Monika i Krzysiek bawili się w jednym z warszawskich klubów. Chłopak często był zazdrosny o swoją dziewczynę. To z tego powodu w pewnym momencie zaczęli się kłócić. Awantura przeniosła się na ulicę. Kilkanaście metrów od lokalu Krzysiek zaatakował Monikę. Pobił ją, udusił, a następnie ukrył ciało w śmietniku. Uciekł i próbował zbudować sobie alibi. - Pobiegł nad Wisłę. Wyrzucił ubrania do rzeki, gdyż w trakcie bijatyki pokrwawił się. Uznał, że najlepiej zniszczyć dowody przestępstwa – opowiada Maciej Kujawski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Krzysiek, ubrany tylko w bieliznę, szedł Trasą Łazienkowską. O półnagim mężczyźnie została poinformowana policja. - Opowiadał, że został porwany wraz ze swoją przyjaciółką spod jednego z dużych klubów warszawskich – opowiada Tomasz Oleszczuk z Komendy Policji Warszawa – Śródmieście. Gdy nad ranem znaleziono zwłoki Moniki, Krzysiek został zatrzymany. Chłopak przyznał się do winy. Podczas wizji lokalnej beznamiętnie opisywał przebieg zdarzeń. - Kopnąłem ją, ale jeszcze zanim upadła. W końcu trzecie uderzenie w twarz. Wtedy nogą kopnąłem ją w klatkę piersiową. Zaczęła się trząść na całym ciele. Przechyliła głowę i zaczęła jej lecieć krew. Wziąłem ją na ręce. Poszedłem do kontenera, żeby ukryć ciało – opowiadał morderca. Monika miała 23 lata. Jej zabójcy grozi dożywocie. Krzysiek nie potrafi powiedzieć, dlaczego zabił swoją dziewczynę. - Coś we mnie pękło – wyjaśnia. Zobacz także:Poderżnął gardło sąsiadceMorderstwo z premedytacjąZabójstwo na przepustceZagadkowe morderstwaMorderstwo w kaplicy