Chcesz wesprzeć Filipa i jego rodzinę? Więcej informacji o zbiórce można znaleźć TUTAJ >>>
Życie pana Roberta i jego żony zmienił poważny wypadek ich 26-letniego syna Filipa. Tragedia rozegrała się rok temu w Albanii.
Wypadek w Albanii
- Filip razem z dziewczyną zdecydowali, że popływają. W pewnym momencie podszedł do mnie jeden Albańczyk i mówi, że pływanie tutaj jest niebezpieczne. Powiedziałem, że jest OK, ale syn jest już przy brzegu, około 10 metrów. I w tym momencie Filip zniknął pod wodą – opowiada Robert Mikołajewski, ojciec 26-latka.
- Nie wiem, ile Filip był pod wodą, dla nas wieczność. Świadkowie mówili, że było to może 10 minut – dodaje pan Robert.
Niedotlenienie mózgu spowodowało szereg obrażeń wewnętrznych i afazję globalną. To znaczy, że Filip nie potrafi pisać i czytać. Prawie nie mówi i nie rozumie większości wypowiadanych do niego słów. Jego rodzice walczą o poprawienie stanu zdrowia ich syna, w czym najbardziej pomaga im przyjaciel Filipa.
- Bardzo dużo trzeba mu powtarzać, bo zapomina. Jeszcze do niedawna nie wiedział, ile ma lat, nie wiedział, jak ma na imię – mówi pan Sebastian.
- Życie dzielimy na to do wypadku i po nim. To młody chłopak, miał życie przed sobą – mówi pan Robert. I dodaje: - Ale na to, co później stało się w Polsce z urzędami, nie byłem gotowy.
Kontakt z urzędnikami Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Najpierw rodzice Filipa stoczyli z ZUS-em prawdziwą batalię o zasiłek chorobowy dla ich syna. Teraz starają się o przyznanie Filipowi renty, a w sądzie toczy się sprawa o jego ubezwłasnowolnienie. I znowu pojawia się problem, i znowu dotyczy ZUS-u. Okazuje się, że mimo postanowienia sądu, pracownicy Zakładu odmawiają wydania ważnej korespondencji matce Filipa.
„Sąd postanawia ustanowić dla uczestnika postępowania Filipa Mikołajewskiego doradcę tymczasowego w osobie Magdaleny Mikołajewskiej, matki, do reprezentowania uczestnika przed ZUS i sądem w sprawie dotyczącej prawa do zasiłku chorobowego, do odbioru świadczeń przyznanych uczestnikowi i do odbioru korespondencji”, cytuje postanowienie sądu pan Robert.
- Moja żona poszła z tym postanowieniem do ZUS-u, bo wcześniej na maila Filipa przyszło, że do odebrania jest pismo na e-ZUS, gdzie nie mamy dostępu. To musiało więc dotyczyć renty. Pracownica ZUS-u wzięła postanowienie, zniknęła na prawie pół godziny i po konsultacji z kierowniczką powiedziała, że oni nie honorują tego postanowienia – oburza się ojciec 26-latka.
- Urzędniczka dała nam dwie kartki upoważnienia. Stwierdziła, że Filip ma to wypisać. Żona tłumaczyła, że on nie jest w stanie czegokolwiek podpisać, a urzędniczka pouczyła ją, że ma sama wypisać, złapać jego rękę i poprowadzić, że to on podpisuje – dodaje ojciec Filipa.
Pojechali z niepełnosprawnym synem do ZUS-u
Nie widząc innego wyjścia, ojciec Filipa zdecydował się na przetransportowanie syna do oddziału ZUS-u.
- Niech urzędniczka pokaże fizycznie, jak Filip ma to podpisać, bo to jest niemożliwe – denerwuje się pan Robert.
Okazało się, że w tym samym okienku co poprzednio, jest ta sama pracownica, która odmówiła matce Filipa wydania korespondencji.
- My mamy swoje procedury i swoje wytyczne – stwierdza urzędniczka.
Doświadczona w sprawach rodzinnych adwokatka twierdzi, że taki brak wiedzy każdy może nadrobić błyskawicznie.
- Postepowań o ubezwłasnowolnienie jest w Polsce bardzo wiele. Praktycznie w każdym postępowaniu jest instytucja doradcy tymczasowego – mówi adwokatka Eliza Kuna. I dodaje: - Nawet jeżeli ktoś nie analizuje przepisów kodeksu postępowania cywilnego, to wystarczy sprawdzić to w internecie. Myślę, że widzowie mogą zrobić to w trzy sekundy i zobaczą szereg prostych informacji, co to jest za instytucja i że jest zawsze powoływana w tego typu postępowaniach.
Tymczasem w siedzibie ZUS-u, ku naszemu zaskoczeniu, kolejna pracownica, tym razem kierowniczka, też ma problem ze zrozumieniem postanowienia sądu. Kobieta wyszła i po pół godzinie wróciła.
- Uznajemy to postanowienie. W ogóle nie ma dyskusji w tej sprawie. Przepraszam za zaistniałą sytuację – stwierdziła urzędniczka.
O sprawę zapytaliśmy rzecznika Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
- Mogę tylko jeszcze raz przeprosić, powiedzieć, że tak nie powinno się zdarzyć. Na pewno pan Filip w swoim stanie zdrowia nie powinien być wieziony do inspektoratu. Sprawa powinna być załatwiona za pierwszym razem – mówi Karol Poznański, rzecznik ZUS.
- Chodzimy do ZUS-u, a nie ośrodka pomocy społecznej po jakąś jałmużnę. Filip pracował, ale nie może walczyć, dlatego to my walczymy o prawa do chorobowego, do renty. Nie chcemy nic, poza tym, co mu się należy – podkreśla pan Robert.
Chcesz wesprzeć Filipa i jego rodzinę? Więcej informacji o zbiórce można znaleźć TUTAJ >>>
Autor: wg
Reporter: Agnieszka Madejska