Do odebrania trójki rodzeństwa doszło na początku września we wsi Podoblin koło Garwolina. Kurator odebrał je matce, bo ta je zaniedbywała, nie posyłała do szkoły i utrudniała ojcu kontakt z nimi. Rodzeństwo trafiło do placówki opiekuńczej. Nazajutrz odwiedził je ojciec.
- Byłem zaskoczony tym, jak szybko udało mi się do tych dzieci dotrzeć. Z dziewczynkami można powiedzieć, że nie było żadnego problemu. Najmłodsza po paru minutach była już u mnie na kolanach. Z Olą, czyli średnią córką po jakiś piętnastu minutach już się witaliśmy i ściskaliśmy. Najgorzej było z Kubą. Przez pierwszą godzinę w ogóle nie chciał podejść. Teraz jest już lepiej, choć do dzisiaj potrafi od czasu do czasu rzucić niecenzuralne słowa, ale już całkiem inaczej. Jest coraz bardziej spokojny i czuje się coraz bardziej bezpiecznie. Już jego zachowanie się naprawdę diametralnie zmieniło – opowiada Dariusz Żubertowski.
Od początku pobytu w placówce dzieci pana Dariusza zaczęły chodzić do szkoły i nadrabiać prawie roczne zaległości w nauce.
- To, że dzieci są zabranie, to nie znaczy, że mamy problem z głowy. Problem został dalej w związku z mamą dzieci. Po odebraniu dzieci byliśmy w tym środowisku trzykrotnie, próbowaliśmy z nią rozmawiać, ale zazwyczaj siedzi przy stole i patrzy w okno. Przy pierwszej rozmowie jej mama i brat byli zgodni co do tego, że trzeba ją poddać leczeniu. Jednak przy kolejnych rozmowach były już tylko krzyki i to co się działo dotychczas. Jednak wystąpimy do sądu z pismem o przymusowe leczenie szpitalne bez wyrażenia przez nią zgody. Robiliśmy to już wcześniej, ale tylko sąd może zmusić tę panią, bądź policja do stawienia się na badania – wyjaśnia sytuację Danuta Wojciechowska GOPS w Maciejowicach.
Sąd na razie nie podjął żadnej decyzji w sprawie leczenia pani Wiolety. Zgodził się natomiast, aby to pan Dariusz zajął się wychowywaniem dzieci. Nadzór nad rodziną powierzył kuratorowi.
- Ponieważ sąd nie pozbawił matki władzy rodzicielskiej, to matka będzie mogła widywać się z dziećmi. Na dwa razy w miesiącu sąd ustalił widzenia matki z dziećmi, nawet z możliwością zabierania ich do domu matki – mówi Cezary Wójcik, rzecznik sadu apelacyjnego w Lublinie.
- Na dzień dzisiejszy dzieci nie powinny w to środowisko trafiać, dlatego że dzieci wrócą do poprzednich zachowań. A na dzień dzisiejszy dzieci już są inne, są bardziej wyciszone i już inaczej reagują. A jeżeli znów będą dzieci miały kontakt z tym środowiskiem, to będzie bardzo ciężko tacie znów się przystosować, żeby dzieci normalnie funkcjonowały – komentuje sytuację Danuta Wojciechowska, GOPS w Maciejowicach.
W połowie października pan Dariusz otrzymał wyrok sądu, który pozwolił mu zabrać dzieci z placówki opiekuńczej. Po pięciu tygodniach spędzonych w ośrodku trójka rodzeństwa mogła w końcu wrócić do domu
- Ja sobie muszę poradzić. Jak będę miał jakiś problem wychowawczy, to po prostu zgłoszę się do psychologa bądź pedagoga. Trzeba teraz zrobić wszystko, żeby te dzieci były szczęśliwe i były w rodzinie - zapewnia Dariusz Żubertowski.
Matka do dziś nie odwiedziła dzieci. Ojciec kilka razy próbował skontaktować się z rodziną byłej żony, by ułatwić dzieciom spotkania z bliskimi, ale za każdym wyrzucano go z posesji.