Był wieczór, około g.22 pani Justyna wraz z mężem i trzyletnim synkiem wracała z rodzinnej uroczystości. Tuż za nimi jechali jej rodzice. Nagle, pędzące ponad 120 kilometrów na godzinę audi, zmieniło pas i czołowo uderzyło w ich samochód. Dramat rozegrał się niemalże na oczach bliskich. Na miejscu jako pierwsza pojawiła się straż. Zaczęto reanimować rannych.
- W pierwszym samochodzie znajdowała się osoba przytomna, to był kierowca, który był zakleszczony. Drugi samochód stał około 50 metrów dalej. Tam zastaliśmy kobietę za kierownicą. Była nieprzytomna, miała słabo wyczuwalne tętno. Mąż kobiety siedział z tyłu, za nią. Był przytomny. Obok samochodu stała rozpaczająca matka kobiety. To jak ta rodzina na to wszystko patrzyła i cierpiała, to widok nie do opisania – opowiada
Z tyłu, w foteliku, siedziało trzyletnie dziecko. Chłopcu na szczęście nic się nie stało. Kobieta była w siódmym miesiącu ciąży. Niestety nie udało się przywrócić tętna. Nie udało się także uratować jej nienarodzonego dziecka. Ojciec rodziny, trzy dni po wypadku zmarł w szpitalu.
Sprawca wypadku trafił do aresztu. W chwili zatrzymania miał ponad dwa promile alkoholu we krwi. Złamał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Był już trzykrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu.
- On nie był karany. Raz zapłacił, to było jak on jechał, a… Zawsze go puszczali, nie wiem, ich wina była – mówi
Pasażer, bratanek sprawcy, uciekł z miejsca wypadku. Jak potem zeznał w prokuraturze, alkohol pił z wujkiem od rana. Dwa litry wódki i kilkanaście piw.