Prace ziemne mogły się przyczynić do przerwania zapory w Stroniu Śląskim?

Zapora w Stroniu Śląskim
Dlaczego zapora w Stroniu Śląskim nie wytrzymała naporu wody?
Uszkodzenie tamy w Stroniu Śląskim miało miejsce, tam gdzie wcześniej prowadzono prace ziemne związane z układaniem rur, podał nadzór budowlany. Według urzędników, m.in. użyto wodoprzepuszczalnego piasku. 

Mieszkańcy Stronia Śląskiego od września zadawali sobie pytanie, jak mogło dojść do przerwania zapory, która miała uratować ich miasto.

Prace ziemne na zaporze w Stroniu Śląskim

Część osób powodów tragedii doszukiwała się w wykonanej w ostatnim czasie renowacji zapory, polegającej na instalacji systemów pomiarowych. Udało nam się dodzwonić do firmy wykonującej to zadanie.

- Czy rowy pod kable i instalacja mogły w jakimś stopniu naruszyć konstrukcję zapory? – zapytał reporter Uwagi!

- Ciężko cokolwiek powiedzieć. Doszło do przerwania nieszczęśliwie po tej stronie, po której wykonywałem te prace. To był rów na kilkadziesiąt centymetrów – usłyszał dziennikarz.

- Nie ja jestem od tego, żeby zdecydować, czy to z tego powodu, czy nie z tego powodu. Ja zrobiłem zgodnie z projektem. Jeżeli teraz mówię prywatnie, to na pewno nie jest to powód, dla którego został przerwany ogromny wał – dodaje nasz rozmówca.

Sprawę przerwania wału badał inspektor nadzoru budowlanego

Jednak według zdjęć, do których dotarł portal 24klodzko.pl, wykopy były dwukrotnie głębsze i były zlokalizowane dokładnie w tym miejscu, w którym 15 września doszło do przerwania wału ziemnego. Sprawę zbadał wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, który nie zostawił suchej nitki na wykonawcy.

- Te roboty na etapie projektowym, etapie wykonawstwa i nadzoru przez inwestora zostały niewłaściwie wykonane – mówi Piotr Wiss, Dolnośląski Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.

Według urzędników, użyto wodoprzepuszczalnego piasku, który nie powinien być w ogóle wykorzystywany na tego typu budowlach, bo stanowi strefę ułatwionej filtracji. Dodatkowo rowy i przekopy, które zasypano tym zwykłym piaskiem, były prawdopodobnie źle zagęszczone. To spowodowało ich łatwe rozmycie.

- Chodzi o zagęszczenie i na pewno nieodpowiednie uszczelnienie miejsc, gdzie przechodziły przewody przez koronę wału, w tych miejscach nastąpiło przesiąkanie wału – zaznacza Piotr Wiss.

Źle prowadzony nadzór, błędy w dokumentacji projektowej, brak właściwych odbiorów technicznych - tych spraw powinien dopilnować inwestor, czyli Wody Polskie, ale spółka nie chce się odnieść do sprawy i podważa wcześniejszą decyzję nadzoru budowlanego.  

- Nie będziemy dzisiaj komentować ustaleń WINB-u, który naszym zdaniem wydając decyzję, zobowiązał nas do zabezpieczenia miejsca katastrofy budowlanej. Przedmiotem jego dochodzenia nie było rozstrzygnięcie czy prace były prowadzone we właściwy sposób, bądź nie – stwierdza Jacek Drabiński, zastępca dyrektora RZGW we Wrocławiu.

Sprawę zapory w Stroniu Śląskim bada prokuratura

Kwestia kopania rowów i budowy instalacji pomiarowych to jeden z wielu wątków, które są teraz badane przez prokuraturę.

Jest też pytanie - dlaczego pracownicy Wód Polskich stwierdzili, że nie mają żadnej kontroli nad zaporą. Jeszcze w sobotę rano, na dobę przed tragedią, zbiornik był prawie pusty. Ale już późnym wieczorem, woda zaczęła się przelewać górą betonowej zapory, a po kilku godzinach rozmyła ziemne wały. Czy tragedii można było uniknąć?

- Do tego zbiornika dopływało cztery razy więcej wody niż było zaprojektowane urządzenie upustowe – tłumaczy dr hab. Paweł Popielski, prof. PW, specjalista budownictwa hydrotechnicznego i inżynierii wodnej.

Tama w Stroniu Śląskim została bowiem zbudowana w 1907 roku.

- To było projektowane na parametry powodzi, która może być wywołana przez stan zlewni z tamtego czasu. Wtedy było inne ukształtowanie i zagospodarowanie terenu. Część rzeczy mamy wybetonowanych, choćby podjazdy czy ulice – mówi dr hab. Paweł Popielski.

Powinien powstać dodatkowy upust?

Napór wody był tak olbrzymi, że zwykle suchy zbiornik retencyjny zapełnił się w zaledwie kilkanaście godzin. Dlaczego tak szybko? W wykonanej 120 lat temu zaporze znajdują się trzy niewielkie upusty wody. Wiele osób twierdzi, że gdyby został wybudowany choćby jeden awaryjny upust, to można by było regulować spiętrzenie wysokości wody, a idąc za tym, ryzyko przerwania wałów byłoby znacznie mniejsze.

- To stara, ponad stuletnia budowla, która wytrzymała w 1997 roku i w 2010 roku, ale teraz nie wytrzymała. Na pewno konstrukcja i budowa tych wałów ziemnych nie jest adekwatna do tego, co się teraz buduje – mówi Dariusz Chromiec, burmistrz Stronia Śląskiego.

- W roku 2018, 2019 była przeprowadzana duża debata publiczna, takie konsultacje społeczne na temat budowy dwóch dodatkowych zbiorników, które miały zabezpieczyć gminę. I ta debata poległa – ubolewa burmistrz Stronia Śląskiego.

Wody Polskie wynajęły firmę konsultingową do analizy sytuacji powodziowej w Kotlinie Kłodzkiej. Firma zarekomendowała wybudowanie dwóch dodatkowych suchych zbiorników, które odciążyłyby istniejącą zaporę w Stroniu Śląskim. Po konsultacjach społecznych odrzucono jednak ten pomysł.

- Doszło do ludzkiej tragedii i nigdy nie powinno do czegoś takiego dojść. Jeżeli zostaną wskazane nieprawidłowości, to wtedy będziemy wyciągać konsekwencje. Czekamy na wynik prokuratorskiego śledztwa i wtedy będziemy się do tego odnosić – stwierdza Jacek Drabiński, zastępca dyrektora RZGW we Wrocławiu.

Zapora przechodziła przeglądy okresowe, a jej stan techniczny był dobry. Nie oznacza to jednak, że zbiornik był bezpieczny. Projekt sprzed ponad 100 lat nie zakładał betonowych dróg, chodników czy parkingów. Inna jest również sytuacja meteorologiczna. Opady są coraz bardziej gwałtowne, a rzeki i potoki wzbierają szybciej. Dobrze wiedzą o tym mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej. 

- Wszyscy mieszkańcy Stronia przez ostatnie 27 lat, co większy deszcz, wsiadali w auta i jechali zobaczyć, ile wody jest na tamie. Strach był wyczuwalny – mówi Remigiusz Sławik.

podziel się:

Pozostałe wiadomości