Wernejówka, nieistniejąca połemkowska wieś w Beskidzie Niskim, dziś jest tu tylko jedno gospodarstwo rolne, które od podstaw stworzył samotny mężczyzna o imieniu Piotr. Wybrał życie z dala od cywilizacji. Wiele lat pracował za granicą, a zarobione pieniądze inwestował w gospodarstwo. Kilka lat temu podczas wakacji przypadkowo trafiła tam młoda studentka ochrony środowiska. Zuzannę zafascynowało nie tylko wyjątkowe miejsce, ale i jego właściciel. Związała się z nim, mimo, że był od niej dużo starszy i miał trudny charakter. - Nie interesowało go, czy jestem szczęśliwa – mówi Zuzanna Meissner. – Miał swoje sprawy, mnie nie okazywał szacunku. Najgorsza była presja psychiczna. Ranił słowami, obojętnością. Dlatego, kiedy w gospodarstwie pojawił się nowy pracownik, Marcin, który był przeciwieństwem Piotra, Zuzanna postanowiła z nim związać swe życie. Planowali kupno kawałka ziemi w Bieszczadach i założenie tam własnej stadniny koni. Marcin wyjechał pod Warszawę, aby tam w stadninie koni uczyć się kowalstwa. Do Wernejówki wrócił w pewien jesienny dzień 2008 r., by odebrać konia, który był wynagrodzeniem za pracę. Towarzyszył mu Bogdan, który miał pomóc w transporcie ogiera. Z Wernejówki już nie wyjechali. Gospodarz stadniny zastrzelił ich, celując w plecy. Zwłoki zakopał w lesie. Podczas śledztwa zmieniał wersje zdarzeń, twierdził, że strzelał w obronie koniecznej, potem utrzymywał, że była to przypadkowa tragedia. Do końca procesu nie wyjaśnił również, czym się kierował sięgając po broń. - Podczas wizji lokalnej miałam wrażenie, że oprowadza nas po stadninie jak wycieczkę – mówi nadkomisarz Sylwia Puchalik, psycholog z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. – Z uśmiechem na ustach, pokazywał miejsca związane ze zbrodnią. Był wręcz dumny, że udało mu się wodzić policję za nos. Biegła psycholog uznała, że najbardziej prawdopodobnym motywem zbrodni był uraz spowodowany odejściem kobiety do innego mężczyzny. Sąd wydał najsurowszy wyrok i skazał podwójnego zabójcę na dożywocie. Zasądził też odszkodowania dla rodzin ofiar. Obrońcy oskarżonego zapowiedzieli już apelację od wyroku. Zuzanna wróciła do Warszawy, szuka pracy.