowym Mieście Lubawskim.
Dziecko urodziło się żywe
Lekarz zbadał noworodka i potwierdził jego śmierć.
- Miał odciętą, niezabezpieczoną pępowinę. Zapytałem, jak do tego wszystkiego doszło? Tłumaczono mi, że dziecko urodziło się poprzedniego dnia, martwe. W mojej ocenie nie wyglądało to w ten sposób. To było dziecko urodzone żywe – uważa Urbaniak.
Opinię ginekologa potwierdziła sekcja zwłok. Chłopiec, który przyszedł na świat w ósmym miesiącu ciąży był żywy. Zmarł z powodu urazu głowy.
Zarzuty dla rodziców dziecka
16-letnia matka usłyszała zarzut zabójstwa dziecka. Teraz sąd rodzinny zdecyduje, czy będzie odpowiadać, jak osoba dorosła. Zatrzymany został także 17-letni partner Klaudii.
- Prokuratura prowadzi postępowanie przygotowawcze, dotyczące wielokrotnego nakłaniania małoletniej ciężarnej do przerwania ciąży oraz udzielania jej pomocy w tym zakresie. Pomoc polegała na udzielaniu środków farmaceutycznych. Dochodziło też do prób fizycznego działania na organizm matki poprzez naciskanie i uderzanie pięścią w brzuch. Postępowanie dotyczy 17-letniego, domniemanego ojca dziecka. Przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia w tej sprawie – mówi Marek Mamiński z Prokuratury Rejonowej w Nowym Mieście Lubawskim.
Szkoła o nastolatkach
Kim są ci nastolatkowie? Jak i dlaczego doszło do tej tragedii? O Klaudii i Karolu zdecydowali się opowiedzieć dyrektor i wychowawczyni, ze szkoły, do której uczęszczali.
- Przyszli do nas 1 września ubiegłego roku. Klaudia zaczęła naukę w technikum handlowym, Karol w technikum informatycznym. Ale w listopadzie przeniósł się do technikum handlowego. Tłumaczył się, że nie odnajduje się w zawodzie informatyka – mówi Mirosław Wodara, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych w Kurzętniku.
- Wydaje mi się, że przeniósł się ze względu na Klaudię, żeby być blisko niej. Wiedziałam, że byli zakochani. Chodzili razem, trzymali się za ręce. Przytulali się. Nie byli zbuntowani, nie było przejawów agresji u Klaudii. To była bardzo spokojna i ułożona dziewczyna – podkreśla Katarzyna Kotłowska, wychowawczyni Klaudii i Karola.
Podobna opinię o nastolatkach ma dyrektor szkoły.
- Gdyby ktoś wystąpił z wnioskiem o wystawienie opinii Klaudii i Karolowi przed w tym wydarzeniem to byłaby to zdecydowanie dobra opinia. Mówię to na podstawie podstawie wyników w nauce, zachowania, uwag, a mieli tylko i wyłącznie pozytywne uwagi, i frekwencji. To były dobre dzieciaki – przekonuje Mirosław Wodara.
Nikt nie zauważył ciąży?
Zarówno dyrektor szkoły, jak i rodzice podkreślają, że nie wiedzieli o ciąży Klaudii.
- Żaden z nauczycieli jej nie zauważył – przekonuje Katarzyna Kotłowska. I dodaje. - Bardzo źle się z tym czuję. Dlatego, że nie wiedziałam, nie przypuszczałam... Nie wzbudziłam w nich na tyle zaufania, żeby przyszli i mi powiedzieli.
- Poznaliśmy relacje rodziców. Przyznam, że na skutek wyobraźni, mam te sceny przed oczyma. Mówię o tym, jak matka dowiedziała się tego, co się wydarzyło. Od znalezienia zakrwawionej bielizny, aż do wzięcia na ręce tego maleństwa. Nieżywego. To są rzeczy potworne. Klaudia podobno zachowywała się w tym czasie, jakby nic się nie stało. Próbując oszukać własna matkę. Kłamała dopóki jej mama nie wzięła wnuka na ręce – opowiada Mirosław Wodara.
Dyrektor nie dowierza, że matka nie zauważyła ciąży.
- Nie wyobrażam sobie tego, że matka nie wiedziała – mówi.
„Chcą zrzucić odpowiedzialność”
Zarówno w wersję szkoły, jak i rodziców nie wierzy lekarz, który przyjmował 16-latkę do szpitala.
- Oni nie chcą brać w tym wszystkim udziału. Chcą zrzucić odpowiedzialność moralną za to, co się wydarzyło. Nie sądzę, żeby tego nie zauważyli. Widać, że młoda, szczupła kobieta jest w ciąży. Widać po rysach twarzy, po tym, że ma zaokrąglony, duży brzuch. Dziecko też dużo ważyło – 3,8 kg – podkreśla Ryszard Urbaniak.
Wychowawczyni nastolatków wciąż nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło.
- Myślę, że po tej tragedii każdy z nas ma wyrzuty. Gdyby można było cofnąć czas o tydzień, gdyby Klaudia ćwiczyła na w-fie, albo coś jej się stało i wezwalibyśmy pogotowie to można było uratować to dziecko – mówi Katarzyna Kotłowska.
- Potępiam to, co zrobili, ich nie potępiam. Nigdy nie potępiam ludzi. To, co zrobili zasługuje na potępienie. Jest mi ich żal, bo to są dzieciaki – mówi dyrektor Wodara.
- Bardzo przeżywam to, co się teraz może z nimi dziać. Oni są odosobnieni, zabrani od rodziców. Ona jest w zakładzie zamkniętym, on jest w areszcie. Jestem pewna, że najbardziej potrzebują mamy i taty – uważa Katarzyna Kotłowska.