Strażacy ochotnicy z Lądka-Zdroju, którzy we wrześniu ratowali ludzi przed wielką wodą, dziś sami potrzebują pomocy. Woda zalała remizę i duży wóz do gaszenia pożarów. Mimo dotacji, brakuje funduszy na zakup nowego. Ochotnicy napisali list do redakcji Uwagi!
Powódź spowodowała ogromne straty w Lądku-Zdroju. Mieszkańcy się jednak nie poddali, cześć odbudowała już domy, na nowo otwierają się hotele i pensjonaty. Każdy czeka na powrót turystów.
Strażacy ochotnicy z Lądka-Zdroju jako pierwsi pomagali mieszkańcom zalanych terenów. Niestety, w powodzi ucierpiał ich ciężki wóz i do tej pory nie udało się kupić nowego. Wesprzyj strażaków, szczegóły znajdziesz poniżej.
- Cicho się robi o powodzi. Ludzie myślą, że wróciliśmy do normalności - słyszymy od osób, którzy w połowie września stracili dach nad głową. Jak dzisiaj wygląda sytuacja powodzian? Wiele osób nie może spędzić świąt Bożego Narodzenia w swoich mieszkaniach.
Uszkodzenie tamy w Stroniu Śląskim miało miejsce, tam gdzie wcześniej prowadzono prace ziemne związane z układaniem rur, podał nadzór budowlany. Według urzędników, m.in. użyto wodoprzepuszczalnego piasku.
W powodzi stracili niemal wszystko. Liczyli na pieniądze z ubezpieczenia. Kiedy zobaczyli, ile firmy im proponują, przecierali oczy ze zdumienia. – Oni powinni być naszym wsparciem, a zadają nam kolejny cios – ocenia pani Maria.
W powodzi stracili dorobek życia, mieli nadzieję, że polisy ubezpieczeniowe pozwolą im stanąć na nogi. Nic bardziej mylnego. Wypłacone kwoty czasem są wręcz absurdalne.
Popękane ściany, zrujnowane mieszkania, ale też trauma, lęki, brak poczucia bezpieczeństwa. Reporter Uwagi! wybrał się do miejscowości najbardziej dotkniętych przez powódź.
"To jest fala ludzkich serc (...) ale my wiemy, że za chwilę zostaniemy sami tutaj, przyjdzie szarość, burość i będziemy musieli walczyć z tym ". Jak wygląda sytuacja po dwóch tygodniach od powodzi w zniszczonych miejscowościach? Zobacz drugą część rozmowy z panią Karoliną.
Zniszczenia, jakich dokonała fala powodziowa w mieszkaniu pani Karoliny, były ogromne. Jak wygląda sytuacja po dwóch tygodniach? Zobacz relacje Tomasza Lusawy.
Mieszkańcy jeleniogórskich Cieplic oskarżają lokalnego biznesmena o przekopanie grobli, co miało uchronić kurort wypoczynkowy, a doprowadzić do zalania położonych dalej domów. - Helikopter krążył nad ośrodkiem i po kilkudziesięciu minutach wjechały koparki – słyszymy.
„Mała dziewczynka wpadła do rwącej rzeki…” – tak zaczynał się jeden z fałszywych wpisów, które zamieszczali dwaj oszuści na portalach społecznościowych. 25 i 28-latek usłyszeli już zarzuty karne.
- W szpitalu przez okno było widać, jak ta fala podchodzi. To mogło trwać 30 sekund, jak woda przechodziła w kierunku szpitala. Do 15 minut, jak szpital cały pływał, taka potężna fala poszła – opowiada jeden z pacjentów Szpitala Powiatowego w Nysie.
W wielu zalanych miejscowościach woda odsłoniła już ogrom zniszczeń, trwa tam wielkie sprzątanie. Brakuje rąk do pracy i różnych produktów m.in. kaloszy. Z kolei w Głuchołazach problemem jest brak wody.
- Wszystko jest do wyrzucenia. Już nawet nie mam siły płakać – mówi mieszkanka Bodzanowa pod Głuchołazami. Rozmawialiśmy też z mieszkańcami innych małych zalanych miejscowości, o których mniej mówi się w mediach. Ich relacje są dramatyczne.
W wielu zalanych miejscowościach woda opada i odsłania ogrom zniszczeń. Dramatyczna sytuacja po powodzi jest w Lądku-Zdroju. Z kolei Nysa stanęła wczoraj pod groźbą ponownego zalania.
- Najgorsze jest to, że nie wiemy co dalej – słyszymy od mieszkańców dolnośląskiego Barda. Reporterzy Uwagi! od kilku dni pomagają i rozmawiają z mieszkańcami terenów dotkniętych przez powódź.
Zobacz relację naszej reporterki Moniki Góralewskiej z Głuchołaz. Przez cały dzień będziemy informować o sytuacji w dotkniętych powodzią miejscowościach.