Towarzyszyła im Pani tłumacz. Pan Konsul rozmawiał z Nikolą po bułgarsku. Dostała w prezencie kilka książeczek i słodycze. Ucieszyła się, ale była zwłaszcza na początku bardzo nieśmiała. Potem przyszła do mnie i usiadła mi na kolanach. Poczuła się pewniej i pod koniec nawet zaczęła się promiennie uśmiechać. Nie wiem czy Pan Konsul był zaskoczony tym co zobaczył, ale widać było że cieszy się, że Nikoletka jest taka radosna. Oczywiście,od rana towarzyszyły nam telefony od mojego męża. Ich styl nic się nie zmienił. Nadal krzyki, oskarżenia i dziwne żądania. Nie chciał mi dać Pawełka do telefonu, a jak w końcu dał, to stał nad nim i dyktował mu że ma nie rozmawiać i tylko wołać, że chce do telefonu Nikolę. To było straszne! Jestem potwornie rozstrzęsiona... Nie mogę się uspokoić. Dlaczego on to robi naszym dzieciom? Dlaczego nie myśli o ich dobru? Nie potrafię tego zrozumieć.... Mam nadzieję, że wizyta Pana Konsula przybliży Pawełka do nas...