Czy dzieci mogą grać w piłkę na jednym z przyszkolnych boisk w Jaworznie? Sprawą zajmuje się sąd. I nie może wydać decyzji.
Półtora miesiąca temu zajmowaliśmy się sprawą decyzji sądu, który wyrzucił dzieci z przyszkolnego boiska w jaworznie. Tylko dlatego, że obecność grających w piłkę chłopców i dziewczynek przeszkadzała pani mecenas, mieszkającej w sąsiedztwie. Gmina, która jest właścicielem boiska, natychmiast wysłała do sądu zażalenie. Wszyscy byli przekonani, że dla sądu wyższej instancji ważniejsze będzie dobro setek dzieci, niż wygoda jednej pani mecenas. Kilka dni temu zapadła decyzja. Wyremontowane za 200 tysięcy złotych boisko zostało otwarte w maju i natychmiast zapełniło się dziećmi. To jednak nie spodobało się znanej w Jaworznie pani mecenas i jej mężowi, którzy mieszkają w sąsiedztwie. Złożyli oni pozew do sądu, w którym twierdzą, że ciągłe hałasy wywoływane rozgrywanymi meczami całkowicie uniemożliwiają im korzystanie z domu. Według nich, piłka – mimo prawie 4-metrowego ogrodzenia – wpada na ich posesję zagrażając życiu i zdrowiu mieszkańców. Sąd zamknął obiekt, choć straż miejska nie potwierdziła zarzutów pani adwokat. Gmina natychmiast odwołała się od decyzji sądu. Rozpoczął się rok szkolny. Wszyscy czekali na wyrok sądu, mając nadzieję, że postanowienie zostanie uchylone i dzieci legalnie zagrają na boisku. Sąd odrzucił wniosek gminy. Zdaniem sądu gmina powinna dogadać się z panią mecenas, określić dokładnie godziny korzystania z boiska, a nawet osobę odpowiedzialną za nadzór nad obiektem. Pani mecenas i jej mąż jednak nie kwapią się do tego. Droga sądowa do rozwiązania tego konfliktu może trwać latami. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu dogadanie się urzędników i mieszkańców, w tym pani mecenas. W końcu chyba wszystkim zależy na tym, by dzieci uprawiały sport, zamiast przesiadywać na ławkach. Przeczytaj także:Nie grać w piłkę!Sport tylko dla działaczy?Zrujnowane oblicze polskiego sportuPożegnanie z medalemSzkoda tak kończyć karieręStart w mistrzostwach na własne ryzyko