Walka nie ma sensu, bo i tak przegracie

TVN UWAGA! 169649
- Co mam powiedzieć zgwałconym kobietom, które idą na policję? Ja zostałam zgwałcona przez funkcjonariuszy, adwokatów a teraz sąd. Kara zawieszenia dla sprawców jest absolutnie nieadekwatna do tego, co będę przeżywać do końca życia – mówi zrozpaczona pani Aleksandra, ofiara gwałtu. Jej oprawcy zostali skazani na więzienie. Jednak tylko w zawieszeniu.

- Ja ten koszmar będę przeżywać już zawsze, a oni mają jakieś śmieszne „zawieszenie”? Powinnam teraz powiedzieć innym kobietom, które przeżyły ten dramat, co ja „Walka nie ma sensu. I tak przegracie” – mówi zdruzgotana kobieta. Jej koszmar rozpoczął się półtora roku temu, kiedy jako tłumaczka pojechała na szkolenie zorganizowane przez elbląski szpital. Wieczorem, po zakrapianej kolacji, jeden z ratowników medycznych próbował ją zmusić do uprawiania seksu. Udało jej się wyrwać. Jednak wtedy do hotelowego pokoju wszedł kolejny ratownik. - Rzucił mnie na ziemię. Czułam jego śmierdzący pot. Płakałam. Bałam się, że mnie zabije. Dostałam ataku padaczki. Straciłam możliwość reakcji – opowiadała w poprzednim reportażu w UWADZE!. O gwałcie pani Ola poinformowała koordynatorkę szkolenia, ale ta nic nie zrobiła.

Wyroku sądu, nasza bohaterka słuchała, trzymając za rękę męża. Sędzia za szczegółami opisywała, jak krzywdzili ją ratownicy. W jaki sposób krępowali ruchy, unieruchamiali, jak została zgwałcona. W końcu oprawcy usłyszeli wyrok. Jeden – dwa lata, drugi – osiem miesięcy pozbawienia wolności. Jednocześnie sędzia zawiesiła wykonanie obu wyroków. - To był szok. Nie docierało do mnie, że oni dostali karę w zawieszeniu. Przeżywałam to przez tydzień. Nie mogłam spać, jeść, wpadałam w histerię – opowiada kobieta. Wyrok sądu to kolejny akt dramatu: po gwałcie pani Ola leczyła się psychiatrycznie. Potem okazało się, że trzeba wielu miesięcy, by przekonać śledczych, że doszło do przestępstwa. W końcu do sądu trafił akt oskarżenia i rozpoczął się trwający prawie rok proces. - Przesłuchania to był koszmar. Przez dwa dni adwokaci oskarżonych zadawali mi bardzo nieetyczne pytania. Dotyczące spraw bardzo intymnych. Czy miałam chłopaka 10 lat temu? Miałam i jakie to ma znaczenie? Czy kiedyś pozowałam do zdjęć? Tak, dla męża. Przyczepiali się ubioru. Jak wyglądałam na tej kolacji? To było dla nich bardzo ważne. Miałam pawie pióro we włosach. Może to jest jakiś sygnał? Że wolno gwałcić? W pewnym momencie byłam gotowa powiedzieć, co chcą, byle tylko to się skończyło – mówi zrozpaczona kobieta. Michał, mąż pani Aleksandry, podsumowuje sytuację krótko: - To moja żona jest ofiarą. Tymczasem wszędzie czuła się, jak przestępca! Jakby oskarżała niewinnych ludzi. To było przerażające.

Reporter UWAGI! usiłował rozmawiać ze skazanym za zgwałcenie Aleksandry, Mariuszem C. - Jestem niewinny. Do żadnego gwałtu się nie przyznaję – powiedział tylko mężczyzna, po czym odesłał do swojego prawnika. Ten poinformował nas, że złożył już wniosek o uzasadnienie wyroku i najprawdopodobniej będzie apelował.

Oskarżeni ratownicy przez cały czas trwania procesu pracowali w pogotowiu. - Zostali zwolnieniu w dniu, kiedy rozstrzygnęła się sprawa – mówi dyrektorka wojewódzkiego szpitala zespolonego w Elblągu, Elżbieta Gelert. Dopytywana, czy szpital nie czuje się odpowiedzialny za sytuację, odpowiada krótko: - To są osoby dorosłe. Każdy odpowiada za swoje postępowanie.

- Od pani, działaczki Kongresu Kobiet, liczyłem na więcej – mówi wprost reporter UWAGI!

- To znaczy na jakie więcej? – dziwi się dyrektorka.

Może np. na służbowych wyjazdach nie należy się upijać do nieprzytomności? – sugeruje dziennikarz.

- No, nie należy...

- A czy wyciągnięto jakieś wnioski w stosunku do tych, którzy byli pijani na wyjeździe? – dopytuje.

- Były rozmowy i dyskusja – odpowiada pani dyrektor.

Skandalicznie niskie wyroki zasądzone przez sąd, wywołały burzę. Pod listem protestacyjnym podpisały się niemal wszystkie organizacje broniące praw kobiet. – Osoby, które wydają wyroki nie zdają sobie sprawy, że przyczyniają się do bezkarności sprawców – ocenia Joanna Piotrowska z „Feminoteki”. A prawniczka prof. Monika Płatek dodaje z goryczą: - W Polsce jest potwornie błędne i szkodliwe myślenie, że kobiet uczciwych się nie gwałci.

Pełnomocnik pani Oli zapowiedział już apelację od nieprawomocnego wyroku elbląskiego sądu. Dalszy ciąg procesu obserwować będzie przedstawiciel „Feminoteki”. – Niedawno dopiero dowiedziałam się, że koleżanka z podstawówki też została zgwałcona. Teraz mi powiedziała: „Cieszę się, że nie poszłam na policję, nie chciałabym przeżywać tego, co ty”. To przerażające. Muszę walczyć dalej – mówi kobieta. Z badań organizacji społecznych wynika, że nawet połowa zgwałconych kobiet nie zgłasza się do organów ścigania. – Mojej żony nikt nawet nie przeprosił – mówi z goryczą pan Michał.

podziel się:

Pozostałe wiadomości