Zabił żonę na oczach dzieci

- Widziałem go z nożem w ręku, powiedział mi: "Poderżnąłem jej łeb i będzie święty spokój" – mówi o mieszkańcu śląskich Ornontowic jego sąsiad. Zdzisław S. od dłuższego czasu publicznie zapowiadał, że zabije swoją żonę. Policja ograniczyła się tylko do upominania przyszłego mordercy.

Zdzisław S. od lat znęcał się nad swoją rodziną. Został pozbawiony praw rodzicielskich. Dwa lata temu próbował wysadzić w powietrze dom, w którym mieszkała żona. Sąd skazał go na półtora roku więzienia. Jeszcze przebywając w celi groził, że zabije ją za to, że ośmieliła się od niego odejść. - Pojechałam do niego do więzienia i prosiłam, żeby już się uspokoił, żeby odsiedział ten wyrok. Mówiłam, że mama do niego nie wróci – mówi Kinga S., córka zamordowanej. – Odpowiedział, że nie powinnyśmy z mamą jeździć w aucie, bo mamie coś się stanie. Że ma kolegów w Mikołowie, którym wyśle zdjęcie mamy, a oni za dwa tysiące przyniosą mu jej głowę. Jadwiga S. przerażona groźbami wysyłała prośby o pomoc do różnych instytucji - do wójta gminy, policji, sądu. Wszędzie ją zbywano. Zdzisław S. wyszedł na wolność na początku grudnia ubiegłego roku. Wynajął mieszkanie w tym samym bloku, w którym mieszkała jego rodzina. Sąsiadom zapowiadał, że zabije żonę. - Odgrażał się, że wszystkich pozabija, a potem siebie zabije, jeśli ona nie wróci – mówi sąsiadka. Kinga codziennie o piątej rano odprowadzała matkę. Bała się o jej życie, bo widziała ojca, który czekał na nią pod sklepem. Jadwiga S. zwróciła się o pomoc do policji. Jednak, jak twierdzi córka, ani razu do ich domu nie przyszedł żaden policjant, by sprawdzić bezpieczeństwo rodziny. - Przychodził do dzieci, choć był pozbawiony praw rodzicielskich. Formalnie był zameldowany w tym mieszkaniu – mówi Grzegorz Rudek, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Mikołowie. – I tu był największy problem interweniujących policjantów. Działali właściwie na granicy prawa. Perswadowali mu, by tam nie przychodził. Tuż przed Wigilią Zdzisław S. spełnił swoje groźby. Przyszedł, by złożyć życzenia urodzinowe swojej najmłodszej córce. Potem wyciągnął nóż. - Kilka razy zapytał, czy mama do niego wrócić, odpowiedziała, że nie – mówi Kinga S. – W tym momencie to się stało. Zabójca uciekł. Przedtem zadzwonił do swojego znajomego. Powiedział, że się powiesi. Następnego dnia rano został zatrzymany pod Warszawą. Jadwiga S. mogłaby żyć, gdyby nie bierność policji. Krytykuje ją prokuratura. - Brak było jakiegokolwiek kierunku formalnego ze strony policji – mówi Bogusław Rolka z Prokuratury Rejonowej w Mikołowie. – Była tylko informacja, że ten człowiek przychodzi do swojej rodziny i grozi jej. Obowiązkiem policji było przyjąć wniosek o ściganie i wszcząć postępowanie, jeśli sytuacja tego wymagała, przeprowadzić je szybko i przedstawić prokuratorowi wniosek o zastosowanie środka zapobiegawczego. Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach Andrzej Gąska powiedział, że w sprawie zachowania policji zostało wdrożone postępowanie wyjaśniające. Osiemnastoletnia Kinga stara się o opiekę nad dwójką swojego młodszego rodzeństwa. Po tym, co się stało zostali bez środków do życia. Apelujemy do Państwa o pomoc dla dotkniętych nieszczęściem dzieci. Prosimy o kontakt z naszą krakowską redakcją pod numerem 012 652 82 25. Przeczytaj także:Zabił żonę i córkęZabił dziecko i siebieZabił rodzinę i siebieDlaczego zabił matkę i siostrę?Zabiła dziecko, by je ochronićMorderstwo w kaplicyMorderstwo z zazdrości ---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości