W 1992 roku, na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie, 24-letni Arkadiusz Skrzypaszek został podwójnym złotym medalistą w pięcioboju nowoczesnym.
Przystojny, uśmiechnięty, nieco nieśmiały i mało znany wówczas sportowiec błyskawicznie zyskał popularność. Odwiedzał szkoły i występował w telewizji.
Nieoczekiwanie jednak porzucił sportową karierę i zajął się biznesem. Była druga połowa lat 90, gdy sportowiec przyjechał na Mazury.
Galeon w Giżycku
Skrzypaszek postanowił zbudować w Giżycku amfiteatr, w którym miały być organizowane koncerty. Budowla nazwana Galeonem błyskawicznie stała się wizytówką Giżycka.
- Arek miał wtedy taką, cechę, może wciąż ją ma, że był strasznie wiarygodny. Umiał przekonywać do siebie ludzi. Byłem przekonany, że to jest ten człowiek, który był mi potrzebny, do tego typu działania – mówi przedsiębiorca Mirosław Muła.
Koncerty w Galeonie transmitowała nawet publiczna telewizja. Imprezy przynosiły spore dochody.
- Prawie 5 tys. osób siedziało sobie przy stołach, a na scenie, w rufie występowali artyści. Pojechaliśmy tam całą serią polskich gwiazd numer jeden. Występowali wszyscy, od Maryli Rodowicz po O.N.A., a na końcu Budka Suflera, która nagrała wtedy „Takie tango” – wspomina Mirosław Muła.
- Powiedziałem: „Arek, od tego momentu, kiedy odpalamy całą imprezę, to obowiązują nas ustalenia, które zrobiliśmy, czyli zaczniesz płacić czynsz”. Arek w tamtym momencie zniknął – mówi Mirosław Muła.
Wkrótce wyszło na jaw, że Skrzypaszek nie spłacał pożyczki zaciągniętej pod zastaw hotelu należącego do spółki Yellow, zarządzanej przez biznesmena.
Zanim Muła się zorientował, komornik zlicytował hotel.
- Straciliśmy wszystkie nakłady i inwestycje na działce, straciliśmy nieruchomość, która wybudowana częściowo za nasze pieniądze. Na tamte czasy to była strata na poziomie 2,5-3 mln dolarów – wylicza Mirosław Muła.
Arkadiusz Skrzypaszek zmierzał zbudować sieć resortów
Arkadiusz Skrzypaszek po ujawnieniu sprawy Galeonu publicznie przyznał, że ma długi - prawie milion złotych - ale nadal zamierza działać w biznesie.
Po czym na kilka lat zniknął z życia publicznego. Po latach wystartował z nowym pomysłem.
- Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych. To było spotkanie trochę alkoholowe. Arek już wtedy szukał jeleni na swoją inwestycję, pseudoinwestycję – mówi Dariusz Kondys.
Skrzypaszek zamierzał zbudować sieć luksusowych ośrodków wypoczynkowych, przeznaczonych dla zamożnych klientów.
- W ramach miejsca, do którego zaprasza się gości miał być szpital. I ten szpital miał świadczyć usługi specjalistyczne dla gości hotelowych – wyjaśnia Tomasz Bejm. I dodaje: - Pomogłem Arkowi w przygotowaniu koncepcji, czym ten projekt ma być, udokumentowaniu tego, ułożeniu w model finansowy, w wizję, dokumenty, które mogły stanowić podstawę do rozmów z inwestorami. Uwierzyłem w to.
Plan Arkadiusza Skrzypaszka zakładał zbudowanie resortów w trzech miejscach w Polsce: w Osiecku pod Warszawą, w Arłamowie w Bieszczadach oraz w Nowym Targu na Podhalu.
Koszty realizacji szacowano na 860 mln euro. Z samej tylko sprzedaży apartamentów do końca 2025 roku inwestorzy mieli zarobić ponad miliard euro.
Inwestycja w Osiecku pod Warszawą
Pierwsza budowa ruszyła w Osiecku. Ale stanęła z braku pieniędzy, a finansujący ją bank oddał sprawę do komornika. Nie przeszkadzało to jednak Arkadiuszowi Skrzypaszkowi w mówieniu, że jego projekt wciąż się rozwija.
Potencjalnych inwestorów - lub pożyczkodawców - zabierał na pokład samolotu, by z lotu ptaka pokazać tereny planowanych resortów.
- Dzisiaj już wiemy, że to nie jest jego samolot. Ale na pierwszy rzut oka, sportowiec, który kończy karierę i zajmuje się obrotem nieruchomościami albo inwestycjami i dzisiaj lata samolotem, jeździ jaguarem i dobrze się ubiera, to wszystko się składało w bardzo składną i spójną historię – mówi Tomasz Bejm.
- Polecieliśmy obejrzeć 100 hektarów, którymi się chwalił. Opowiadał, że na szybko potrzebuje 500 tys. zł, żeby uruchomili mu kredyt. Z tego co pamiętam tam mieli zainwestować Arabowie, jakieś grube pieniądze. Pożyczyłem mu chyba 200 tys. zł. Mówił, że inwestycje jest w stanie skończyć za 300 mln, a Arabowie czekają i dają już 900. To było prawie 8 lat temu, więc to były też inne pieniądze – mówi Dariusz Kondys
Kiedy Skrzypaszek pożyczał od mężczyzny 200 tys., miał już długi sięgające kilku milionów zł. Mimo to szukał kolejnych potencjalnych inwestorów.
- Na początku przyjechał z wizją inwestycji do zrealizowania. Przedstawić, że jest w trakcie załatwiania finansowania. Biznes, jakby, polegał na tym, że ja będę generalnym wykonawcą budowy osiedla. Miało powstać około 150 tys. metrów kwadratowych powierzchni deweloperskiej. To była inwestycja liczona wtedy na ponad miliard złotych. Plus do tego proponował mi 20 proc. udziału w całym przedsięwzięciu – mówi nasz rozmówca.
- Na początku zdawał się bardzo wiarygodny. Nigdy nie miałem do czynienia z jakimkolwiek mistrzem. W trakcie wyszło później, że pan Skrzypaszek ma problemy finansowe. Pożyczyłem panu Skrzypaszkowi pół miliona. Później okazało się, że pan Skrzypaszek nie ma z czego żyć, przelewałem mu na konto firmy: 10, 20 czasem 30 tys. zł. Oprócz tego dałem mu samochód BMW serii 7, którym jeździł rok.
Mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło także uwierzyła w wizję stworzenia ekskluzywnych ośrodków. Razem z Tomaszem Bejmem próbowała pomóc olimpijczykowi reaktywować budowę ośrodka pod Osieckiem.
Kiedy prawniczka i menedżer zaczęli sprawdzać dokumenty, na jaw wyszły problemy finansowe Skrzypaszka i jego spółek.
- Z dokumentów, które pozyskaliśmy wynika, że pieniądze pozyskane na cele inwestycyjne, to przeszło kilkadziesiąt milionów złotych. Gdyby pojechać do miejscowości Osieck, do miejsca inwestycji można by zobaczyć, że tak naprawdę jest tam łąka, parę drzew i kilka budynków w stanie surowym. Ale te budynki są wybudowane za kredyt uzyskany w jednym z banków. Przez jedną z jego spółek – mówi mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło.
- Tak naprawdę trudno powiedzieć, co miało być w Osiecku. Na początku miała być stadnina koni, jakaś wioska, potem miał być resort. Potem miało być Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Potem miało być centrum sportu i rehabilitacji, łącznie z planami, że Robert Lewandowski miałby mieć tam swoją szkółkę dla dzieci. Te pomysły były mocno fantazyjne – ocenia mecenas Turczynowicz-Kieryłło.
Więcej w reportażu Superwizjera autorstwa Jakuba Stachowiaka>>>
Autor: wg
Reporter: Jakub Stachowiak