2,5-letni Piotruś trafił do toruńskiego szpitala pod koniec marca po tym, jak został dotkliwie pobity przez konkubenta matki. Przez dwa dni lekarze walczyli o jego życie.
- Lekarze po przywiezieniu chłopca stwierdzili połamania kości udowych u dziecka. Ewidentne symptomy pobicia i w zasadzie znęcania się nad chłopcem – mówił w marcu w Uwadze! Michał Jonczynski, dyrektor szpitala w Rypinie.
Mężczyzna, który skatował dziecko został aresztowany i oczekuje na proces, a matce chłopca odebrano prawa rodzicielskie. Ograniczone prawa do dziecka ma także biologiczny ojciec, po tym, jak kilka lat temu opuścił rodzinę.
Piotruś przeszedł w szpitalu długą i skomplikowaną operację, dzięki której ma szansę normalnie chodzić. Od samego początku u jego boku, dzień i noc, czuwała babcia.
- Córka nie odwiedza dziecka w szpitalu. Nie była ani razu. Tylko ojciec przychodzi, ale pod przymusem. Muszę dzwonić i prosić, żeby przyszedł – mówi Andżelika Kaszlewicz, babcia Piotrusia.
Co dalej z Piotrusiem?
- Mam decyzję sądu. „Sąd Rejonowy w Rypinie postanawia w trybie zarządzania nagłego umieścić małoletniego Piotrusia w Rodzinnym Pogotowiu Opiekuńczym po opuszczeniu szpitala”, cytuje Kaszlewicz.
Babcia nie pogodziła się z decyzją sądu o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej: odwołała się od tej decyzji i prosiła o to, by wnuk mógł zamieszkać z nią na czas postępowania sądowego.
- Jeżeli mamy się kierować nadrzędnym interesem, czyli dobrem dziecka i minimalizacją traum i przeżyć to sąd może pozwolić, żeby dziecko w sytuacji przejściowej, a może docelowej zamieszkało z kimś bliskim. Zgodnie z interesem dziecka oczekiwałabym, że będzie przy nim babcia – mówi Mirosława Kątna, psycholog, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Decyzja sądu
Czy sąd w takich sprawach bierze pod uwagę uczucia i emocje, jakie są pomiędzy dzieckiem, a osobami bliskimi?
- Sąd w takich sprawach bierze pod uwagę wszystkie okoliczności i przede wszystkim więź jaka jest między dzieckiem, a osobami, które chcą nad nim sprawować opiekę – mówi Aneta Sudomir-Koc, rzeczniczka Sądu Okręgowego we Włocławku.
- Mam zaświadczenie od lekarza, że dziecko jest przy mnie spokojniejsze – wskazuje babcia Piotrusia.
Mimo pozytywnej opinii od lekarzy, którzy przez ostatni miesiąc zaobserwowali relacje, jakie nawiązały się między wnukiem a babcią, sąd nie zmienił swojej decyzji: uznał, że lepsze dla dobra dziecka będzie umieszczenie go placówce opiekuńczej.
„Emocjonalna katastrofa”
Pod koniec kwietnia pani Andżelika i jej mąż musieli przygotować Piotrusia do opuszczenia szpitala. Przez kilka godzin dziecko czekało na wypis. Obecność policji, kuratora i pracowników socjalnych sprawiała, że chłopiec stawał się, coraz bardziej niespokojny. Krzyczał. Uspokoił się dopiero po tym, jak zaopiekował się nim mąż pani Andżeliki.
Zdaniem Mirosławy Kątnej umieszczenie Piotrusia u obcych ludzi jest dla niego kolejnym nieszczęściem.
- Kolejną emocjonalną katastrofą. Dziecko, które przeszło takie rzeczy jak ten mały chłopiec wymaga szczególnego ciepła. Babcia była przy nim po wybudzeniu się z narkozy. Daje prawdopodobnie dziecku miłość i stabilizację – uważa Mirosława Kątna.
- Sąd mając na uwadze dobro dziecka musi ze szczególną ostrożnością zbadać wszelkie okoliczności tej sprawy, aby nie było tak, że dziecko ponownie wróci do placówki – mówi Aneta Sudomir-Koc. I dodaje. - Decyzja sądu rejonowego jest nieprawomocna. Została zaskarżona przez babcię i sąd okręgowy rozpatrując to zażalenie będzie analizował całą sytuację.
Placówka opiekuńcza
Po wyjściu ze szpitala Piotruś zamieszkał w placówce opiekuńczej oddalonej o kilkanaście kilometrów od Rypina. Babcia nie zraziła się decyzją sądu i cały czas walczy o odzyskanie wnuka. O dziecko zaczął starać się także ojciec.
- Sąd stwierdził, że jestem tylko babcią. Tylko. Za chwile mogę usłyszeć, że jestem obcą osobą, bo jeszcze jest ojciec. Że trzeba dać szansę ojcu. Jeżeli kurator po sprawie jest na wywiadzie środowiskowym u ojca i twierdzi, że ojciec, obecnie nie ma warunków dla dziecka. Nie ma podstawowych rzeczy – mówi Andżelika Kaszlewicz.
Chcieliśmy porozmawiać z ojcem Piotrusia o planach wobec dziecka. Zgodził się na spotkanie, ale przerwał je, gdy zapytaliśmy, dlaczego od miesiąca nie odwiedził syna w placówce opiekuńczej.
Tymczasem starania pani Andżeliki dały efekt. Sąd zgodził się, by mogła spędzać z Piotrusiem, co drugą sobotę.
- Łzy kręcą się, serce pęka z radości. Piotruś przywitał się ze swoim psem i pobiegł do swojego pokoju. Jak wszedł do swojego pokoju to był krzyk. Myślałam, że coś mu się stało. A to był fantastyczny moment. On krzyknął z radości, bo w życiu tyle rzeczy nie miał. Nie wiedział, za co się złapać. Jest przeszczęśliwy – mówi babcia Piotrusia.
- Sąd jest prawnikiem, ja jestem psychologiem, być może takie zjawisko jak huśtawka emocjonalna nie do końca jest dla sądu jasne – wskazuje Mirosława Kątna.
Straciła możliwość przyjmowania wnuka
Po spotkaniu z wnukiem Sąd Rejonowy w Rypinie odebrał babci prawo do urlopowania wnuka.
Babcia Piotrusia do dziś nie wie, dlaczego odebrano jej prawo spotykania się z wnukiem. Sąd tymczasem pozwolił, by chłopiec trafił na kilka dni do ojca biologicznego.