- Tomek miał autyzm. Zdiagnozowany został, jak chodził do podstawówki. Nie mógł wówczas nawiązać pozytywnych relacji z rówieśnikami – opowiada pan Dariusz, ojciec chłopaka.
- Któregoś razu była sytuacja, że kolega wylał mu mleko na głowę. Tomek się zdenerwował i uderzył go w twarz. Naśmiewali się z niego, nagrywali różne filmiki – dodaje pan Dariusz.
- Raz go czymś oblali, innym razem schowali czapkę. Albo schowali mu buty i musiał wracać do domu w trampkach. Bili go, kopali. Robili to dla beki i udostępniali filmy – mówi pani Beata, matka Tomka.
Śmierć 18-latka z Sanoka
18-letni Tomek został znaleziony martwy około 6 rano w podsanockich Zabłotcach. Sekcja zwłok jak dotąd nie wykazała bezpośredniej przyczyny śmierci.
Podczas realizacji reportażu, w miejscu w którym Tomek został znaleziony, przypadkiem spotkaliśmy młode osoby, które chodziły z nim do szkoły podstawowej.
- To był dobry chłopak. Od początku miał problemy, zdiagnozowano u niego autyzm. Jego zachowania były różne, miał tzw. odpały. Ale mimo wszystko nie był człowiekiem, który chciał komuś zrobić coś złego. Chciał mieć znajomych, bo każdy chce mieć kogoś bliskiego – opowiada młodzież.
- Inni chcieli mieć zabawę, więc Tomek robił różne rzeczy za namową innych. Tomka było łatwo podpuścić, jakby ktoś powiedział, żeby zimą wszedł do rzeki, to by wszedł. Wydaje mi się, że mógł to odbierać, że jest fajny, że to nie jest śmiech z niego, tylko śmiech z nim – słyszymy od naszych rozmówców.
Filmiki w sieci
Gdy Tomek miał 13 lat, został nagrany, gdy ktoś, prawdopodobnie jego rówieśnik, boleśnie go uderzył.
„Mówiłem nie w kolano i nie w klatkę piersiową”, słychać na nagraniu mówiącego płaczliwym głosem chłopca.
Filmik wrzucono do sieci, a potem stał się viralem. Głos nastolatka podkładano pod rozmaite filmiki, niektóre specjalnie nagrywane.
- Zastanawiam się, jak dorośli ludzie do jego głosu, gdzie słychać cierpiące dziecko, mogli nagrywać filmiki – dziwi się Miranda Korzeniowska z portalu Korso Sanockie.
Tomek bezustannie poszukiwał akceptacji, nawet wśród osób, które się z niego naśmiewały.
- Tomkowi ciężko było znaleźć normalnych znajomych. Jeśli komuś dawał pieniądze lub płacił za narkotyki, to wtedy najpewniej był akceptowany – słyszymy od młodzieży z Sanoka.
- Z narkotykami zaczęło się tak, że w pierwszej klasie szkoły zawodowej kolega z trzeciej klasy wsunął mu je do kieszeni. Wyrzuciliśmy to, potem syn przyszedł i powiedział, że oni chcą pieniądze za te narkotyki – opowiada pan Dariusz.
- Niejednokrotnie dostawałam od niego filmiki, jak jest pod wpływem narkotyków. Próbowałam go od tego odciągać, rozmawiać z nim. Ale nie mieliśmy już kontaktu na żywo – słyszymy od znajomej Tomka.
Rodzice szukali pomocy w ośrodku terapii uzależnień
Tomek przez półtora roku był w ośrodku terapii i readaptacji.
- Bodajże w styczniu, jak skończył 18 lat, wyszedł z ośrodka. Na początku nie miał styczności z narkotykami, czuł się lepiej. Zaczął chodzić na siłownię. Widać było, że ma jakieś refleksje. Ale później dostałam filmiki, że znowu wrócił do narkotyków – słyszymy od naszej rozmówczyni.
- Próbował się dostosować, żeby podobać się środowisku. Zaczął brać przez to, że inni zaczęli brać – mówi młodzież z Sanoka.
Rodzice Tomka twierdzą, że chłopak był zastraszany.
- Zabrali mu komputer i zastawili w lombardzie. Sprzedali go, wzięli pieniądze, ale uznali, że ma dać więcej. Wtedy przyleciał do domu i mówi: „Tato, daj pieniądze, bo nie wiesz do czego są zdolni” – przytacza ojciec 18-latka.
Jak zginął Tomek?
Zabłotce, wieś w której znaleziono Tomka, graniczy z Sanokiem. Czy 18-latek wracał przez tę miejscowość do domu? Czy to tam zmarł? Po raz ostatni żywy widziany był w jednym z domów w Zabłotcach, zamieszkanym przez 48-letniego mężczyznę.
- Z przeróżnych stron zaczęły do mnie spływać informacje, że to znana melina. Że tam przebywają dzieciaki. Od 14. do 18. roku życia. Przebywają i chyba nawet nocują – mówi dziennikarka Miranda Korzeniowska.
- To jest miejsce spotkań młodzieży, która nie ma gdzie spędzać czasu i zażywają tam wszelkie używki – słyszymy od młodych ludzi.
Kim jest mężczyzna, u którego wieczór przed swoją śmiercią spędził Tomek? To 48-letni Tomasz Ł. Sąsiedzi mówią o nim jednak niewiele.
- Powiedział, że swoje odsiedział. Rzeczywiście trochę młodzieży tam przychodziło - słyszymy.
Ojciec Tomka szukał syna w noc jego śmierci właśnie w domu Tomasza Ł.
- Pojechaliśmy tam z córką, zapukaliśmy, ale pan przez drzwi powiedział, że mieszka sam z psem. Córka powiedziała, że widzi brata w oknie. Wróciliśmy jednak do domu, syn ma 18 lat i policja i tak nie miała prawa tam wejść. Jakby był nieletni, to mógłbym powiedzieć, że starsza osoba przetrzymuje nieletniego. Tu wiedziałem, że nic nie wskóram – tłumaczy pan Dariusz.
Co się stało z Tomkiem? Czy 18-latek przedawkował narkotyki? Czy ktoś go do tego namówił lub zmusił? Mężczyzna, u którego widziany był Tomek, usłyszał zarzuty.
- Przedstawiono zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomani. Nadto zarzut z artykułu 160 paragraf 1 Kodeksu karnego, a mianowicie narażenia osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo doznania co najmniej ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi Izabela Jurkowska-Hanus z Prokuratury Rejonowej w Sanoku.
- Sąd Rejonowy w Sanoku zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy – dodaje prokurator Izabela Jurkowska-Hanus.
Autor: wg
Reporter: Joanna Bukowska