Pożar budynku wielorodzinnego i jego nieoczekiwane skutki. „W tym budynku nic się nie zgadza”

„W tym budynku nic się nie zgadza”
Pożar budynku wielorodzinnego i jego nieoczekiwane skutki
Po pożarze, który wybuchł w jednym z mieszkań, lokatorzy dowiedzieli się, że w ich wielorodzinnym budynku powinny być dwa, a nie dziesięć mieszkań. – Mamy akty notarialne, a nie mamy gdzie mieszkać – mówią przerażeni lokatorzy.

4 stycznia, we wsi Dębogórze pod Gdynią, w jednym z mieszkań wielorodzinnego budynku wybuchł pożar. Z żywiołem przez kilka godzin walczyło 14 zastępów straży.

- Rodzina, bliscy i przyjaciele dawali nam nadzieję, że uda się to odbudować. Że damy radę po pożarze, że nie takie rzeczy ludzi spotykają. Ale okazało się, że to nie był koniec – mówi pani Daria.

Dziesięć mieszkań zamiast dwóch

Po pożarze powstała ekspertyza oceniająca stan obiektu. Wtedy też okazało się, że w projekcie budynku z dziesięcioma mieszkaniami znajdują się bardzo poważne uchybienia. Nadzór budowlany nie wydał pozwolenia na jego odbudowę. Zamiast tego nakazał przygotowanie dokumentacji dla budynku wyłącznie z dwoma mieszkaniami, dlatego że tyle lokali zakładał projekt budowalny. Mieszkańcy od pół roku nie mogą wrócić do swoich mieszkań.

- Uchybienia w tym momencie wskazują na to, że codziennie zagrażało nam niebezpieczeństwo – mówi pani Daria.

Z ekspertyzy wynika, że budynek w Dębogórzu powinien zostać całkowicie przebudowany do kształtu zgodnego z projektem.

- Kupując mieszkanie, czuliśmy się naprawdę bezpiecznie, bo był to rynek wtórny. Mieliśmy też niezależnego notariusza. Nic nie wskazywało na to, że gdziekolwiek, na jakimkolwiek etapie może być to oszustwo – przekonuje pani Daria. I dodaje: - Jak dostaliśmy ekspertyzę, to zniszczone zostało wszystko.

Okazuje się, że plan miejscowy dla terenu, gdzie stoi dom, w ogóle nie przewiduje zabudowy wielorodzinnej.

- Tam się nic nie zgadza, to jedna, wielka samowolka. Projekt zakładał dwa mieszkania, a na strychu wydzielono pojedyncze mieszkania, czyli już zrobiły się cztery. Z kolei w miejscu, gdzie miała być hala garażowa i pomieszczenia piwniczne, zostały wydzielone kolejne mieszkania. A wszyscy mamy akty notarialne – podkreśla pani Anna.

- Tam, gdzie miały być garaże, od początku są mieszkania – przekonuje pan Daniel.

Pan Zbigniew mieszkał w pechowym budynku kilkanaście lat.

- Tam nigdy nie było garażu – potwierdza mężczyzna.

- Nadzór budowlany wydał opinię, że nie może podjąć decyzji, co do naprawy budynku, czy jego zburzenia. Dlatego, że inaczej jest w planach, a inaczej mamy to w papierach. To sprawia, że właściwie jesteśmy bezdomni – ubolewa pan Daniel.

Mieszkańcy Dębogórza nie mogą wrócić do swoich mieszkań

Mieszkańcy od pół roku nie mogą wrócić do swoich mieszkań.

- Dostaliśmy kredyt i bardzo się z tego cieszyliśmy. Spłacaliśmy go dopiero rok. To było pierwsze nasze mieszkanie i myśleliśmy, że to będzie nasze spełnienie marzeń. Że to będzie nasze bezpieczne miejsce na ziemi. A teraz żyjemy w pokoju, w którym mieszkałam będąc dzieckiem. Zamieszkaliśmy z moimi rodzicami i jesteśmy w kropce. Czujemy się bezsilni i oszukani, nie wiemy, co robić dalej – opowiada pani Daria.

- Chyba trzeba to wyburzyć, bo nielegalnie mieszkać nie ma co. Ktoś za jakiś czas przyjdzie i powie, żeby to opuścić – uważa pan Daniel.

- Ten pożar uzmysłowił nam wszystkim, że mieszkamy w tykającej bombie – dodaje pani Anna.

Kto odpowiada za inwestycję w Dębogórze?

Domu we wsi Dębogórze nie budował deweloper, tylko niewielki inwestor z okolicy. Nasz reporter wraz z mieszkańcami odwiedził mężczyznę, który upiera się, że inwestycja powstała zgodnie z prawem.

- W tamtym czasie były takie przepisy, że mogłem to zrobić i to zrobiłem. (…) Są dokumenty – stwierdził mężczyzna.

Inwestor przesłał nam projekt podziału budynku, ale nie wynika z niego, że miał zgodę na wybudowanie dodatkowych mieszkań. Pojechaliśmy również do kierownika budowy, który nadzorował inwestycję w Dębogórzu.

- Proszę inwestora się pytać, a nie mnie. Było zgodnie z projektem. Nie mam ochoty z panem rozmawiać – stwierdził mężczyzna.

Zgodnie z prawem budowlanym, to właśnie kierownik odpowiada za całą dokumentację budowlaną. Do jego obowiązków należy również sprawdzenie, czy realizowane prace są zgodne z projektem. A jak to możliwe, że nadzór budowlany odebrał budynek, który był kompletnie różny od projektu?

- Wie pan, jak się odbiera w naszym kraju budynki mieszkalne? Na podstawie oświadczeń. Mamy oświadczenia kierownika budowy. (…) Nie mieliśmy jakiejkolwiek informacji, że doszło do przebudowy, że wybudowane jest to niezgodnie z projektem – usłyszeliśmy w nadzorze.

Co dalej z mieszkańcami Dębogórza?

Ratunkiem dla mieszkańców może być decyzja władz gminy Kosakowo co do zmiany w miejscowym planie zagospodarowania. Dzięki temu większość rodzin mogłaby wrócić na swoją działkę.

- Po zmianie parametrów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego będzie można zbudować dwa budynki. Będzie można stworzyć maksymalnie osiem lokali mieszkalnych – mówi Eunika Niemc, wójt gminy Kosakowo. I dodaje: - Jest to realne, aby do jesieni tego roku miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego mógł być zmieniony.

- Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że czeka nas walka z ubezpieczalnią, inwestorem, kierownikiem budowy, natomiast na pewno nie będziemy chcieli tego odpuścić. Będziemy walczyć o każdą złotówkę – zapowiada pani Anna.

podziel się:

Pozostałe wiadomości