O zaginięciu 9-letniej Weroniki poinformowała po południu 25 kwietnia wychowawczyni z domu dziecka we Wschowie w województwie lubuskim. Po kilku godzinach policjanci znaleźli zwłoki dziewczynki w opuszczonym budynku. Od pasa w dół była rozebrana, ręce miała skrępowane, na szyi sznur z kaptura swojej bluzy. Policja ustaliła, z kim widziano po raz ostatni Weronikę i wkrótce zatrzymała 15-letniego Kamila, wychowanka tego samego domu dziecka. Chłopiec przyznał się do zabójstwa. Sąd zdecyduje, czy Kamil będzie sądzony jako dorosły, czy jako nieletni, a więc czy grozi mu wieloletnie więzienie, czy tylko zakład poprawczy. Zanim trafił do domu dziecka we Wschowie Kamil uciekał z domu, trafiał do pogotowia opiekuńczego i rodzin zastępczych, przenoszono go ze szkoły do szkoły. Sprawiał coraz więcej problemów. Ale kilka lat temu, mówi o tym nauczycielka Kamila, był sympatycznym, otwartym chłopcem. Problemy zaczęły się, gdy ojczym wyjechał do pracy za granicę. Kiedy Kamil poszedł do gimnazjum, matka straciła nad nim kontrolę. - Zaczął uciekać z domu – mówi Alina Żalik, dyrektorka Zespołu Szkół w Kąkolewie koło Leszna. – Nie mógł porozumieć się z matką, wsiadał do autobusu, pociągu, a najczęściej łapał stopa, i jechał w Polskę. Kamil podczas swoich ucieczek trafił do złego środowiska. Zaczął kraść, brał narkotyki. Początkowo dobry uczeń, przenoszony ze szkoły do szkoły uczył się coraz gorzej. W żadnej szkole nie spędził więcej niż pół roku, nie miał kolegów. Coraz rzadziej pojawiał się na lekcjach. Trafił do pogotowia opiekuńczego, potem do rodziny zastępczej. - Był u nas krótko i nie mówił za dużo o sobie – mówi kobieta z ostatniej rodziny zastępczej Kamila. – Nigdy nie pomyślałabym, że mógłby coś takiego zrobić. Czasem wyszedł, rzucił gdzieś kamieniem, w dom sąsiada. Najpierw coś takiego zrobił, a potem dopiero myślał, że mogą być jakieś konsekwencje. Pół roku temu Kamil decyzją sądu rodzinnego w Lesznie został skierowany do domu dziecka we Wschowie. Wychowawcy nie mogli nad nim zapanować. Dyrekcja szybko uznała, że Kamil nie powinien przebywać w domu dziecka. - Był arogancki, nie wykonywał poleceń, już po dwóch tygodniach włamał się do prywatnego domu – mówi Barbara Tlałka, dyrektorka Domu Dziecka we Wschowie. – Potem zaczął uciekać do Wrocławia. Sama słyszałam podczas przesłuchań, że przyznał się do kilkudziesięciu napadów i rozbojów z dwoma bandami. Dyrektorka wielokrotnie pisemnie, ale także podczas osobistych rozmów informowała sąd w Lesznie o tym, że Kamil stwarza zagrożenie dla współwychowanków i prosiła o przeniesienie go do schroniska dla nieletnich. Sąd skierował Kamila na badania psychologiczne. Kamil dwukrotnie się na nie nie stawił. Kolejny termin wyznaczono na 21 kwietnia. Kamil znowu się nie pojawił. Trzy dni później zabił. 9-letnia Weronika nie była sierotą. Matka pięć lat temu wyjechała do pracy we Włoszech i nie wróciła. Ojciec sam wychowywał troje dzieci do czasu, gdy półtora roku temu został aresztowany z podejrzeniem gwałtu na starszej, 12-letniej córce. - Weronika była dzieckiem bardzo otwartym, lgnęła do wszystkich, bo nie zaznała ciepła w swoim domu – mówi Barbara Tlałka, dyrektorka Domu Dziecka we Wschowie. Prezes Sądu Rejonowego w Lesznie zażądała wyjaśnień od sędziego prowadzącego sprawę Kamila. Sprawą zainteresowało się także Ministerstwo Sprawiedliwości, które zbada, dlaczego nie odseparowano małoletniego przestępcy od innych podopiecznych domu dziecka.