„Urząd zachował się bezdusznie”

TVN UWAGA! 139227
Najpierw wielka osobista tragedia, potem zawodowe życie wali się w gruzy. Historia pana Adam, motorniczego z Wrocławia, pełna jest dramatycznych, smutnych doświadczeń. Jak trudno się w takich okolicznościach podnieść - zwłaszcza, gdy zamiast pomocnej dłoni wielu ludzi oferuję tylko bezduszność lub obojętność?

Pojechałem do siostry na komunię. W aucie był brat i mama siedziała z tyłu. Dwa kilometry przed miejscowością Gołdap wyskoczył na jezdnię duży pies. Chciałem tego psa ominąć, a że na asfalcie był rozsypany żwir, to zarzuciło mi auto i uderzyłem w topolę. Dopiero w szpitalu odzyskałem przytomność. Jak się obudziłem, to policjant stał nade mną. Gdy spytałem co z pasażerami, dowiedziałem się, że nie żyją – opowiada Adam Był. Długo zajęło panu Adamowi dochodzenie do zdrowia na tyle, by znów prowadzić tramwaj. Po kilku miesiącach mógł wrócić do pracy, ale jedno z badań EEG wykazało niewielkie odchylenie od normy. Choć lekarze uspokajali, że to najpewniej nic groźnego, motorniczy sam postanowił na wszelki wypadek pójść na konsultację neurologiczną. Wizytę u pani doktor zapamięta na długo. - Pani doktor zaczęła zadawać mi dziwne pytania, np. czy pamiętam przebieg wypadku. Gdy powiedziałem, że nie, to zapytała czy straciłem świadomość. Powiedziałem, że tak. Wtedy spytała mnie czy w tramwaju zdarzały mi się chwilowe zasłabnięcia. Stwierdziłem, że zasłabnięć nie miałem, tylko zdarzało mi się, że przejechałem przystanek a później musiałem się zastanowić czy na pewno się na nim zatrzymałem. Pani doktor stwierdziła, że podejrzewa u mnie padaczkę. Wypisała mi recepty na leki. Oświadczyłem, że dopóki mi badań nie zrobi, to nie będę brał żadnych leków. To powiedziałam, że mnie załatwi w inny sposób – relacjonuje przebieg wizyty nasz bohater. Pan Adam wrócił za stery tramwaju, ale urzędnicza maszyna ruszyła. Pani neurolog zawiadomiła odpowiednie służby o podejrzeniu padaczki i pan Adam dostał wezwanie na badania do wrocławskiego Ośrodka Medycyny Pracy. - Lekarz nasz określił przeciwwskazania, orzecznik wydał orzeczenie z negatywnym skutkiem dla pacjenta. Nie ma czegoś takiego jak uzasadnione podejrzenie padaczki, nie ma czegoś takiego jeżeli się nie jest przy utracie świadomości takiej osoby – twierdzi Jarosław Tomczyk, dyrektor Dolnośląskiego Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. Standardowe badania wrocławskiego ośrodka nie wykazały żadnego choroby, mimo to zdecydowano o odbiorze panu Adamowi uprawnień do wykonywania zawodu. Motorniczy odwołał się do łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy. Ku jego zdziwieniu kolejny urząd podtrzymał zakaz prowadzenia tramwaju z powodu podejrzeń neurologa, a braku predyspozycji do pracy motorniczego dopatrzył się tym razem również psycholog. - Instytut Medycyny Pracy w Łodzi podtrzymał orzeczenie o istnieniu przeciwwskazań Dolnośląskiego Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy. W związku z tym wydział spraw obywatelskich cofnął uprawnienia kierowania pojazdami kategorii B i D oraz tramwajami panu Adamowi – tłumaczy Arkadiusz Filipowski, rzecznik Urzędu Miasta Wrocławia. - W ogóle nie brałem pod uwagę, że mogę stracić tę pracę. Na własną rękę załatwiłem skierowanie do szpitala. Cztery dni leżałem na obserwacji. Okazało się, że wynik jest negatywny, że nie mam żadnych symptomów padaczki. Robiłem badania EEG głowy, opinie neurologów, do których chodziłem też nie wskazały na jakąkolwiek chorobę – mów Adam Byl. Przeprowadzanie badań na własną rękę i udowadnianie urzędom, że jest zdrowy na ciele i umyśle, zajęło motorniczemu blisko dwa lata. W końcu dopiął swego i Wrocławski Ośrodek Medycyny Pracy wydał kolejne orzeczenie - tym razem pozytywne. Zadowolony pan Adam poszedł do urzędu odebrać uprawnienia, ale spotkał go zawód. - Uzyskałem pozytywne orzeczenie, więc szybko z ośrodka pobiegłem do wydziału komunikacji. Tam pani powiedziała mi, że jeśli chcę odzyskać wszystkie pozwolenia, to muszę zdawać ponownie wszystkie egzaminy. Teorię i praktykę – żali się pan Adam. Przepis nie pozostawia złudzeń. Jeżeli czas zatrzymania uprawnień przekracza rok, przestają istnieć. Pan Adam, żeby zachować pracę musi jeszcze raz przejść drogę kandydata na kierowcę i motorniczego. Lekarka, której podejrzenie sprowadziło na głowę pana Adama tak wiele kłopotów, powiedziała nam przez telefon, że bardzo mu współczuje i po krótkiej wymianie zdań… odłożyła słuchawkę. Pan Adam szczęśliwie zdał egzamin teoretyczny na prawo jazdy kategorii B, ma za sobą także teoretyczny sprawdzian… z jazdy tramwajem. Jest zatem szansa, że po kilku kolejnych egzaminach praktycznych wróci za stery. Koledzy z zajezdni trzymają za niego kciuki i zapewniają, że miejsca dla pana Adama nie zabraknie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości