Zabił w obronie dziadka

TVN UWAGA! 134911
18-latek zabił nożem 29-letniego sąsiada. Uczeń ostatniej klasy liceum, chciał studiować resocjalizację. O jego ofierze sąsiedzi mówią - święty nie był, ale nikomu krzywdy nie zrobił.

Do zbrodni doszło przed znanym w całym Opocznie, największym tam blokiem, zwanym Pekinem. Ma niedobrą opinię – opocznianie mówią, że lepiej tam nie chodzić, bo niebezpiecznie. Często dochodzi do awantur, bójek, często interweniuje policja. Przed jedną z klatek ”Pekinu”, w środku dnia, o godz.15.20 18-latek zabił nożem swojego 29-letniego sąsiada. - Wyszedłem z klatki, widzę – mój kolega leży – mówi jeden ze świadków. – Doleciałem do niego, Piotrek go kopał, a stary walił go laską. Piotrek to Piotr K., stary – jego 75-letni dziadek Zdzisław K. Kilka chwil wcześniej między Zdzisławem K. a jego sąsiadem, mieszkającym dwa piętra niżej Piotrem Baranem doszło do kłótni. Jak ustaliła prokuratura, jej sprawcą był Piotr Baran. - Uderzył starszego mężczyznę, oddał na postrach strzały z broni wiatrowej – mówi Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Po krótkiej szarpaninie Zdzisław K. poszedł do domu i zadzwonił po policję. Zaraz potem jednak zszedł, aby przytrzymać napastnika. Policja przyjechała po kilku minutach, kiedy na chodniku leżał zabity Piotr Baran. - Usłyszałam krzyk na dole, poznałam głos syna – mówi Jadwiga Baran, matka Piotra Barana. – Rozdzielałam ich. Nagle z tyłu nadbiega wnuczek. Jego matka z przodu, zaczyna bić mojego syna po twarzy. A wnuczek z tyłu, widzę jak coś błyszczącego wchodzi i wychodzi. Wystawiłam rękę, chciałam zasłonić, bo już wiedziałam… Wnuk Zdzisława K. wezwany na pomoc trzykrotnie ugodził nożem Piotra Barana. Sąsiedzi mówią, że zabity święty nie był, ale nikomu krzywdy nie zrobił. Miał na swoim koncie naruszenia prawa – często były to bójki, pod wpływem alkoholu. Sąsiedzi mimo to go lubili. Nie lubią natomiast Zdzisława K. Mówią, że starszy mężczyzna nie dawał im spokoju, robił awantury z byle powodu, często wzywał policję. On sam natomiast twierdzi, że chciał po prostu spokoju, o który w ”Pekinie” było trudno. - Nie z młodzieżą byłem w konflikcie, tylko z bandytami – mówi Zdzisław K. – Nie czuję się winny. Jestem czysty, jak łza, tak jak i mój wnuk. Do piekła za nim pójdę, w ogień skoczę, tak jak on za mną. Ten nieboszczyk nękał mnie już parę lat, nie dał wyjść na klatkę schodową. Wnuczek Zdzisława K. od konfliktów w ”Pekinie” stronił. W liceum ogólnokształcącym, do którego ostatniej klasy chodził miał dobrą opinię, lubili go nauczyciele i koledzy. Uczył się dobrze, chciał studiować resocjalizację. Mimo, że przebywa teraz w areszcie, szkoła obiecała zaliczyć mu semestr, aby w maju mógł ewentualnie przystąpić do matury. Dla potrzeb sądu dyrekcja wystawiła mu bardzo pochlebną opinię. - Był samotnikiem, nie interesowało go to, co działo się wokół – mówi Wojciech Dzierzgwa, perkusista rockowego zespołu, w którym Piotr grał na gitarze basowej. – Nigdy nie widziałem go zdenerwowanego. Kiedy droczyliśmy się z nim na słowa, obracał to w śmiech. Piotrowi postawiono zarzut zabójstwa, grozi mu nawet dożywocie. Okolicznością łagodzącą jest fakt, że działał w obronie dziadka. Jeżeli sąd uzna, że była to obrona konieczna, może go nawet uniewinnić. Prokuratura bada także, czy dziadek nie podżegał wnuka do zabójstwa.

podziel się:

Pozostałe wiadomości