30-letnia dziś Elżbieta Żółtańska całe życie spędziła w rodzinnym domu w Trzebieszowicach w Kotlinie Kłodzkiej. Przez osiem lat chodziła do szkoły specjalnej w Kłodzku. Potem rzadko opuszczała dom, cały czas spędzała wśród rodziców, trójki rodzeństwa i ich siedmiorga dzieci. Siedem lat temu w sąsiedztwie pojawił się młodszy od niej o rok Daniel. Wkrótce zamieszkał u niej, w jednym pokoju, bez kuchni i łazienki. - Lubił wypić, ale nie skakał do mnie do bicia – mówi Elżbieta Żółtańska. – Ale potem zaczął bić. Wyrzucałam go kilka razy, ale wracał i mówił, że się zmieni. A ja mam serce litościwe. Gdy urodziła się córka Agnieszka, Daniel – jak mówi Elżbieta – zmienił się. Pomagał jej przy dziecku, kąpał je, przewijał. Dziewczynka skończyła pięć miesięcy i Daniel znów zaczął bić. Elżbieta z dzieckiem nieraz musiała uciekać z domu. - Nie za ciekawie wyglądał ten związek – mówi Monika Pająkiewicz, siostra Elżbiety. – Ona sama wychowywało dziecko. Finansowo jej nie pomagał, bo nie pracował, tylko czasem dorywczo. Daniel jest znanym policji alkoholikiem. Bywał na izbie wytrzeźwień, był też leczony odwykowo. Dwukrotnie został ukarany za uszkodzenie ciała powyżej siedmiu dni oraz za kradzież z włamaniem. Jak wyjaśnia Violetta Martuszewska, rzeczniczka prasowa policji w Kłodzku policja nie miała sygnałów o przemocy w rodzinie. - Jak przychodziła na dół, to była tragedia – mówi sąsiadka Elżbiety. – Kiedyś miała pół twarzy spuchniętą, kiedy indziej widziałam sińce na rękach. Pytałam – co się stało. Nie odpowiadała. Była zastraszona. Dopiero pobicie młodszego syna Maćka, który ma teraz sześć tygodni, sprawiło, że Daniel został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące, a Elżbieta ośmieliła się mówić o tym, co działo się w jej domu. Danielowi J. prokuratora w Bystrzycy Kłodzkiej postawiła trzy zarzuty – spowodowania u miesięcznego dziecka złamania kości udowej prawej nogi z przemieszczeniem, znęcania się nad matką dziecka i jej półtoraroczną córką oraz wpływania na zeznania świadka – matki Elżbiety. Za każdy z zarzutów ojcu dziecka grozi kara od trzech do pięciu lat więzienia. Jeśli wina zostanie mu udowodniona, Daniel J. może spędzić za kratami nawet ponad 10 lat. - Nie wybaczę mu, nie puszczę go już do dzieci – mówi Elżbieta Żółtańska. Maciuś przebywa w szpitalu. Na szczęście szybko wraca do zdrowia.