Najpierw warsztaty psychologiczne w szkole, a potem fikcyjne wizyty u psychologa i fikcyjne terapie. Za wszystko płacił Narodowy Fundusz Zdrowia.
Skandal wybuchł w szkole podstawowej w małej miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim. Na trop afery wpadła jedna z matek, która sprawdzała Internetowe Konto Pacjenta swojego dziecka. Kobieta odkryła, wpisane tam indywidualne wizyty u psychologa, o których nie miała pojęcia. Od razu zaalarmowała innych rodziców.
Wizyty u psychologa, których nie było
- U jednego mojego dziecka wpisanych jest 16 wizyt, a u drugiego mamy ponad 40 wizyt – mówi pani Izabela.
- Moja córka miała 9 wizyt, a syn 33. Ale wizyty w ogóle nie miały miejsca – podkreśla pani Kinga, która ma dzieci w tej samej szkole.
Rodzice odkryli, że ich dzieci mają w szpitalu bogatą dokumentację medyczną, opisującą indywidualne wizyty u psychologa i zastosowane terapie.
- Mam napisane, że pacjent zainteresowany jest dalszą współpracą i rozwojem własnym. A to dziecko w wieku 11 lat – mówi pani Kinga. I dodaje: - Rozpoznaniem są zaburzenia adaptacyjne, behawioralne. Są to wizyty środowiskowe w szkole dziecka albo w domu. A oczywiście pan psycholog nigdy nie gościł w moim mieszkaniu.
- Z dokumentacji wygląda, że moje dziecko, w wieku 12-13 lat, zgadza się na dalsze leczenie. Tylko nie wiadomo na jakie leczenie, bo żadnego psychologa nie było – dziwi się kolejna z matek, pani Ewa.
Psychologowie przychodzili do szkoły
Agata, uczennica 7 klasy, wpisanych ma 65 indywidualnych wizyt w ramach terapii psychologicznych.
- Żadna z nich się nie odbyła. Nie było w ogóle czegoś takiego – podkreśla nastolatka.
Psychologowie rzeczywiście przychodzili od kilku lat do szkoły, ale były to tylko zajęcia grupowe w klasach.
- Ostatnie takie spotkanie było o narkotykach. Pan pokazywał nam też różne filmiki o alkoholu. Rozmawialiśmy o naszych problemach i w zasadzie tyle – opowiada Agata.
- Z jednej strony te zajęcia nam się podobały, bo nie mieliśmy lekcji, a z drugiej strony były nudne, nic tam nie wymyśliliśmy – dodaje nastolatka.
Jak sprawę tłumaczy psycholog?
- To jest ogromny przekręt, bo takie wizyty, nie mówię, że wszystkie, kosztowały mniej więcej po 140 zł plus dodatkowe koszty za testy, za różnego rodzaju badania – mówi pani Ewa. I dodaje: - U mnie to jest przekręt na mniej więcej 10 tys. zł. Jest ponad 300 osób w szkole, więc można policzyć jakie są koszty wszystkich wizyt, które się nie odbyły.
- Mówmy tutaj o milionach złotych – uważa pani Kinga.
Za wizyty dzieci u psychologa płacił Narodowy Fundusz Zdrowia i przelewał pieniądze do szpitala, który 4 lata temu zawarł ze szkołą porozumienie na prowadzenie warsztatów psychologicznych. Z ramienia szpitala prowadziło je małżeństwo psychologów. Oboje są autorami wpisów w dokumentacji medycznej uczniów, ale zdaniem rodziców najwięcej dokonał ich pan psycholog. Mężczyzna nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, dlatego umówiliśmy się z nim na wizytę lekarską.
„Wszystkie wizyty miały miejsce w szkole. Wszystkie wizyty, które zostały sprawozdane, podlegają teraz kontroli szpitalnej i na ten moment nie chciałbym tego komentować”, oświadczył psycholog w rozmowie z dziennikarką Uwagi!
W jaki sposób małżeństwo psychologów pozyskało numery PESEL uczniów? Zapytaliśmy o to dyrektorkę szkoły, która kieruje placówką od 3 lat.
- Szpital te dane otrzymał od nas – przyznaje Barbara Merska, dyrektor szkoły w Prostkach. I dodaje: - Porozumienie weszło w życie w 2021 roku. To nie ja byłam wtedy dyrektorem szkoły, więc nie są znane mi szczegóły.
- Ale w trakcie, kiedy była pani dyrektorem też następowało przekazywanie PESEL-ów uczniów – zaznaczyła dziennikarka Uwagi!
- Toczy się postępowanie wyjaśniające i chciałabym już ten wątek zakończyć – oświadczyła Barbara Merska.
Podczas spotkania z dziennikarką Uwagi! psycholog stwierdził, że będąc pracownikiem szpitala wykonywał, „to co szpital polecił”.
„Dostawałem polecenie udania się do jakiejś szkoły, przeprowadzanie jakiś zajęć. Natomiast szpital decydował jak to będzie sprawozdawał”, powiedział mężczyzna.
Takiej wersji zdarzeń zaprzeczają przedstawiciele szpitala, którzy poprosili małżeństwo psychologów o złożenie wyjaśnień.
- Osoby te złożyły wyjaśnienia. I na tej podstawie szpital zawiadomił Prokuraturę Rejonową w Grajewie oraz NFZ. A także rozwiązał umowę z tymi psychologami – mówi Radosław Harasim, rzecznik Szpitala Ogólnego w Grajewie.
„Zawsze jest tak, że ktoś musi ponieść konsekwencje. W tym wypadku szpital nie bierze odpowiedzialności za swoje działania. Najłatwiej jest pociągnąć do odpowiedzialności kogoś, kto jest na samym dole”, stwierdził lekarz w rozmowie z dziennikarką Uwagi!
- Naturalne jest, że osoby, wobec których wysuwane są jakieś zarzuty czy podejrzenia, mają własną narrację sprawy – odpowiada Radosław Harasim.
Sprawą zajmuje się prokuratura
Na ustalenia prokuratury trzeba będzie poczekać, ale już teraz rodzice martwią się, jak fałszywa ich zdaniem dokumentacja medyczna, wpłynie na przyszłość ich dzieci.
- Takie wypisy ze szpitala, mówiące nieprawdę o moim dziecku, mogą później zaszkodzić w dorosłości. Może tak być, jeżeli dziecko będzie chciało iść na studia medyczne czy prawo albo do wojska, policji czy straży granicznej – uważa pani Izabela.
- Nie wiemy za bardzo, co z tym wszystkim zrobić, jak to wykasować. Nikt nie umie nam powiedzieć – ubolewa pani Ewa.
Internetowe Konto Pacjenta. Jak się zalogować i sprawdzić swoje wizyty? [PORADNIK]>>>
Internetowe Konto Pacjenta
Jakie są możliwości usunięcia lub skorygowania fałszywej zdaniem rodziców dokumentacji medycznej? Zapytaliśmy o to w Narodowym Funduszu Zdrowia.
- Jeżeli okaże się, że któreś świadczenie zostało sprawozdane nieprawidłowo, to wtedy takie świadczenie zniknie z Internetowych Kont Pacjenta – zapewnia Izabella Przewłocka z podlaskiego oddziału wojewódzkiego NFZ. I dodaje: - Natomiast inną sprawą jest dokumentacja medyczna. Zgodnie z prawem nie można usuwać istniejącej już dokumentacji medycznej.
- Jeżeli wykaże to śledztwo, bądź dojdzie do rozpraw sądowych i będą dowody na to, że dokumentacja była fałszowana, to w tej dokumentacji muszą znaleźć się takie zapiski – uzupełnia Izabella Przewłocka.
Sprawa fikcyjnych wizyt pokazuje jak łatwo można oszukiwać system NFZ. Przedstawiciele Funduszu przyznają, że bez zgłoszeń, ciężko im wykryć takie nieprawidłowości.
- Rodzice, którzy zauważą na Internetowych Kontach Pacjenta swoich dzieci wizyty, które są dla nich podejrzane, powinni zgłosić to nam poprzez formularz zgłoszeniowy w Internetowym Koncie Pacjenta. Dzięki takim zgłoszeniom będziemy w stanie wychwycić wszystkie nieprawidłowości – mówi Izabella Przewłocka.
- Naszym celem jest to, by te wpisy zostały usunięte z historii naszych dzieci, bo one nigdy nie miały miejsca. Tego żądamy jako rodzice, ale jako Polacy żądamy, by lekarz oddał te pieniądze – kwituje pani Kinga.
Autor: wg
Reporter: Agnieszka Madejska