Zabili i zjedli człowieka? Jest wyrok Sądu Najwyższego ws. kanibali znad jeziora Osiek

Zabili i zjedli człowieka?
Zabili i zjedli człowieka?
Sąd Najwyższy oddalił w środę skargi kasacyjne w głośnej sprawie kanibali znad jeziora Osiek. Wyrok 25 lat więzienia dla Roberta M. został utrzymany.

Zobacz reportaż Uwagi!>>>

Skargi kasacyjne w głośnej sprawie kanibali znad jeziora Osiek wnieśli obrońca skazanego na 25 lat więzienia Roberta M. oraz prokurator - na niekorzyść M. i pozostałych oskarżonych. Sąd Najwyższy rozpatrzył je w środę. Obie zostały uznane za bezzasadne i oddalone. To oznacza, że wyrok został utrzymany.

Główny oskarżony został skazany na 25 lat więzienia. Sąd uznał, że Robert M. blisko 20 lat temu kierował zabójstwem mężczyzny o nieznanej tożsamości.

Stanowisko obrońcy

- Według mnie zebrany w tej sprawie materiał dowodowy nie pozwala przyjąć, że mój klient dopuścił się zbrodni, którą mu się zarzuca i za którą został skazany – mówi adwokat Michał Kałużny, obrońca Roberta M.

- W ostatnim czasie mieliśmy sprawy m.in. Tomasza Komendy czy Arkadiusza Kraski, w których tak naprawdę wnioski o wznowienie postępowania doprowadziły do uwolnienia tych osób od niesłusznych skazań i w tej sprawie również istnieje taka możliwość – uważa mecenas Kałużny.

Skazany Robert M. wciąż przekonuje, że jest niewinny.

- Mój klient jest w nienajlepszym stanie psychicznym. W ostatnim czasie wielokrotnie rozmawialiśmy i obawiam się, jak ta wiadomość będzie na niego oddziaływać. Pan Robert uważa, że nie ma nic wspólnego z tym, co zostało mu zarzucone. Jest w wielkim szoku, że znajduje się w takim miejscu, w jakim się znajduje – mówi obrońca Roberta M.

Sprawa kanibali znad jeziora Osiek

O sprawie w Uwadze! informowaliśmy kilkukrotnie.

W 2002 roku w pobliżu wsi Kołki (woj. zachodniopomorskie) miało dojść do makabrycznej zbrodni. Według ustaleń śledczych, pięciu mężczyzn miało zabrać z baru innego mężczyznę, wywieźć go nad jezioro, zabić i zjeść. Szczątki mieli wyrzucić do jeziora.

Do zatrzymania czterech podejrzanych doszło po 15 latach od popełnienia rzekomej zbrodni. Piąty podejrzany już nie żył i to on miał przed śmiercią o wszystkim opowiedzieć. Słyszała to osoba, która pół roku później wysłała anonimowy mail na policję.

W toku śledztwa nie udało się ustalić, kim miałby być zamordowany mężczyzna. Nie odnaleziono również szczątków jego ciała.

- Pomimo że nie ustalono danych tego mężczyzny, zebrany w toku postępowania materiał dowodowy, w tym m.in. relacja jednego z podejrzanych, a następnie przeprowadzony z jego udziałem eksperyment procesowy i również pozostałe materiały zgromadzone w sprawie, dały podstawę do tego, żeby skierować akt oskarżenia do sądu – przekonywała prokurator Alicja Macugowska-Kyszka.

„Nikt mu nie wierzył”

Mieszkańcy wsi Kołki nie wierzą w to, że mężczyźni mogli dopuścić się takiej makabrycznej zbrodni. Matka nieżyjącego już mężczyzny, który miał opowiedzieć o tym przed śmiercią, również podziela to zdanie.

- Nigdy w życiu o tym mi nie mówił. Jestem matką, ale on coś miał z psychiką. Widać było to po nim, a jeszcze jak wypił, to takie niestworzone rzeczy opowiadał. Nikt mu nie wierzył. Mógł nazmyślać – podkreśla.

Pozostali oskarżeni utrzymują, że są niewinni. Janusz Sz. oraz Sylwester B., z którymi udało nam się porozmawiać, zapewniają, że nic takiego się nie wydarzyło.

- Oni [organy ścigania – red.] nawet nie wiedzą, kto to miał być. Nikt nie zaginął. Nie wiem, co jest grane – denerwował się pan Janusz w rozmowie z reporterem Uwagi!

- Nie wiedziałem, o co chodzi w tej sprawie i do tej pory nie wiem. Nie wiem, jak to wytłumaczyć – mówił pan Sylwester, drugi podejrzany.

Autor: wg/abg

podziel się:

Pozostałe wiadomości