Jeleniogórska dzielnica Cieplice, podobnie jak wiele innych miejsc na Dolnym Śląsku, padła ofiarą powodzi. Mieszkańcy są jednak przekonani, że powodem ich tragedii były prace prowadzone na terenie pobliskiego ośrodka.
- Zaczęło się od tego, że właściciel ośrodka wielokrotnie tutaj przylatywał, krążył helikopterem, już w sobotę. Potem zaczęli kopać rowy, broniąc siebie – opowiada Monika Mistrak.
Z relacji kobiety wynika, że wielka fala pojawiła się nagle.
- Trwało to 5-10 minut. To były nasze ostatnie minuty, żeby wejść do domu i cokolwiek uratować – mówi pani Monika.
- Jak oni wybudowali tam ośrodek, to powinni liczyć się z tym, że trzeba go zabezpieczyć, a nie spychać na mieszkańców – uważa kobieta.
Powódź dotknęła też sklep pana Marka.
- Wszystko jest do kapitalnego remontu – mówi Marek Szlufik. I dodaje: - W sklepie pracowały trzy pokolenia. Działamy 25 lat i w tym czasie była niejedna ulewa i niejedna powódź. A teraz niestety po jednym strzale jesteśmy załatwieni.
Tak wysoka woda mocno zaskoczyła mieszkańców Cieplic.
- Wyszedłem ze sklepu i patrzę, że płynie rzeka. Otworzyłem bramę, spojrzałem w lewo, a tam już ludzie krzyczeli, że został zrobiony przekop i zaraz będziemy mieli większą falę. Że woda idzie w naszym kierunku. Godzina, dwie i powstały wielkie zniszczenia – mówi pan Marek.
Na terenie ośrodka od zawsze zbierała się woda?
Mieszkańcy osiedla sąsiadującego z ośrodkiem twierdzą, że po każdej większej powodzi na pobliskim terenie od zawsze zbierała się woda. Dzięki temu ich domy były bezpieczne.
- Jest wielki zbiornik przeciwpowodziowy i woda na wszystkie pola szła. Tam nie ma żadnych domów oprócz tego ośrodka - mówi Piotr Kozioł. I dodaje: - Przeżyłem ostatnią powódź w 2010 roku i nie przypominam sobie, żeby nagle z góry, odwrotnie niż płynie rzeka, zalewał nas wartki strumień wody.
- Nie wiedzieliśmy, skąd leci woda. I dopiero strażacy powiedzieli nam, że prawdopodobnie z ośrodka rozkopali coś i wszystko spływa – przywołuje Eliza Ogonowska, mieszkanka Cieplic.
- Helikopter krążył nad ośrodkiem i po kilkudziesięciu minutach wjechały koparki z ośrodka na drogę – opowiada Tomasz Jóźwiak, mieszkaniec Cieplic.
- Dorwałam kierownika ośrodka i mówię do niego, co on wyprawia, że broni siebie, a za chwilę nas zaleje woda. Wtedy powiedział, że oni nasypują wał po to, żeby chronić domki. Natomiast przy wjeździe do ośrodka zaraz zrobią otwór i puszczą to wszystko niby na budowę – mówi Anna Jóźwiak, mieszkanka Cieplic.
Sprawę bada prokuratura
Czy prace ziemne faktycznie mogły doprowadzić do zalania mieszkańców? Odpowiedzi na to pytanie poszukuje prokuratura w Jeleniej Górze.
- Ze wstępnych ustaleń śledztwa wynika, że ten przepust został wykonany w celu przekierowania wody, która gromadziła się na terenie jednego z ośrodków wypoczynkowych na ulicę Sobieszowską – mówi prok. Ewa Węglarowicz-Makowska z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. I dodaje: - Dziś przesłuchiwani są pracownicy tego ośrodka. Śledztwo zostało wszczęte w kierunku artykułu 163 paragraf 1 punkt 2 Kodeksu karnego, a więc wprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Czyn zagrożony jest karą od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności.
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie, a więc nikomu nie przedstawiono zarzutu – zaznacza prok. Ewa Węglarowicz-Makowska.
Jakie prace ziemne można prowadzić na swojej działce?
Hydrolog Michał Marcinkowski podkreśla, że nikomu nie wolno prowadzić prac, które mogą zagrozić bezpieczeństwu powodziowemu sąsiadów.
- Tej konkretnej sytuacji nie znam. Ale jeżeli zmieniamy stosunki wodne, to zawsze potrzebne jest zezwolenie – zaznacza hydrolog Michał Marcinkowski z Instytutu Ochrony Środowiska w Państwowym Instytucie Badawczym.
- To nie jest tak, że mamy swoją działkę i sobie nagle podniesiemy jej poziom o 3 metry i wody opadowe z naszej działki będą spływały do sąsiadów, a my będziemy mieli sucho. Nie możemy czegoś takiego zrobić jako samowolki. Nie możemy pogarszać warunków, które są u sąsiadów.
Właściciel ośrodka, wedle uzyskanych przez nas informacji, nie uzyskał żadnych decyzji administracyjnych dotyczących prowadzenia prac na terenie swojego ośrodka podczas powodzi. Udało nam się ustalić, że pracownicy Wód Polskich stwierdzili, że w okolicy ośrodka doszło do przerwania grobli stawowej. Prace te zostały wykonane bez jakiejkolwiek zgody, a więc bezprawnie.
Relacje mieszkańców Cieplic i odpowiedź prezydenta
O tym, jak wyglądała sytuacja w dniu, w którym koparki pracowały na terenie ośrodka, opowiada nam jeden z mieszkańców Cieplic.
- Podeszliśmy i zapytaliśmy, co oni robią. Był kierownik budowy, jakiś jeszcze jeden facet i koparkowy. Powiedzieli, że chcą to przekopać, żeby udrożnić wodę. Powiedzieli nam wyp… i tyle – usłyszeliśmy.
W 2021 roku władze miasta sprzedały 15-hektarowy teren po dawnym niemieckim jeziorze jednemu z biznesmenów. Prezydent Jeleniej Góry cieszył się z inwestycji, która miała pomóc w rozwoju miasta.
- My z tego terenu dostajemy rocznie 2 mln zł. Miasto musi z czegoś żyć – mówi Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry.
- Na mapach nie ma wskazania, że to jest teren zalewowy – dodaje prezydent.
- W sobotę wieczorem poszłam na ulicę Książęcą i miałam wodę po kostki. Po pięciu minutach wracałam i woda wlewała mi się już do kaloszy – opowiadała prezydentowi Dominika Jaczun. I dodała: - W 1997 roku byliśmy zalani, ale nie w takim tempie. Tam są porobione przekopy. Rury wychodzą z ziemi i płyną sobie po polu.
- Jak na początku wału wykopie się dziurę, to spuści się woda jak przy wyjęciu korka z wanny – tłumaczył Artur Raczyński, mieszkaniec Cieplic.
- Wysłałem pracowników, żeby po informacjach od mieszkańców, bo mam prawo wierzyć mieszkańcom, bo są najważniejsi, pojechali tam i stwierdzili naocznie, co zostało zrobione. Mam zrobiony raport – mówił prezydent Jerzy Łużniak. Ale o jego treści nie chciał mówić.
- Nie chcę być stroną. Chcę być bezstronny jako urząd. Jeżeli było jakieś złamanie prawa, to będą konsekwencje. Ale od tego nie jestem ja, od tego są służby i niech to sprawdzą – mówi prezydent Jeleniej Góry.
Nikt ze spółki Holiday Park & Resort nie zdecydował się na rozmowę z nami. Pracownicy spółki w mailu skierowanym do redakcji napisali, że na terenie ośrodka nie prowadzono żadnych prac wymagających zezwolenia. Zaprzeczają również, że to ich spółka dokonała przerwania grobli. Ich zdaniem ratowano jedynie dobytek firmy, ale nie doszło do zakłócenia gospodarki wodnej poza terenem ośrodka. Twierdzą, że trudno jest winić właściciela za to, że chroni swój dobytek.
- My jako mieszkańcy obawiamy się tego, że on ma dużo pieniędzy, zrobi sobie jakieś zabezpieczenie, postawi sobie betonowy mur wzdłuż swojego terenu i cała wodą, która zbiera się z pól, nas zaleje – mówi Anna Jóźwiak, mieszkanka Cieplic.
Autor: wg
Reporter: Bartosz Józefiak