„To walka o każdy oddech”. Jak wygląda praca w Szpitalu Uniwersyteckim?

TVN UWAGA! 327513
Ich codziennością jest walka o życie tych, którym koronawirus zdewastował zdrowie. Wielogodzinne dyżury, ostatnie rozmowy z chorymi przed zaintubowaniem i radość z powodu licznych przypadków wyzdrowień – tak od pół roku wygląda życie personelu medycznego Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.

250 pacjentów

W krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim przebywa dwustu pięćdziesięciu pacjentów, którzy są w ciężkim stanie po zarażeniu koronawirusem. Opiekuje się nimi zespół lekarzy i pielęgniarek.

- Nie wiem, ile już tu leżę. Najgorsze jest to, jak człowiek nie może oddychać – mówi jeden z pacjentów.

- Najtrudniejsza jest samotność i niewiadoma jutra. Nie przypuszczałem, że mnie to dotknie – dodaje inny chory.

Do sal, gdzie przebywają chorzy na COVID-19 dostęp mają tylko pracownicy szpitala. Ryzyko zarażenia jest tam ekstremalnie wysokie. Rzeczniczka prasowa szpitala – Maria Włodkowska nagrała dla nas film pokazujący, jak wygląda praca personelu medycznego.

- Kiedy weszłam na oddział po raz pierwszy, poczułam ogromny szacunek do pracy lekarzy. Byłam ubrana w kombinezon, jak oni. Miałam maseczkę i gogle, które już po chwili mi zaparowały. Chciałam je w pierwszej chwili zdjąć i przetrzeć, ale przypomniałam sobie, że tego zrobić nie mogę. Ci ludzie tam pracują, nie są biernymi obserwatorami, jak ja. Podchodzą do pacjentów, rozmawiają z nimi – opowiada Włodkowska.

COVID-19 w szpitalu uniwersyteckim pokonało już ponad tysiąc sześciuset chorych. Lekarze i pielęgniarki pracują w warunkach bardzo ostrego reżimu i zabezpieczeń. Przez pół walki z pandemią, od pacjentów nie zaraził się żaden z pracowników.

- Cały szpital został podzielony na strefy. Są osobne wejścia, windy. W strefie czystej przebywa personel medyczny. Po tej stronie przygotowujemy leki i posiłki – wyjaśnia Marcin Jędrychowski, dyrektor placówki.

Praca, życie

Na dwunastu „covidowych” oddziałach w Szpitalu Uniwersyteckim pracuje ponad 800 lekarzy i pielęgniarek. Większość z nich przez kilka godzin dziennie ma kontakt z osobami zarażonymi. Dyżury w szpitalu wypełniają niemal całe ich życie.

- Wielokrotnie na OIOM przyjmujemy pacjentów, którzy są w ostatniej fazie wydolności oddechowej, jeszcze przed zaintubowaniem. Rozmawiamy z nimi, trzymamy za rękę, staramy się ich uspokoić. Nigdy nie wiemy, czy ten pacjent przeżyje, czy nawet z naszą pomocą da sobie radę – opowiada Anna, pielęgniarka.

- Czasami z pracy wracamy w stanie, który nie jest łatwy dla naszych najbliższych. Często jesteśmy zmęczeni, przygniata nas poczucie porażki, którą przeżywamy osobiście – dodaje dr n. med. Wojciech Serednicki, zastępca kierownika oddziału klinicznego anestezjologii i intensywnej terapii.

Doktor Wojciech Serednicki na oddziale pracuje ponad 20 lat. Od pół roku odpowiada, za opiekę nad ciężko chorymi pacjentami, także tymi, którzy są nieprzytomni i żyją dzięki respiratorom.

- W sytuacji zagrożenia dla pacjenta, musimy wykazać się opanowaniem i spokojem. Emocje są, ale nie mogą wpływać na nasze działania. Po wyjściu ze szpitala jest trudno. Jeśli emocje biorą górę i nie pozwalają pracować, taki lekarz musi odpocząć – dodaje dr Serednicki.

- Zdarza się, że podajemy tym pacjentom telefon, by mogli tuż przed zaintubowaniem porozmawiać, pożegnać się. Mówimy im prawdę, że muszą się pożegnać. Każdy pacjent, który jest na OIOM, jest w bardzo ciężkim stanie. Nie raz płakałam z pacjentem, to zostaje w naszych głowach – dodaje Anna, pielęgniarka.

podziel się:

Pozostałe wiadomości