- Musieliśmy podjąć decyzję o zamknięciu lokalu, bo zagrażał on bezpieczeństwu pracowników. Pan W. dokonywał celowo zalań. Cały sufit jest zniszczony. Skierowaliśmy sprawę do prokuratury po to, by uniknąć katastrofy budowlanej. Doprowadziłyby do tego dalsze zalania. Zgłosiliśmy też sprawę do nadzoru budowlanego – opowiada Monika Czyżewska-Wośkowska, córka Dariusza Czyżewskiego, właściciela lokalu na parterze. Nadzór budowlany nakazał usunięcie usterki. To wymaga współpracy Krzysztofa W. z sąsiadem z parteru. Mężczyzna jednak nie współpracuje z nikim. Pomieszczenia należące do Dariusza Czyżewskiego od miesięcy stoją puste. Na finał sprawy trzeba będzie jeszcze pewnie długo poczekać, bo tak właśnie jest ze sprawami opatrzonymi nazwiskiem Krzysztofa W. Na każdym kroku z jego strony można spodziewać się choćby drobnej złośliwości. Przez wiele miesięcy parkował swoje samochody przed samymi drzwiami budynku należącego do Haliny Czyżewskiej. - Prosiłam, bo nikt nie chciał wynająć tego lokalu. Przestał płacić za cokolwiek, za wodę, śmieci. Utrudniał nam życie wszystkimi sposobami. Blokował inwestycję, pracę – mówi Halina Czyżewska, współwłaścicielka kamienicy, sąsiadka Krzysztofa W. Prośby nie pomagały. Krzysztof W. parkował tam, gdzie uważał za stosowne. Kamienica stanowi współwłasność 25 osób. O każdym najmniejszym remoncie muszą decydować razem. Wspólnie też ponoszą koszty utrzymania budynku, w zależności od posiadanych udziałów. I tak mieszkańcy za wodę czy wywóz śmieci od lat zgodnie płacą za Krzysztofa W. Jednocześnie Krzysztof W. rozpoczął swoistą wojnę ze wszystkimi i o wszystko. Od lat toczy ją w komisariatach, w prokuraturze, w sądzie. - Pan W. pisze o rzeczach, które nie miały miejsca. Z tych rzekomych faktów tłumaczymy się my. Pan W. nie musi udowadniać, że coś się wydarzyło. My musimy udowodnić, że tego nie było – bulwersuje się Joanna Stępień, współwłaścicielka kamienicy. - Krzysztof W. jest osoba aktywną, która korzysta ze swoich praw – przyznaje Marek Zych, zastępca prokuratora rejonowego Lublin – Północ. - Pan W. oskarżył mnie, że przez szczucie psem spowodowałem poronienie jego ciężarnej żony. Sąsiadów oskarżył zresztą o to samo – opowiada Witold Żelazowski, współwłaściciel kamienicy, sąsiad Krzysztofa W. Krzysztof W. zgłasza sprawy na policję i prokuraturę, ale jest również częstym bywalcem urzędów. Skarży się tam na byłą żonę lub sąsiadów, a następnie na urzędników. Gdy chcieliśmy o tym porozmawiać w urzędzie miasta okazało się, że nikt nie chce udzielić nam informacji do kamery. Pracownicy urzędu obawiają się, że udzielenie wypowiedzi w sprawie Krzysztofa W. może zakończyć się kolejną skargą. Przerabiali to już wiele razy. - Wszędzie, gdzie mógł skarżył się, że nie otrzymał odpowiedzi na pisma. A on celowo nie odbierał korespondencji – opowiadają urzędnicy Urząd Miasta w Lublinie. Krzysztofa W. obawiają się w urzędzie miasta i w nadzorze budowlanym. Do pracy inspektorów również miał poważne uwagi. Zarzucił, że wizyta inspektora spowodowała utratę pokarmu przez jego karmiącą żonę. Krzysztof W. jest na rencie. Z dokumentów wynika, że ma ciężko chory kręgosłup. Schorzenie uniemożliwia mu wykonywanie wyuczonego zawodu nauczyciela gry na akordeonie. Nie przeszkadza mu ono jednak w aktywnym uprawianiu wschodnich sztuk walki. Już jako rencista zdobył kolejne stopnie sprawnościowe w taekwondo. Trudno sobie wyobrazić, iż ten wysportowany mężczyzna może obawiać się ataku ze strony emerytki Haliny Czyżewskiej czy młodej żony Witolda Żelazowskiego. A jednak o swoim poczuciu zagrożenia Krzysztof W. nieustannie informuje i donosi. Zebrano w tej sprawie setki dokumentów. - Każde zgłoszenie policja musi sprawdzić. Nie możemy zakładać, że on cały czas konfabuluje. Każde zgłoszenie musimy przyjąć, rozpatrzyć, zakończyć. A to trwa – wyjaśnia Witold Laskowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. - To jest osoba o cechach pieniaczych. Prokuratura powinna z urzędu wszcząć postępowanie w sprawie o fałszywe oskarżenia – uważa prof. Piotr Kruszyński, dyrektor Instytutu Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. Dziennikarze UWAGI! chcieli porozmawiać z Krzysztofem W. - Jeżeli to spowoduje, że pewne problemy w kamienicy zostaną rozwiązane, to jestem za tym – deklarował przez telefon Krzysztof W. Od tej deklaracji minęły prawie trzy tygodnie. Krzysztof W. obiecywał spotkanie, ale ciągle nie podawał terminu. Dziennikarze postanowili więc odwiedzić go w miejscu, gdzie prowadzi szkołę walki. Jednak mężczyzna rozmawiać nie chciał. Zobacz także:Kłopotliwy sąsiadUciążliwy sąsiad