Strażacy ochotnicy pierwsi pomagali powodzianom, dziś to oni potrzebują pomocy

Strażacy ochotnicy pierwsi pomagali powodzianom, dziś to oni potrzebują pomocy
Strażacy ochotnicy pierwsi pomagali powodzianom, dziś to oni potrzebują pomocy

Strażacy ochotnicy z Lądka-Zdroju, którzy we wrześniu ratowali ludzi przed wielką wodą, dziś sami potrzebują pomocy. Woda zalała remizę i duży wóz do gaszenia pożarów. Mimo dotacji, brakuje funduszy na zakup nowego. Ochotnicy napisali list do redakcji Uwagi!

CHCESZ POMÓC STRAŻAKOM Z LĄDKA-ZDROJU? INFORMACJE ZNAJDZIESZ TUTAJ >>>>

„W wyniku powodzi utraciliśmy znaczną część naszego sprzętu, w tym ciężki samochód gaśniczy”, napisali strażacy ochotnicy w liście do naszej redakcji.

Duży wóz gaśniczy był kluczowy przy gaszeniu pożarów. Niestety, podczas powodzi ugrzązł w remizie i zniszczyła go woda. Strażakom pozostał średni wóz z małym zbiornikiem, auto techniczne i quad.

Wrześniowa powódź zniszczyła Lądek-Zdrój

- To było coś strasznego, pozrywane były wszystkie drogi. Nikt nie mógł dojechać, a ludzie liczyli właśnie na nas – wspomina Czesław Korobij, prezes OSP w Lądku-Zdroju.

Dziś po jednej stronie budynku OSP stoi niedziałający samochód z drabiną, a po drugiej niedziałający, duży samochód gaśniczy.

- Dlatego napisaliśmy do was. Z prośbą, żebyście przyjechali i pomogli nam, bo nie mamy czym ratować ludności Lądka-Zdroju – tłumaczy prezes Czesław Korobij.

OSP w Lądku-Zdroju to nieco ponad 30 osób w różnym wieku, także całe rodziny.

- OSP stała się pasją i sposobem na życie. Zaraziłam tym mojego męża, a później, już wspólnie, zaraziliśmy nasze dzieciaki – opowiada Ewelina Kozioł-Stępniewicz, strażaczka OSP z Lądka-Zdroju.

- To, co wydarzyło się 15 września, to było wielkie wyzwanie – zaznacza pani Ewelina.

Strażacy ochotnicy pierwsi pomagali zalanym mieszkańcom Lądka-Zdroju

Ponad pół roku temu wszyscy strażacy zostali postawieni na nogi, najpierw zabezpieczali dobytek, później ratowali ludzi i walczyli ze skutkami kataklizmu.

Jak dziś wygląda sytuacja u osób, których dosięgnęła wtedy wielka woda?

Pan Zdzisław mieszka nad samą rzeką. W czasie powodzi strażacy pomagali mężczyźnie ratować dobytek.

- Wody było jakieś 4 metry, widać jeszcze po balustradach na piętrze. Bez pomocy strażaków nie wiem, co ludzie by zrobili – mówi mężczyzna.

- W trakcie powodzi zmarła mi żona. Jak zalało Lądek, to nie mogłem pojechać do niej do szpitala. Ja byłem zamknięty w Lądku, a ona mi tam umarła – mówi ze łzami w oczach pan Zdzisław.

Wiele rodzin musiało nagle opuścić swoje domy.

- W pierwszych godzinach najwięcej zrobiła straż. Zareagowali najszybciej – nie mają wątpliwości Teresa i Jerzy Adamczykowie.

- Wypompowali wodę, załatwili jedzenie. Pojawił się agregat – przytacza pani Teresa.

- Z powodzi pamiętam moment, jak strażak krzyczał: „Uciekajcie na drugie piętro, bo pękła tama”. Oni powinni dostać za to order – uważa pani Romualda, jedna z mieszkanek Lądka-Zdroju.

Na razie strażacy potrzebują nowego wozu.

- Stary już nie pojedzie, nie ma na to szans. Już nic w nim nie działa – podkreśla pani Ewelina.

- Wody było 80 centymetrów. Zalana została instalacja elektryczna – dodaje pan Czesław.

- Sprzęt, na którym teraz pracujemy, wystarcza nam tak naprawdę na 4 minuty gaszenia. Stary jelcz dostarczał wodę na około 10-12 minut. To są cenne minuty, w tym czasie dojeżdżają inne jednostki – tłumaczy pani Ewelina.

Na nowy, duży wóz potrzeba 1,5 miliona złotych

OSP finansuje przede wszystkim samorząd.

- Wrześniowa powódź strasznie sponiewierała nam gminę. Same straty w mieniu i innych nieruchomościach, to jest ponad 300 mln złotych – wylicza Kazimierz Szkudlarek, zastępca burmistrza Lądka-Zdroju.

- Na ten samochód trzeba pieniądze poskładać. W tej chwili wprowadziliśmy do budżetu 300 tys. zł – dodaje Kazimierz Szkudlarek.

W sprawie wozu dla strażaków z Lądka-Zdroju zwróciliśmy się do pełnomocnika rządu ds. odbudowy po powodzi.

- Lądek otrzymał 56 mln zł, to są środki dodatkowe, które mają obsługiwać też tego typu inwestycje – mówi minister Marcin Kierwiński. I dodaje: - Wiem, że jest uchwała rady gminy o dofinansowaniu 40 proc. zakupu tego wozu. Pozostałe 60 proc. dofinansuje MSWiA. Tutaj sytuacja jest szczególna. Rozmawiałem z ministrem Leśniakiewiczem, nadzorującym straż pożarną, jeżeli chodzi o wyposażenie sprzętowe i takie pieniądze dla Lądka-Zdroju będą przeznaczone.

Lądek-Zdrój wraca do życia

Lądek-Zdrój powoli wraca do życia, choć to długa droga. Tam, gdzie dotarła woda, na nowo otwierają się sklepy i hotele.

- Miałam zalany kiosk i straciliśmy też dom. Dlatego działamy, musimy działać i wspierać nasz Lądek i wspierać turystów, by mogli coś kupić – mówi pani Bogusława.

- Czeka przepiękny park zdrojowy, czekają przepiękne budynki uzdrowiskowe. Czekają przedsiębiorcy i hotelarze. Stają na uszach, żeby przyciągnąć do nas turystów, bo my wciąż jesteśmy. Teraz najbardziej potrzebujemy tego, żeby ludzie odwiedzali nasz piękny Lądek – mówi pani Ewelina.

Na wóz strażacki zbierają też strażacy ze Stronia Śląskiego

Lądecki przypadek ze zbiórką, nie jest odosobniony. Drużyna OSP z sąsiedniego Stronia Śląskiego, też założyła zbiórkę, bo podczas powodzi strażacy stracili średni wóz gaśniczy.

- Do naszego wozu wdarła się woda, dosłownie wrzucony był w budynki – mówi Wojciech Woś, naczelnik OSP w Stroniu Śląskim. I dodaje: - Byli na miejscu fachowcy i ocenili, że wóz nadaje się już do muzeum.

CHCESZ POMÓC STRAŻAKOM ZE STRONIA ŚLĄSKIEGO. INFORMACJE ZNAJDZIESZ TUTAJ >>>

podziel się:

Pozostałe wiadomości