Dom jednorodzinny jak blok mieszkalny. „Zaprojektowane, by dało się podzielić na samodzielne lokale”

Dom jednorodzinny jak blok mieszkalny. „Zaprojektowane, by dało się podzielić na samodzielne lokale”
Dom jednorodzinny jak blok mieszkalny

W podwarszawskim Wieliszewie powstaje olbrzymi budynek, który swoimi rozmiarami przypomina blok mieszkalny. Na papierze jednak jest to dom jednorodzinny.

- Kiedy sąsiad zaczął wylewać fundamenty, to zaczęliśmy się zastanawiać, co to może być – opowiadają pani Paulina i pan Patryk.

Powstająca po sąsiedzku inwestycja rosła w oczach.

- Budowali w bardzo szybkim tempie, wylewali fundament i od razu stawiali ścianę – mówi pani Paulina. I dodaje: - To, co zobaczyliśmy, ogromnie nas zaskoczyło. Nie spodziewaliśmy się trzech kondygnacji.

- Szczerze mówiąc, to nie da się teraz uciec wzrokiem od ściany betonu. Aż się nie chce patrzeć w tamtym kierunku – stwierdza pan Patryk.

Sąsiadom dom jednorodzinny przypomina blok mieszkalny

Trzykondygnacyjny budynek o powierzchni 1500 metrów kwadratowych na każdym piętrze ma po dziesięć niemal identycznych pomieszczeń. Inwestycja powstaje wśród niewielkich domków, na terenie, na którym jest dozwolone jedynie budownictwo jednorodzinne.

- Budynek mam 10 metrów od swojego płotu. Przysłania mi cały horyzont. Ale bardziej obawiam się tego, co będzie, jak zamieszkają w nim ludzie. Będę obserwowany jak w Big Brotherze – podejrzewa pan Marek.

Sąsiedzi dotarli do projektu inwestycji.

- I już na tym etapie pojawiają się absurdy. Pomieszczenia nazywają się bawialnia, sala do ping-ponga, sala do bilardu. Jest 30 takich pomieszczeń. Identycznych – zaznacza pan Marek.

- Zdecydowanie widać, że jest to tak zaprojektowane, by dało się to podzielić na niewielkie, samodzielne lokale. Pomieszczenie ma dwa otwory okienne, co umożliwia postawienie ścianki i zrobienie osobnej sypialni i osobnego salonu – mówi dr Paweł Pedrycz architekt, urbanista z Politechniki Warszawskiej. I dodaje: - Nie jest to typowy projekt jednorodzinny i myślę, że gdybyśmy przejrzeli katalogi typowych domów jednorodzinnych, to takiego czegoś nie znajdziemy.

Mimo wątpliwości, budynek we wszystkich dokumentach jest opisywany jako dom jednorodzinny, a polskie prawo budowlane nie określa wielkości tego typu budowli. Dlatego mieszkańcy obawiają się, że po zakończeniu budowy poszczególne lokale będą wynajmowane albo sprzedawane jako osobne mieszkania.

Rozmawialiśmy z inwestorem przez telefon, ale mężczyzna nie wyraził zgody na publikację swojego głosu. Zapewnił jedynie, że jest to budynek jednorodzinny, z dwoma lokalami. Stwierdził też, że mieszkać będą dwie rodziny, w tym jego rodzina.

Co dopuszcza plan zagospodarowania przestrzennego?

Plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza tam wznoszenie budynków wolnostojących, jednorodzinnych do 12 metrów wysokości, a zabudowa nie może przekraczać 60 proc. powierzchni działki. To wszystko zdaniem urzędników ze starostwa powiatowego się zgadza, dlatego inwestor otrzymał pozwolenie.

- Wątpliwości urzędnika nie mają nic do rzeczy. Przepisy mówią wprost, jeśli projekt budowlany i dostarczona dokumentacja spełniają warunki prawa budowlanego, planu miejscowego i warunki techniczne, to starosta nie ma prawa odmówić wydania decyzji o pozwoleniu na budowę – stwierdza Joanna Kajdanowicz ze Starostwa Powiatowego w Legionowie.

- To nie urzędnicy uchwalają przepisy prawa, natomiast musimy działać na ich podstawie i w granicach prawa – dodaje Joanna Kajdanowicz.

Kupują udziały w budynku i mają poważne problemy

Taki układ olbrzymiego domu jednorodzinnego w Wieliszewie, zdaniem mieszkańców oraz architektów, stwarza możliwość bardzo łatwej adaptacji na samodzielne mieszkania. Można je potem wynająć albo sprzedać jako udział w budynku. Jeśli zamieszkałoby tam 10 czy 20 rodzin – to dopiero wtedy nadzór budowlany rozpocznie postępowanie o przywrócenie do stanu pierwotnego, czyli z kilkudziesięciu rodzin mają pozostać tylko dwie - tak jak w projekcie. Z taką sytuacją spotkali się m.in. mieszkańcy jednego z budynków w Krakowie.

- Mamy korytarz, który nie spełnia wymogów przeciwpożarowych, jest za wąski. Mieszkania wykonane są w podziemiu i musi to teraz iść do przebudowy – mówi pani Anna. I dodaje: - Zgodnie z decyzją powinniśmy wyburzyć też ściany i mieszkać wszyscy razem. By budynek wyglądał tak jak wcześniej.

Pani Anna kupiła niewielki lokal trzy lata temu. Podczas transakcji zapewniano ją, że wszystko z mieszkaniem jest w porządku, a jego stan prawny nie budzi zastrzeżeń. Takie same zapewnienia usłyszała jej sąsiadka Sylwia. Kilkanaście miesięcy po zakupie, właściciele otrzymali pismo z nadzoru budowlanego, że ich budynek jest jedno-, a nie wielorodzinny i że został nielegalnie przebudowany, w sposób naruszając jego konstrukcję.

- Dla nas wszystkich to był szok. Wcześniej inwestor nic o niczym nie mówił. Usłyszeliśmy, że można się zameldować i mieszkać. Nic nie wskazywało na to, że się natniemy na takie coś – przekonuje pani Sylwia.

Przerabiają domy jednorodzinne na wielorodzinne

Sprzedaż budynków jednorodzinnych jako wielorodzinne to w ostatnim czasie coraz bardziej popularny proceder. Inwestorzy omijają w ten sposób szeregów przepisów, jak chociażby wymogi dotyczące: dróg ewakuacyjnych, szerokości klatek schodowych, konieczności odbioru przez straż pożarną i kominiarzy. Z chwilą sprzedaży inwestor pozbywa się również wszelkiej odpowiedzialności.

- To jest miejsce zbiorowego zamieszkania. (…) Inwestor w momencie uzyskania decyzji sprzedaży udziałów nie jest już stroną - wyjaśnia Piotr Legerski, prezes zarządu Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań.

Inwestorem jest Bartosz T., który razem z ojcem od wielu lat przerabia lub buduje domy jednorodzinne, które potem sprzedaje jako wielorodzinne. Jego aktualne oferty sprzedaży znaleźliśmy na jednym z portali ogłoszeniowych. Umówiliśmy się na spotkanie. Na miejscu zastaliśmy typowy, przerobiony piętrowy dom. 

Okazuje się, że w sprawie budynku inspektor nadzoru budowlanego prowadzi postępowanie. Mimo tego Bartosz T. nadal próbuje sprzedawać lokale, aby jak najszybciej pozbyć się udziałów i przerzucić problem na nowych właścicieli.

To, co dzieje się w Krakowie, wkrótce może stać się również w Wieliszewie. Sąsiedzi obawiają się, że ich kosztem wygra interes inwestora. Tym bardziej, że uzyskał on już zgodę na drugi, taki sam dom jednorodzinny, który ma stanąć obok. 

- Nie można nikomu zabronić zarabiać, ale nie cudzym kosztem. To może być blok, a za chwilę może się okazać, że to może być wszystko, na przykład supermarket albo jakaś linia produkcyjna – mówi pani Paulina.

podziel się:

Pozostałe wiadomości