Sąsiedzi nic nie słyszeli

Mężczyzna zadał Annie na oślep trzy ciosy nożem. Niepełnosprawna kobieta osunęła się na łóżko, później upadła na podłogę. Jej ciało znaleziono dopiero po 20 godzinach od morderstwa. Do zabójstwa przyznał się znajomy Anny.

- Nie wyobrażam sobie tego, jak ona tutaj leży, jak została skrzywdzona. Widzę ją w mieszkaniu, siedzi, zaprasza mnie od środka, rozmawia, cieszy się, że może podzielić się z kimś swoją radością – mówi Elżbieta Normantowicz z Ośrodka Pomocy Społecznej w Pruszkowie. Anna, mieszkanka Pruszkowa, była młodą, samotną, upośledzoną fizycznie i psychicznie kobietą. Jej zabójca był silny i zdrowy. - Ofiara była dotknięta kalectwem. Była bezbronna wobec podejrzanego. Miał nad nią całkowitą przewagę. Mógł z nią zrobić wszystko. I zrobił – powiedział prokurator Piotr Romaniuk. Do zabójstwa przyznał się 24-letni mężczyzna. Był znajomym Anny, dlatego bez problemu wpuściła go do swojego mieszkania. W chwili zbrodni był pijany. Po jej dokonaniu wrócił do swojego mieszkania i położył się spać. - Bulwersujący jest fakt całkowitego braku powodów do dokonania tej zbrodni. Jedynym wytłumaczeniem jest chęć dokonania zemsty za plotki. Oczywiście zabójstwo nie może być zemstą za rozsiewanie plotek – dodaje prokurator. Ciało zamordowanej Anny znaleziono dopiero po 20 godzinach od morderstwa. Odkryli je nie sąsiedzi, a ludzie ze wspólnoty religijnej. Przyszli na umówione spotkanie. Żaden z sąsiadów niczego nie widział i nie słyszał. Teraz po ujawnieniu zbrodni i zatrzymaniu zabójcy chętnie mówią o Annie. - Było już takie zdarzenie, że pobili tu Anię. Była okradziona. Za bardzo ufała znajomym. Nie miała przyjaciół. Nie była akceptowana ze względu na swoją chorobę – mówią ludzie. Najwięcej czasu spędzała z Anetą Fołtyn. - Wiem tylko, że chciała zmienić mieszkanie, chciała być szczęśliwa. Była kochaną osobą – wspomina ją przyjaciółka. - Szukała i pragnęła akceptacji. Chciała tylko spokojnie żyć – dodaje Elżbieta Normantowicz.

podziel się:

Pozostałe wiadomości