Wracamy do sprawy z przed miesiąca. Elżbieta S. rozwiodła się z mężem, bo był o nią chorobliwie zazdrosny. Znęcał się nad nią, podejrzewał o zdrady, inwigilował, śledził i nachodził w pracy. Prokuratura wystąpiła z wnioskiem o przymusowe leczenie mężczyzny, ale zanim to nastąpiło – Elżbieta Siwińska została zamordowana. Do winy przyznał się jej mąż. Po naszym reportażu dzieci zamordowanej kobiety postanowiły wyjaśnić, czy ze strony urzędników nie doszło do zaniedbań. - Mój ojciec zawsze miał problemy z alkoholem – opowiada córka Elżbiety Siwińskiej. – Zawsze był agresywny, wszczynał awantury. To moja mama trzymała wszystko w ryzach i dbała o to, żebyśmy się jakoś wychowali. - Nie posuwał się do przemocy fizycznej, bo wiedział, ze przemoc pozostawia ślady – opowiada syn pani Elżbiety. – Dlatego znęcał się nad nią psychicznie. - Pamiętam, że raz pobił mamę – mówi córka pani Elżbiety. – A ona zamiast zrobić obdukcję, wzięła tydzień urlopu i siedziała w domu, bo bardzo wstydziła się przyznać komukolwiek, że pobił ją mąż. W 2005 roku Elżbieta Siwińska za namową dzieci oskarżyła męża o znęcanie się psychiczne i fizyczne. Śledztwo umorzono, ponieważ biegli psychiatrzy orzekli, że Lech S. jest chory psychicznie i musi być przymusowo leczony, bo jego urojenia mogą przerodzić się w czynną agresję. Na tej podstawie sąd wydał decyzję o umieszczeniu Lecha S. w zakładzie psychiatrycznym. Na wniosek sądu Państwowa Komisja Psychiatryczna do spraw Środków Zabezpieczających jako miejsce odosobnienia Lecha S. wskazała szpital psychiatryczny w Międzyrzeczu. Mężczyzna nie trafił tam jednak przez ponad półtora roku, bo w placówce nie było wolnego miejsca i musiał czekać na swoją kolej. - On strasznie się cieszył, że ma żółte papiery, że teraz może zrobić, co mu się podoba – opowiada córka pani Elżbiety. – Mówił, że taki człowiek może bezkarnie zabić raz do roku. - Mama ciągle dzwoniła do sądu i pytała, kiedy znajdzie się dla ojca miejsce w szpitalu – opowiada syn pani Elżbiety. – A oni ciągle mówili, że jeszcze nie ma. Mama skarżyła się na pogłębiającą się agresję. Mówiła, że przybiera to bardzo niebezpieczne rozmiary. Trudno zrozumieć brak reakcji sądu, bo już 8 miesięcy przed morderstwem wszedł w życie przepis umożliwiający sądowi poproszenie komisji psychiatrycznej o wskazanie innego miejsca odosobnienia dla Lecha C. Dlatego rodzeństwo Siwińskich chce teraz wyjaśnić czy do zabójstwa ich matki nie doszło na skutek zaniedbań urzędników. - Kiedyś go kochałem, ale teraz nienawidzę – mówi syn pani Elżbiety. – Chciałbym, żeby dostał najwyższy wymiar kary, czyli dożywocie. Sprawca obecnie przebywa w areszcie, od wyników badań będzie zależało, czy trafi do zakładu psychiatrycznego, czy do zakładu karnego. Jak doszło do tej zbrodni, wejdź w link:Zabił z zazdrości?