Elżbieta M. w październiku 2006 r. została zatrzymana, gdy na jednym z tarnowskich osiedli pchała wózek z ciałem 8-letniej Magdy. Oskarżono ją o zamordowanie dziecka. Elżbieta M. była wówczas już skazana na 11 lat za zabójstwo 21-letniej Katarzyny Ostrowskiej. Przebywała na wolności, bo sąd uznał, że tylko tam może być leczona z powodu choroby. Te dwie zbrodnie poprzedziło zabójstwo 11-letniego syna Elżbiety M. w 2001 r. Amadeusz został uduszony przez 28-letniego bezdomnego Roberta N., który przyznał się do winy, ale tłumaczył, że nie chciał zabić dziecka, a do zbrodni doszło przypadkowo. - Amadeusz był całym jej światem – mówi Krystyna, przyjaciółka Elżbiety M., u której ta mieszkała po opuszczeniu więzienia. – Nie miała poza nim nikogo. Żyła dla niego, dla niego ciężko pracowała, wszystko robiła dla niego. Kiedy doszło do tragedii, coś się z nią stało. Pierwsza ofiara, Katarzyna Ostrowska, była narzeczoną mężczyzny, który pocieszał Elżbietę M. po śmierci syna. Zwłoki Katarzyny odnaleziono w płonącej windzie. Policja przeszukała mieszkanie Elżbiety M. Było gruntownie wysprzątane. Znalezione jednak ślady wskazujące, że Katarzyna tam była. W odkurzaczu technicy zabezpieczyli włosy ofiary, a bilingi wskazywały, że Katarzyna przed śmiercią rozmawiała z podejrzaną. - Zastanawialiśmy się, jak mogła przez trzy dni przechowywać ciało zamordowanej – mówi Halina Bendzera, dziennikarka, która od początku śledzi sprawę Elżbiety M. – Jak musiała wszystko przemyśleć – np. przygotowała materiał do spalenia ciała, aby spalić je całkowicie, by nikt nie rozpoznał Katarzyny. Halina Bendzera i jej mąż Robert Bendzera, operator, są w posiadaniu unikalnej dokumentacji wszystkich zbrodni związanych z Elżbietą M. Byli na miejscu i filmowali, gdy odkryto zwłoki jej syna i gdy zatrzymano jego zabójcę, a potem wtedy, gdy policja gasiła pożar windy, w której płonęło ciało Katarzyny Ostrowskiej i gdy zatrzymano Elżbietę M. z wózkiem z ciałem małej Magdy. Filmowali posiedzenia sądu i wypowiedzi Elżbiety M. - Do dziś nie mogę zrozumieć, jak osoba, która sama straciła dziecko mogła odebrać życie innemu dziecku, które także miało matkę – mówi Robert Bendzera. – Brakuje mi słów, by o tym mówić. Podczas śledztwa Elzbieta M. została poddana badaniom psychiatrycznym. Dwa zespoły biegłych psychiatrów uznały Elżbietę za zdrową psychicznie. Ich zdaniem kobieta symulowała chorobę, aby uniknąć dożywotniego więzienia. Natomiast krakowski zespół psychiatrów uznał, że Elżbieta M. jest chora i nie powinna odbywać kary. Sąd odrzucił tę wersję i skazał Elżbietę M. na dożywocie. Jednak pod koniec grudnia ubiegłego roku Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił ten wyrok. Sędziowie uznali, że trzeba wyjaśnić wszystkie wątpliwości w sprzecznych opiniach psychiatrów. Proces będzie prowadzony od początku w tarnowskim sądzie.